Dużo mówi się o nadchodzącym końcu świata. Poprzednio tak duże natężenie tematów apokaliptycznych miał miejsce przed rokiem 2000. Czy dziś jesteśmy gotowi na koniec świata, czy wypatrujemy go i szykujemy się do niego?
Jak może wyglądać koniec świata - z punktu widzenia zarówno nauk przyrodniczych jak i nauk teologicznych? Co o apokalipsie mówi Kościół, a co nauka?
Jak kształtowało się przez wieki myślenie teologów o końcu świata, a jak fizyków czy astronomów? W jaki sposób dziś wyobrażamy sobie ten moment i na jaki czas wskazujemy możliwość jego nadejścia? Jakie mogą być tego przyczyny i czy człowiek może "przyśpieszyć" nadejść dni ostatecznych lub je "oddalić"?
Czy ma sens martwienie się nadchodzącym kresem i ewentualna próba wpłynięcia na ten czas? Co może być dla nas sygnałem, że koniec się zbliża? Czy nauki przyrodnicze i teologia mogą bez sprzeczności szukać odpowiedzi na pytania o ostateczność? Na czym polega specyfika opowiadania o sprawach ostatecznych w obu tych gałęziach nauki? Co zrobić, żeby te punkty widzenia się uzupełniały? Często przywoływane hasło końca świata jest chyba dobrą okazją, by to zagadnienie stało się bliższe nie tylko naukowcom, ale i zwykłym ludziom - czy z takiej pogłębionej refleksji można wynieść coś dla swojej codzienności?
(aud. arch.)