Redakcja Programów Katolickich

Jerozolima moja miłość

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2012 10:00
Każdy kto był w Ziemi Świętej, po powrocie stamtąd już nie jest tym samym człowiekiem, co przedtem. Wcale nawet nie musi być to pielgrzymka, chociaż na pewno lepiej jechać z fachowym przewodnikiem.
Audio
Jerozolima
JerozolimaFoto: flickr.com/swallroth

Gdy czasem sumuję swoje życie, a mogę tak już powiedzieć, bo mam do tego prawo ze względu na wiek, to wydaje mi się, że jestem człowiekiem spełnionym. Bo cóż musiałabym zobaczyć, by jeszcze więcej doświadczyć? No, może nie znam Krakowa, byłam tam przejazdem. Ale od gór, poprzez jeziora, aż po morze poznałam Polskę jako tako. Byłam w Paryżu – w najlepszym okresie, bo w młodości. Odwiedziłam Lwów. Zobaczyłam Szwecję. Byłam w Rzymie, nawet na audiencji u papieża Jana Pawła II. Na mszy w jego kaplicy. Czeka jeszcze na mnie Hiszpania… ale to raczej bajka niż realia. No i byłam w Jerozolimie. Z małym wypadem do Betlejem. Jednym słowem – w miejscu narodzenia i w miejscu śmierci Pana Jezusa. Czy można się dziwić, że czuję się człowiekiem spełnionym i szczęśliwym? Ktoś powie – tylko tyle?

Mam z Jerozolimy kilka zdjęć, kilkanaście pocztówek, ale wystarczy jakiś mały obrazek w telewizji, żebym poczuła przyspieszone bicie serca. Nie wiem, czy i inni tak reagują. Ale gdy rozmawiałam z ludźmi, którzy tam byli, wszystkim jakby brakowało słów, by opisać, co przeżyli.

A oto fragment mojego zapisu z tamtego czasu, był rok 1995:

„W sercu starej części miasta – Bazylika Grobu Pańskiego. Kamienna i potężna, wewnątrz wiele poziomów i schody – w górę, w dół. Pośrodku – miejsce święte, Grób. Wejście przez niziutkie drzwi, dwa pomieszczenia, jedno za drugim. Oczekiwanie w kolejce. Krótka modlitwa, muśnięcie wygładzonego kamienia ręką i ustami. Zapach świec. Pospieszają, żeby wychodzić, bo późno i będą zamykać. Jeszcze choć chwilę – obok, na ławce, moment skupienia. Tak, jestem TUTAJ.

Jezus chodził po tej ziemi, wśród takich ludzi, przekupniów, przechodniów, zwierząt. Teraz są tu samochody, ale ludzie podobni – gonią, tłoczą się, wołają, spierają się, gdzieś pędzą za swoimi sprawami, wloką za sobą dzieci.

Za miastem wzgórza ciągną się dziesiątkami kilometrów. Wysuszone, z nikłą roślinnością, ale są też i bogate, zadbane, rolnicze tereny, które podwajają i zwielokrotniają plony. Ziemia odpłaca się za troskliwą pielęgnację.

Wszędzie kamienie, z których powstają później drogi i domy. Domy dające chłód i chwilowe bezpieczeństwo.

I znów Jerozolima. Wielki mur, otaczający starą część miasta. Bramy, przez które przelewa się falami tłum, który wsiąka później w kręte uliczki, by powrócić po kilku godzinach do swoich autokarów.

Zmęczenie jest straszne, a nie chce się odchodzić. Nie chce się wyjeżdżać. Nie chce się opuszczać tego miejsca. Już nigdy nie chciałoby się stąd odejść.”

Z perspektywy dnia dzisiejszego dodam jeszcze – że gdy się wyjechało stamtąd, to chciałoby się powrócić. Za wszelką cenę.

A jeśli chodzi o cenę, to właśnie zaczęłam zbierać pieniądze na pielgrzymkę do Ziemi Świętej dla mojej wnuczki. Ona jest przecież przedłużeniem mojego życia.

Elżbieta Nowak