Papież podczas spotkania z włoskimi wolontariuszami i honorowymi dawcami krwi na placu świętego Piotra w Watykanie skrytykował bezproduktywne dyskusje w sprawie pomocy ubogim i potrzebującym.
- Dysponujemy tyloma informacjami i statystykami na temat ubóstwa i cierpień ludzkich. Istnieje ryzyko, że ludzie będą świetnie poinformowanymi, zniechęconymi widzami tej rzeczywistości albo że będzie się wygłaszać piękne przemówienia ze słownymi deklaracjami rozwiązań, ale bez zobowiązań wobec realnych problemów - powiedział. - Za dużo słów, za dużo i nic się nie robi - dodał.
Franciszek wyjaśnił, że często słyszy rozmowy o biedzie, cierpieniach i udrękach innych. Wówczas pyta dyskutujących, a co oni zrobili, by zmienić tę sytuację. W odpowiedzi słyszy zazwyczaj: "Ja, nic. Ja o tym mówię". - To niczego nie rozwiąże. Słyszeliśmy zbyt wiele słów. To, czego trzeba, to działanie - oświadczył.
Papież podkreślił, że zarzut bezczynności nie dotyczy przybyłych na plac ochotników z włoskich stowarzyszeń Misericordie oraz innych organizacji. Wyraził się z uznaniem o ich działalności i zaznaczył, że są organizacją ludzi świeckich, którzy dają świadectwo ewangelicznego miłosierdzia wobec chorych, ludzi w podeszłym wieku, niepełnosprawnych, nieletnich, imigrantów i ubogich.
Włoskie mizerykordia to pierwsze stowarzyszenia wolontariatu założone w Toskanii w pierwszej połowie XIII wieku. Bractwa te wytrzymały próbę czasu i istnieją do dziś, zrzeszając blisko milion osób, kobiet i mężczyzn.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk