Prezentowane na ekspozycji "Gerald Howson - bardzo polska sprawa" zdjęcia autorstwa brytyjskiego malarza, fotografa i historyka Geralda Howsona powstały podczas jego podróży do Polski w 1959 r.
-Howson przyjechał na zlecenie pisma „The Queen”. Miał przywieźć zdjęcia do artykułu o zimnowojennych realiach naszego kraju. Ten niemówiący po polsku, niepozorny Brytyjczyk włożył do plecaka dwa aparaty Leica i przenośną ciemnię. Swoją wyprawę rozpoczął w Lublinie, potem pojechał do Krakowa i Warszawy. Wiedział o wojennej tragedii Polaków, ale nie znał szczegółów tego dramatu. Obserwował, fotografując wszystko, co jego zdaniem było niebrytyjskie- mówi kurator wystawy, dziennikarz Bogdan Frymorgen.
Zaznacza on, że autor zdjęć miał "oczy szeroko otwarte". Naciskał spust migawki, gdy napotykał obrazy wywołujące w nim wstrząs lub przeżycie estetyczne. -Dlatego te kadry są tak odkrywcze. Widać w nich również liczne punkty odniesienia i życiowe doświadczenie autora, które zdobył mieszkając podczas wojny w Londynie czy później we frankistowskiej Hiszpanii. Jego zdjęcia są jak dawne ryciny , zaklinają czas- podkreśla Frymorgen, który od 2008 r. opiekuje się archiwum Howsona.
Fotograf powrócił z trzytygodniowego pobytu w Polsce z kilkunastoma rolkami zdjęć. Nie zostały one niestety opublikowane, gdyż nie powstał artykuł, któremu miały towarzyszyć. Bardzo krytycznie jako "obrzydliwy zbiór ponurych kadrów" oceniła je zaś attaché kulturalna PRL, która miała możliwość ich przejrzenia podczas towarzyskiego spotkania. Fotografie na blisko 50 lat trafiły do szuflady, jedynie kilka zostało opublikowanych.
-Geralda poznałem przypadkiem w Londynie, na urodzinach jego córki. „Byłem kiedyś w Polsce, robiłem zdjęcia”- rzucił na powitanie. To wystarczyło, by mnie zainteresować. Rozmawialiśmy przez resztę wieczoru. Tydzień później, w skromnym domu Howsona czekała na mnie herbata i kilka pożółkłych zdjęć. Dobrych zdjęć, ale tylko kilka. Poczułem rozczarowanie. Po chwili rozmowy Gerald podszedł do biurka i otworzył szufladę. „Tu jest więcej. Przeleżały tak 50 lat, najwyższy czas, by je wyjąć” - powiedział dotykając negatywów. Zamarłem. Przede mną leżał skarb.- opowiada Frymorgen.
Na wystawie znalazły się zdjęcia Krakowa, Nowej Huty, Warszawy i Lublina. Widzimy na nich obraz wciąż jeszcze w wielu miejscach zrujnowanego, ale powoli odbudowującego się kraju. Nowe budynki i domy towarowe wyrastają obok powojennych zgliszcz. Howsona przed wszystkim jednak interesowała atmosfera miast i ich mieszkańcy. Obserwuje ich życie codzienne, rejestrując szary tłum w kolejkach, poważne, często smutne twarze na ulicach czy pochodach pierwszomajowych. Nawet bawiące się dzieci nie mają w sobie typowej beztroski i radości życia.
Posępne wrażenie sprawiają także przytłaczające blokowiska powstającej Nowej Huty. Howson odwiedza również dawne dzielnice żydowskie. Poznaje ich dramatyczną historię fotografując pustkę okaleczonych ruin. Stara się jednak odnaleźć w PRL-owskiej rzeczywistości nutę optymizmu - barwne plakaty na zniszczonych murach, odbudowę Starego Miasta, rodzinne pikniki na trawie obok nowego Stadionu Dziesięciolecia czy kluby młodzieżowe, w których młodzi ludzie "nie odbiegali od ich rówieśników na zachodzie Europy".
Wystawie towarzyszy film dokumentalny będący zapisem rozmowy z Howsonem z 2012 r. oraz album z fotografiami artysty.
Gerald Howson urodził się w 1925 r. W młodości mieszkał w Londynie, gdzie przeżył też II wojnę. Potem został powołany do wojska i stacjonował m.in. w Palestynie. Później studiował malarstwo w cieszącej się uznaniem londyńskiej Chelsea School of Art. W 1954 r. wyjechał na dwa lata do Hiszpanii, gdzie poznawał historię wojny domowej. Po powrocie został fotoreporterem. W 1962 r. założył katedrę fotografii w Wimbledon College of Art, którą prowadził przez 30 lat. Napisał też kilka książek o wojnie domowej w Hiszpanii.
Wystawa "Gerald Howson - bardzo polska sprawa" będzie czynna do 31 grudnia br. W 2014 r. ma zostać również zaprezentowana w Londynie.
PAP/ml