Jerzy Nowosielski przez całe życie w swojej twórczości oscylował między malarstwem sakralnym i kobiecym aktem.
Jerzy Nowosielski znany jest przede wszystkim ze swojego twórczego podejścia w malowaniu ikon. Sam artysta nie dzielił malarstwa na świeckie i sakralne. Twierdził, że nawet martwa natura może mieć swój religijny wymiar. Zawsze podkreślał, że nie czuje się malarzem ikon, tylko po prostu malarzem. Nieortodoksyjność jego sakralnej twórczości brała się przede wszystkim z przekonania, że ikona nie powinna być powieleniem, bo wtedy nie różniłaby się od archeologii. Mawiał, że malarz nie może być "stróżem starożytności, trzeba (ikonę) dostosowywać do percepcji współczesnej".
Źródła swojej nieustannej fascynacji malarstwem ikonicznym tłumaczył pewnym wydarzeniem z wczesnej młodości, gdy w latach 30. zwiedzał Muzeum Ukraińskie: "Pierwszy raz spotkałem się z wielką sztuką w takim stężeniu i w takiej ilości. Wrażenie było tak silne, że tego spotkania nigdy nie zapomnę. Patrząc odczuwałem po prostu ból fizyczny... Nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej". Nowosielski przyznał też, że na wszystkich jego późniejszych artystycznych przedsięwzięciach to lwowskie doświadczenie odcisnęło swe piętno.
Drugim wielkim tematem twórczości malarza były kobiety. Te dwa tematy tylko na pozór są ze sobą sprzeczne. Ksiądz prof. Michał Janocha - gość audycji "Sezon na Dwójkę" - wyjaśniał, że Nowosielski odwoływał się do szerokiego pojęcia erosa - z ducha platońskiego, który jest czymś więcej niż tylko fizyczną miłością. W twórczości Nowosielskiego cerkiew i kobieta były dwoma symbolami "Królestwa Bożego na ziemi".
W jego obrazach widoczne jest zawsze pewnego rodzaju rozdarcie. Dr Irina Tatarowa zwróciła uwagę, że Nowosielski był wielkim pesymistą, który w czasie II wojny światowej stracił wiarę i z trudem ją odzyskał. Nastrojem jego dzieła rządzi manichejski dualizm – wieczne zmaganie się dobra ze złem, "walka anioła z diabłem, którego polem jest ludzka dusza". Przeczuciu końca cierpliwie przeciwstawiał filozoficzne patrzenie na wszystko "z punktu widzenia wieczności". Jego słynne stwierdzenie głosi, że "żyjemy w rzeczywistości z gruntu złej, zepsutej, a celem twórczości jest przezwyciężenie katastrofy grzechu pierworodnego".
Nowosielski odznaczał się także subtelnym poczuciem humoru zarówno w podejściu do ludzi, jak i własnej twórczości. W dwójkowych "Słowach po mroku" ks. Stefan Wysocki wspomniał, że kiedyś malarz poprosił o podarowanie mu własnej deski do krojenia. Malarz zwrócił ją potem pokrytą obrazkiem i powiedział: "nie sądzę, aby teraz ksiądz chciał na niej kroić sery". Z kolei Krystyna Czerni wspomniała, że artysta z upodobaniem zmieniał format i temat swoim obrazów i pewnego dnia wyznał, że właśnie namalował trzy metry brody świętego i teraz z przyjemnością powróci do małych martwych natur.
W "Sezonie na Dwójkę", którego gospodarzem była Hanna Maria Giza, o twórczości i stosunku do wiary mówili: ks. prof. Michałem Janochą i dr Irina Tatarowa. A w "Słowach po zmroku" artystę wspominali jego przyjaciele i znajomi: Krystyna Czerni (krytyk i historyk sztuki, autorka wielu publikacji poświęconych Nowosielskiemu, jego biografka – książka: "Nietoperz w świątyni" ukaże się na początku kwietnia), Andrzej Starmach (marszand i opiekun Nowosielskiego, historyk sztuki, właściciel Galerii Starmach), ks. Henryk Paprocki (teolog i duchowny prawosławny, przyjaciel Jerzego i Zofii Nowosielskich, partner wielu jego filozoficznych i teologicznych dysput), ks. Stefan Wysocki (wieloletni proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Wesołej, zaprosił Nowosielskiego do realizacji polichromii, witraży i aranżacji wnętrza w tym kościele), Stanisław Niemczyk (architekt, autor m.in. kościoła Świętego Ducha w Tychach; Nowosielski tworzył malarską aranżacje wnętrza świątyni), Joanna Rajkowska (artystka, studiowała malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie w pracowni prof. Jerzego Nowosielskiego w latach 1988-1993).
Aby dowiedzieć się więcej, kliknij odpowiednie ikony dźwięków w boksie Posłuchaj po prawej stronie.
(Lm)