1 listopada to jedno z najważniejszych świąt polskich. Gościem specjalnego wydania Klubu Trójki w Dniu Wszystkich Świętych był filozof religii, prof. Zbigniew Mikołejko.
Przypomniał on, że tzw. cmentarze polne czyli budowane poza miastem pojawiły się w Polsce bardzo późno. Pierwsza nekropolia, która przypominała znane nam dziś miejsca pochówku powstała w Warszawie dopiero w roku 1762. Wcześniej ludzi dorosłych, księży i osoby zasłużone grzebano pod podłogami kościołów, a dzieci dookoła świątyń. Z tego powodu panował tam ogromny ścisk, a latem dookoła unosiły się nieprzyjemne zapachy.
Przez stulecia zmieniało się także nasze odczuwanie śmierci. - Kilkaset lat temu dzieci było mnóstwo, nikt nie pamiętał ich imion, a ich śmierć nie była żadną stratą. Nawet na dworach królewskich były one karmione odpadkami i chodziły w łachmanach. Niektórzy nie pamiętali nawet ile mieli potomstwa – mówił prof. Mikołejko.
W studiu Trójki szukano odpowiedzi na pytanie po co odwiedzamy groby naszych bliskich.
- Umarli są coraz bardziej cienkimi widmami w naszej pamięci. Dobrze, że w Polsce przychodzimy całymi rodzinami na cmentarze, bo dzięki temu oni nabierają życia i kolorów. Pamięć nie jest nam dana raz na zawsze, wymaga odżywienia. Umarli odżywiają naszego ducha – tłumaczył prof. Mikołejko. Dodał, że z czasem nasza pamięć o zmarłym blaknie, a grób staje się miejscem jej odnowy, bo razem z bliskimi możemy o nim porozmawiać.
Jak przypomniał gość Trójki, przed grobami gromadzimy się równie po to, aby poczuć wspólnotę. Poprzez nią realizujemy bowiem nasze człowieczeństwo. Stojąc nad mogiłami naszych bliskich czujemy z nimi więź. Przeżywamy wspólnotę bycia razem, wspólnotę rodzinną, a w szczególnych chwilach historycznych także narodową. - Podajemy umarłym ręce i mamy nadzieję, że oni podają ręce nam – mówił Mikołejko.
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku o 21.00.
Aby wysłuchać całej audycji wystarczy kliknąć " Śmierć to nie koniec" w boksie "Posłuchaj".
(miro)