Ciekawą dyskusję mogłoby chyba wzbudzić pytanie co jest dziś centrum czy głównym nurtem polskiej muzyki folkowej. Nie mam jednak wątpliwości, że płyta, o której mowa poniżej, to rzecz spoza owego głównego nurtu. Potwierdzająca przy okazji, że warto – przynajmniej raz na jakiś czas – posłuchać muzyki mieszczącej się gdzieś poza gatunkowymi schematami. Mowa tu o krążku Kołysz się, kołysz z ludowymi melodiami w opracowaniach Zuzanny Koziej, nagranej przez chór Astrolabium pod dyrekcją Kingi Litowskiej z dyskretnym, choć zarazem bardzo wyrazistym, towarzyszeniem instrumentalnym Tomasza Drozdka.
Nie jestem znawcą muzyki współczesnej (choć jej słuchaczem, tak), nie będę wiec udawał, że analizuję wspomnianą płytę z pespektywy muzykologicznej, na którą niewątpliwie zasługuje. Ze względu na swą formułę jest to jednak dzieło, któremu można się przyglądać także w perspektywie muzyki interpretującej tradycję czy folkowej. I ta właśnie perspektywa pozwala mi na napisanie kilku zdań. Zwłaszcza, że płyta jest prawdziwie urzekająca w swej bezpośredniości, w swym artystycznym wyrazie – pozbawionym koturnów, a zarazem jakże dalekim od konwencji „za wszelką cenę lekkiej łatwej i przyjemnej”.
Nie trzeba chyba przypominać, że polska muzyka wiejska, również ta wokalna, inspirowała wielu wybitnych kompozytorów. Nie sięgając już nawet do „dyżurnego” przykładu Chopina wspomnieć można choćby Karola Szymanowskiego, Witolda Lutosławskiego, Wojciecha Kilara czy Zygmunta Krauzego, by poprzestać na kilku ledwie przykładach. W tym kontekście propozycja chóru oraz kompozytorki Zuzanny Koziej nie jest niczym rewolucyjnym. Po pierwsze jednak: nie zawsze musi chodzić o rewolucje, po drugie: cieszyć powinien każdy zwrot w kierunku muzyki ludowej – zwłaszcza, gdy przynosi bardzo przekonujące efekty artystyczne. Po trzecie wreszcie: wprzęgnięcie w całość instrumentarium (i myślenia) typowego dla muzyki etnicznej, folkowej jest jednak pewnym novum. I to znakomicie wpasowującym się w całokształt tej muzyki.
Na płytę składają się opracowania trzynastu tematów (w większości dobrze znanych wielbicielom muzyki tradycyjnej, ale i tej folkowej) z Lubelszczyzny, Rzeszowszczyzny, Wileńszczyzny, Kurpi, Zamojszczyzny. Rzecz całą kończy pieśń Wianku, wianeczku, której tekst zaczerpnięty został z ludowej tradycji, ale kompozycja jest już autorstwa Zuzanny Koziej. W piękny i symboliczny sposób podsumowuje całość.
Fascynującą rolę odgrywa tu Tomasz Drozdek. Jest równoważnym partnerem chóru, a jego instrumentalne interwencje nie tylko komentują czy dopełniają brzmienie całości, ale w znacznej mierze to on kreuje ów specyficzny klimat, unoszący się nad całą płytą. To granie z jednej strony pozwalające na skojarzenia z estetyką „dawnego folku”, z drugiej – bardzo współczesne w swej otwartości, wielowymiarowości i absorbowaniu elementów typowych dla różnych kultur – i wielu muzycznych stylów. Czasami dyskretne, kiedy indziej niemal pierwszoplanowo współtworzą brzmienie poszczególnych utworów.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Drozdek jest multiinstrumentalistą i zbieraczem tradycyjnych instrumentów z całego świata – co powala mu w tak przekonujący sposób kreować oryginalną kolorystykę tej muzycznej opowieści. Drozdek znany jest publiczności m.in. dzięki swej błyskotliwej obecności w spektaklach grupy Mumio. Od lat tworzy jednak swój autorski projekt T.Etno. Na koncie ma solowe płyty (m.in. Dźwięki [z] krypty na DVD oraz [u]Twory na CD), ale i kooperacje z szeregiem innych wykonawców. O różnorodności jego artystycznych poszukiwań świadczyć może lista artystów, z którymi w minionym czasie współpracował podczas realizacji ich albumów. Byli to m.in. Renata Przemyk & Dagadana – Vera to ja, Tomasz Budzyński – Pod wulkanem, L.U.C. and Rebel Babel Music Orchestra – Chłopi, Habakuk – Regrowth czy Beltaine – gościnnie na płycie Miusjik. Chyba sprzyja mu sytuacja, gdy ogranicza go formuła, gdy musi wpisać się z bogactwem i ekspresją swego wykonawstwa w kameralną konwencję – tak, jak na omawianej tu płycie.
Oczywiście – nie może być inaczej – znamy te utwory z oryginalnych wykonań ludowych mistrzów, ale nie ma chyba potrzeby ich tu zestawiać. Ciekawsza może być uwaga, że wiele z nich było interpretowanych przez artystów kojarzonych ze sceną folkową, co aż kusi do porównań, a przynajmniej skojarzeń. Chór Astrolabium i Tomasz Drozdek i w takich porównaniach wypadają bardzo ciekawie. Ich konsekwentny, spójny pomysł z respektem traktujący źródłowy oryginał, a zarazem wzmacniający przekaz poprzez znamię autorskiej interpretacji, pozostaje intrygującą wypowiedzią Co zrozumiałe, wytrącone ze swego pierwotnego środowiska pieśni te gubią swoją naturalność, „endemiczność”. Nie tracą jednak blasku i wiarygodności. W tym nowym kontekście są zatem opowieścią nieco w cudzysłowie, ale godną zasłuchania. Zostają poddane swoistemu eksperymentowi, ale jest to eksperyment bardzo udany, również dlatego, że wynika z szacunku do owych pieśni.
Tomasz Janas
Kołysz się, kołysz – melodie ludowe w opracowaniu Zuzanny Koziej,
wykonawcy: chór Astrolabium pod dyrekcją Kingi Litowskiej oraz Tomasz T.Etno Drozdek
(wyd. Dux)
Ocena: ****
***
Więcej recenzji - w naszym dziale Słuchamy.