- Wysokie drzwi. Zasuwka z łańcuszkiem lekko zgrzytnęła i patrzy na mnie niewysoki pan - tak o pierwszym spotkaniu opowiada Jan Stolarczyk, redaktor tekstów poety - Odwraca się w głąb mieszkania i mówi: "Wiesia, zobacz, za duży". Ale wpuścił mnie. Rozmawialiśmy godzinę, myślałem, że na tym się skończy. Ale pan Tadeusz poszedł do pokoju, przyniósł rękopis na kartce A4 i długie krawieckie nożyczki. Ciach, ciach, ciach przeciął kartkę wzdłuż. Dał mi połowę i powiedział: "To na dobry początek, żeby się Panu w głowie nie przewróciło".
Tak zaczęła się trwająca już od dwudziestu lat współpraca. Jan Stolarczyk tłumaczył w Dwójce, że Tadeusz Różewicz traktował swoje wiersze jak żywe organizmy. - Jest ostatnim chyba poetą, który nie używa maszyny do pisania. Ta więź wyraża się poprzez ruch ręki, która przenosi myśl i uczucie na papier - opowiadał przy okazji 90. urodzin poety.
Jednak Różewicz zmienił czasem swoje przyzwyczajenia - obsadkę zamienił na wieczne pióro, potem pisał długopisem. Poeta cały czas swoim zwyczajem przyglądał się bacznie temu, co się działo, i pisał nowe wiersze. W nich przyznawał czasem, że wolałby już poezję zachować w sobie i jak sam mówił - traktował zapisywanie jako czynność trochę biurokratyczną.
Posłuchaj także opowieści innych, którzy mieli okazję poznać Tadeusza Różewicza: historyka teatru Marii Dębicz, profesora Andrzeja Zawady z Uniwersytetu Wrocławskiego, poety Tadeusza Dąbrowskiego, który z rąk Tadeusza Różewicza otrzymał "Małe berło" - nagrodę Fundacji Kultury Polskiej.
Urszula Schwarzenberg-Czerny