Autor: Eugenia Lubkiewicz-Urbanowicz
Jest juz pora obiadu, a Póltorakowie wciaz czekaja na syna. Romek skonczyl lekcje o drugiej, jest juz czwarta, a jego wciaz nie ma i nie ma. Marta zaczyna sie niepokoic. Co chwila patrzy sie w okno, czy aby syn nie nadchodzi. Zbyszek narzeka na domowe menu. To juz kolejny dzien, kiedy znów musi jesc jarzynowa. Nie chodzi o to, ze zupa jest niesmaczna, ale ciagle jedzenie tego samego moze przyprawic czlowieka o utrate apetytu. Marta tlumaczy mu, ze nie ma czasu, zeby zajmowac sie domem i ze maz musi sie pogodzic z takimi porzadkami. Przynajmniej do czasu az nie znajda nowej gospodyni. Zaczynaja rozmowe o synu. Romek zaczyna dorastac i coraz trudniej nawiazac im z nim kontakt. Na pytania odpowiada pólslówkami, czesto robi sie opryskliwy.
Nagle sluchac w zamku szczek zamka. To wrócil Romek. Przywiozla go Zosia Tetera. Chlopak jest w samych kapciach, bo okazalo sie, ze w czasie lekcji ktos ukradl mu buty. Do tego wcale nie byly to stare zimowe buciory, ale nowe markowe adidasy, które ostatnio kupila mu Marta. Matka zaczyna sie wsciekac na syna, a Zbyszek stara sie ja uspokoic. W koncu stalo sie, co sie stalo i nic juz tego nie zmieni. Romek przeciez nie jest winny kradziezy. Po chwili chlopak ucieka do swojego pokoju i zostawia doroslych samych. Rozmawiaja o porzadkach panujacych w szkole. Marta uwaza, ze nie powinno byc tak, ze dziecko oddane szkole pod opieke, jest tam narazone na niebezpieczenstwa. Do tego jeszcze dochodzi wyludzanie przez nauczycieli pieniedzy od rodziców na korepetycje dla dzieci, o czym opowiadala Marcie Jola. Oczywiscie nie chodzi tutaj o Zosie, która jest solidnym i uczciwym pedagogiem, ale jednak zjawisko istnieje. Zosia obiecuje ten problem poruszyc na najblizszej radzie pedagogicznej. Zbyszek próbuje zaraz problem przeniesc na poziom ogólny. Uwaza, ze za takie zachowania odpowiedzialny jest „zanik wrazliwosci moralnej”, za który z kolei odpowiedzialni sa przede wszystkim politycy, którzy duzo mówia, ale podejmuja jedynie dzialania, które nie przynosza wlasciwie zadnych efektów.
Rozmowe przerywa dzwonek do drzwi. Zbyszek na chwile odchodzi, by zobaczyc, kto przyszedl. Okazuje sie, ze po wsi rozeszly sie juz wiesci, ze Teterowie szukaja nowej gospodyni i teraz naszla ich w domu pierwsza kandydatka. To Torunska, matka tego zlodzieja, który ukradl eksponaty z Muzeum Wsi. Zbyszek ma nadzieje, ze Marta jej nie przyjmie. Po cichu chcialby, zeby gospodynia zostala mloda Kurkówna. Marta wypowiada te mysl na glos i to juz wystarczy, zeby Zbyszek uciekl z pokoju. Nie chce sluchac dalej babskiego gadania.
Kobiety zostaja na chwile same. Marta znów narzeka na szkole, Zosia próbuje sie bronic, ale dyskusja szybko zostaje ucieta. Marte interesuje teraz najbardziej, dlaczego przyjaciólka wyslala Tetere do Borkowej. Janusz próbuje sie wkrasc w laski bylej zony. Ona jednak uwaza, ze nic to nie da, a wypadki ostatnich dni to raczej wyraz jej slabosci niz ocieplenia na dobre stosunków miedzy nimi. Marta jednak ma na dzisiejszy wieczór przebiegly plan. Kiedy wchodzi Zbyszek (zeby jakos uspokoic syna, gral z nim na komputerze) i proponuje wszystkim drinka, Marta zaraz podchwytuje propozycje i namawia przyjaciólke, zeby sie z nimi napila. Nie widzi problemu w tym, ze Zosia przyjechala samochodem – przeciez za chwile bedzie u nich Janusz i moze ja odwiezc. Ale to sie Zosi nie podoba, bo oznaczaloby to, ze Janusz bedzie dzisiejszej nocy u niej nocowac.
Wesole przekomarzanie przerywa wejscie Janusza. Mezczyzna opowiada o swojej wizycie u Borkowej. Zawiózl jej leki. Byla tesciowa przerazila go nie na zarty, bo powiedziala, ze po raz ostatni zgadza sie na takie drogie lekarstwa i nastepnym razem kupi sobie na bazarze tansze od sprzedawców zza wschodniej granicy. To moze byc bardzo niebezpieczne. Marta przypomina historie pacjentki, która przyjmowala to swinstwo i malo co nie umarla. Rozmowa przeskakuje z tematu na temat i znienacka przerywa ja dzwonek do drzwi. To kolejna kandydatka na gosposie. Tym razem idzie otworzyc Marta. Okazuje sie, ze kobiecie bardzo zalezy na pracy u Póltoraków, chcialaby ja jednak rozpoczac od wyprawy do sanatorium, skierowanie do którego wypisalaby Marta…