Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Mazurka, czyli praca z tradycją

Ostatnia aktualizacja: 12.02.2024 08:00
Przyznam, że dla mnie historia tej płyty zaczyna się jakieś kilkanaście lat temu, kiedy to Marcin Pospieszalski – wybitny muzyk, kompozytor, aranżer – był przewodniczącym jury na festiwalu Nowa Tradycja. Pamiętam zdarzenie, które z biegiem czasu nabrało charakteru anegdoty, a w którym uczestniczyłem. Po którymś dniu koncertowych zmagań, na parkingu przed budynkiem Radia, Pospieszalski zaczął podśpiewywać jakąś z ludowych melodii i nagle zawołał: „zresztą, poczekajcie”, wyjął z bagażnika swego samochodu skrzypce i wykonał kilka tradycyjnych tematów. Nie było w tym nic z taniego grepsu, był wyraz niekłamanej pasji.
Okładka płyty Mazurka Jazz Impressions
Okładka płyty Mazurka Jazz ImpressionsFoto: mat. promocyjne

Piszę o tym nie tylko dlatego, by „usprawiedliwić” czy uwiarygodnić folkowe motywacje artysty, kojarzonego z różnymi formami muzycznej aktywności. Ale dlatego, że był to wówczas bezpretensjonalny gest kogoś zakochanego (tak, to chyba dobre słowo) w wiejskiej muzyce centralnej Polski. Ale też w tamtym czasie, mniej więcej, zaczęła dojrzewać koncepcja nagrania takiego albumu – i wtedy też powstała pierwsza część nagrań! Ich realizację dokończono po jedenastu latach (!), w 2022 roku. Ów gest artysty, który pozwala takiej muzyce czekać ponad dekadę na upublicznienie, jawić by się mógł jako próba zweryfikowania tego czy pomysł się nie zestarzał. Okazuje się, że upływający czas nie pozbawił tej muzyki żadnych walorów, a fakt realizowania nagrań w tak dużym odstępie w żaden negatywny sposób nie odbił się na spójności, integralności całego materiału. Wydaje się jedynie, że w ciągu tej ponad dekady, środek czy centrum folkowego czy „około tradycyjnego” muzykowania przesunęły się nieco w kierunku, upraszczająco mówiąc, „tradycjonalizmu”. I również w tym kontekście muzyka Pospieszalskiego i jego partnerów może być interpretowana jako swego rodzaju (zapewne nieświadome, niecelowe) rzucenie wyzwania takim tendencjom czy intuicjom – stawia bowiem w tak znaczącej mierze na osobowość wykonawców, interpretatorów, na obezwładniającą siłę autorskiej wizji. Płyta ta bowiem pokazuje co to znaczy „praca z tradycją”, choć, oczywiście, nie oznacza, że inne sposoby czy metody są złe.

Unikalność Radomskich mazurków, bogata rytmika ze swoistym rodzajem rozkołysania, kwartolowe melodie na tle trójdzielnej rytmiki zdobione w jedyny mistrzowski sposób, zrobiły na mnie ogromne wrażenie i można powiedzieć, że zmieniły moje postrzeganie muzyki tradycyjnej. Marcin Pospieszalski

Autor przyznaje w kontekście tego albumu jak ważne były dla niego, w okolicach roku 2008 osobiste spotkania i odkrywanie muzyki wiejskiej, tradycyjnej z centralnej Polski. Pisze: „Obecni byli mistrzowie: z jednej strony Jan Gaca, Czesław i Józef Pańczak, z drugiej Adam, Stanisław i Józef Tarnowscy. Unikalność Radomskich mazurków, bogata rytmika ze swoistym rodzajem rozkołysania, kwartolowe melodie na tle trójdzielnej rytmiki zdobione w jedyny mistrzowski sposób, zrobiły na mnie ogromne wrażenie i można powiedzieć, że zmieniły moje postrzeganie muzyki tradycyjnej”. I właśnie bezpośrednio z tego zachwytu zrodziła się fascynująca muzyka wypełniająca tę znakomitą płytę. Wszystkie zamieszczone na niej utwory swe źródło mają właśnie tam. Krążek wypełniają niemal wyłącznie tradycyjne tematy, które – inspirowane graniem Adama Tarnowskiego i Jana Gacy – zostały jedynie (aż!) opracowane przez Pospieszalskiego. I tylko wieńczący całość utwór o znaczącym tytule Melancholy a la kujawiak to autorska kompozycja lidera.  No, ale też partnerów do tej niezwykłej podróży wybrał sobie szczególnych. Dla niektórych słuchaczy pewnie mogłoby być zarzutem, że to „dżezmeni”. Ale to artyści o szczególnej wrażliwości, szczególnej czułości na muzyczne niuanse, którzy podejmowali wiele muzycznych przedsięwzięć – i wielorakie tradycje są im bliskie.

Sam Marcin Pospieszalski to przecież twórca o wspaniałym dorobku. Choć w wielu nagraniach był „tylko” gitarzystą basowym (bo przecież grywał także na skrzypcach, cymbałach, śpiewał w chórkach) lub producentem, trudno przecenić jego znaczenie dla szeroko rozumianej polskiej sceny muzycznej – również tej folkowej czy „około tradycyjnej”. Był jedną z ikonicznych postaci kręgu Young Power, czyli nowego jazzu lat 80. Grał nie tylko w tej orkiestrze (Young Power), ale też m.in. we Free Cooperation, D-Box, Green Revolution, a przede wszystkim grupie Tie Break. Współpracował ze Stanisławem Soyką, występował w zespołach 2 Tm 2,3, Deus Meus, New Life’M i oczywiście rodzinną kapelą Pospieszalskich, dla której folk czy world music jest jednym z elementarnych punktów odniesienia.  A to oczywiście tylko niektóre jego muzyczne aktywności. Jak wspomniałem był też przez kilka lat przewodniczącym jury na festiwalu Nowa Tradycja, był też jurorem w konkursie Stara Tradycja. Wśród wykonawców, którym towarzyszył jako muzyk czy producent byli m.in. Adam Strug czy grupa Wernyhora. Teraz nagrał bodaj najbardziej folkową – i najbardziej autorską płytę w swej bogatej dyskografii.

Współtworzą ten jego muzyczny przekaz znakomici: bracia Mateusz i Jan Smoczyńscy oraz Frank Parker – artyści naprawdę nieprzypadkowi. Skrzypek Mateusz Smoczyński – grający tu sporo fantastycznych, frenetycznych partii, szukających inspiracji i w jazzie spod znaku Zbigniewa Seiferta, i w muzykowaniu ludowych mistrzów – w swym przebogatym dorobku poza płytami nagrywanymi z bratem i własnymi, również całkiem „poważnymi” kompozycjami – ma na koncie też choćby granie w słynnym Atom String Quartet (nagroda na Nowej Tradycji!) czy autorski (też nie wolny od tradycyjnych wpływów) album Berek. Pianista i realizator nagrań Jan Smoczyński – wielce ceniony muzyk i producent – pośród dziesiątek płyt, nad którymi pracował ma również te nagrywane z zespołami Babooshki czy Incarnations. Wreszcie perkusista Frank Parker w swym obfitym bio – oprócz grania z artystami pokroju Patricii Barber czy Kurta Ellinga – ma m.in. granie we wspomnianym Tie Breaku czy grupie Dagadana. Nie miejsce tu na przybliżenie dokonań każdego z nich, pozostańmy przy tych przykładach. To nie tylko muzycy o wielkim dorobku, ale też artyści bardzo świadomi i otwarci. Zatem nawet jeśli określilibyśmy muzyczny język płyty jako jazzowy, to nie byłoby jej gdyby nie folk, tradycja, spotkanie z mistrzami – i zachwyt nad ich przekazem. Ten zachwyt przełożył się na fantastyczną płytę.

 

Tomasz Janas

 

Marcin Pospieszalski Quartet,

Mazurka Jazz Impressions

[Fundacja Muzyki Niezależnej]

Ocena: ****/1/2 (czyli 4,5)

 

Tomasz Janas

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 


Czytaj także

Kobieca siła i pogotowie dla duszy. Laboratorium Pieśni na płycie "Hé oyáte"

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2023 08:00
Minęło już trochę czasu od chwili ukazania się najnowszej płyty zespołu Laboratorium Pieśni. Dobrze więc wrócić do niej po tych kilku miesiącach. Okazuje się bowiem, że z upływem czasu muzyka ta nie traci swych walorów, w jakiś sposób wręcz rośnie, dojrzewa w słuchaczu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Łagodny trans, głęboki trans

Ostatnia aktualizacja: 05.12.2023 08:00
Jeśli płyta zespołu TRANSatlantyk jest niezwykła i godna wielkiego zainteresowania, to z uwagi na jej walory muzyczne, kompozycyjne, wykonawcze; ze względu na spójny pomysł – brzmieniowy, aranżacyjny, a w jakimś sensie i, powiedzmy, filozoficzny.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Podsumowanie roku 2023: Tomasz Janas

Ostatnia aktualizacja: 30.12.2023 18:00
Wybór trzech najlepszych, najciekawszych, najbardziej poruszających płyt roku w kręgu muzyki inspirowanej tradycją, to dla mnie zadanie piekielnie trudne. Przede wszystkim dlatego, że minione 12 miesięcy obfitowało, znów, w mnóstwo znakomitych albumów.
rozwiń zwiń