Niemało etnografów i historyków to ekscytujące wyzwanie podejmowało. Z różnym skutkiem. Mapa meandrowania kulturowego w tym zakresie, rozciągnięta na obszarze Europy - przecież wielkim - oraz na osi czasu - przecież nie wiadomo skąd się zaczynającej - jest daleko bardziej pogmatwana niż hafty Miao.
Wg Lindego "nogi chodzą mu po kolędzie" znaczy "plączą mu się". Warto więc choć trochę rozplątać te nogi i spróbować zebrać pokrótce garść najważniejszych, najciekawszych czy najrzadziej podważanych ustaleń (bo niepodważanych chyba nie ma).
W źródłach pisanych pierwszy raz słowo kolęda pojawia się w 1422 roku jako określenie daniny na rzecz duchowieństwa. Pierwszy tekst pieśni bożonarodzeniowej pochodzi z 1424 r., ale nazwa kolędy na określenie takiej pieśni pojawia się dopiero w XVI w.
Najpierw jednak może nie od rzeczy będzie, by na sprawę spojrzeć z szerszym dystansem, odwołać się do Inuitów, najdalej wysuniętej na północ kultury. Otóż wyjątkowo długą zimę o zabójczych mrozach i nie łaskawszych ciemnościach spędzali oni tradycyjnie w igloo. Po porze cieplejszej kiedy to, będąc w rozproszeniu zbierali zapasy, przed zimą skupiali się w większe gromady i budowali całe zespoły budowli - igloo mieszkalnych oraz igloo gospodarczych, połączonych tunelami, tak by nie musieć w ogóle wychodzić na zewnątrz, o ile to nie było absolutnie konieczne. Prowadzili wtedy wyjątkowo intensywne, bogate w obrzędy życie społeczne, sprawowali rytuały, prowadzili życie duchowe i miłosne, by tak rzec, na potęgę.
Pamiętając o proporcjach, czyż nie podobnie przebiegała zima w naszych szerokościach geograficznych, w tym w tradycyjnej kulturze polskiej? Począwszy od przesilenia zimowego, które przypada na 20-22 grudnia (do którego przygotowywano się powoli od jesiennych dziadów), świętowano nowy rok astronomiczny, a potem nowy rok wegetacyjny. Trwały zmagania karnawału z postem. Czas ten zaczynał się wymianą darów czyli kolędowaniem zimą, a kończył kolędowaniem wiosną. Kolędowanie oznaczało intensyfikację życia społecznego, ale nie tylko. Koło darów miało wymiar ludzki i kosmiczny. Szczodroba - towarzyszki jej ludzkość i łaskawość. My z bogiem szczodrze, on też szczodrym się nam stawi i łaskawym. Czas od Bożego Narodzenia do Trzech Króli nazywał się Gody. Wypełniały go święte wieczory, w czasie których zbierano się z krewnymi i sąsiadami, oczekując kolędników.
Chodziły dzieci, chodziła starsza młodzież – panny i kawalerowie. Ci ostatni obkolędowywali też w każdym domu najstarszą pannę, życząc jej znalezienia kawalera i zamążpójścia. Zapusty to był z kolei czas wesel. Większość wesel odbywała się zimą, właśnie wtedy oblubieniec oblubienicy daie i ona iemu dar składa. Dla kawalerów był to rodzaj inicjacji w wymiarze społecznym i transcendentnym, po raz pierwszy w życiu spełniali obrzęd, wchodzili w rolę sakralną. Składali życzenia gospodyni i gospodarzowi - wyjdźże, wyjdźże gospodarzu Bóg się szerzy w twym podwórzu. Szerzy się, czasem szczyrzy, czyli jest obecny, powiększa, rozmnaża. A słowa miały moc sprawczą.
Notabene według Heleny Kapełuś słowa szczodry [prasłowiańskie szczedr], szeroki i szczery [prawdopodobnie od greckiego skeirs] są znaczeniowo bliskie, występują u wszystkich Słowian. Czasownik szerzy się i przymiotnik szeroki zawierają najpewniej dawne pojęcie nieograniczonej przestrzenią wszechobecności Boga. Ten drugi używany odnośnie personifikacji sacrum wyszedł już dawno z użycia, choć jeszcze 50 lat temu Jerzy Śliziński zanotował na Podhalu „dzisiok pust od Syćkik Serokik” czyli post na Wszystkich Świętych. Mówimy szczere pole czyli rozległe i jednolite, nawet bez dzikiej gruszki na środku. Mówimy szczere złoto czyli czyste, bez domieszek. A od złota dawne ludowe kolędy aż się świecą i mienią. Świecą turze i jelenie rogi, "świnie ryją pod leliją i wyryły złota bryły", "a na dachu gołąb grucha i wygruchał bryłę złota", "złoty płużek orze" itp. Z tego złota złotnik odlewa kielich dla Jezusa, Maryi i Świętych. Zapewne można tu mówić o toposie kulturowym, snuć paralele między kolędnikami a argonautami, z wyprawą po Złote Runo do Kolchidy czy poszukiwaniem Świętego Graala.
Na złoto malowali rogi zwierząt ofiarnych starożytni Rzymianie, u których nazwę kalendae nosił pierwszy dzień każdego miesiąca, a kalendae styczniowe świętowali szczególnie, odwiedzając się i obdarowując wzajem. Być może stąd rozszerzył się na Europę i przeszedł do Słowian ten zwyczaj. Chociaż nic nie wiadomo, czy kiedyś u nas takim słowem to nazywano. Biegają dziatki po Nowym Lecie i przyjaciele dają sobie Nowe Lato pisał Jan Herburt za czasów Zygmunta Augusta. Dzieci chodziły też "po szczodrakach", za życzenia dostawali szczodraki czyli wypieki w kształcie zwierząt czy człowieka, później w formie podkowy czy rogala. Jak mówiła Anna Malec szczodrok musi być zakręcony, ino dobrze zakręcony.
Z drugiej strony Samuel Linde pisze za Popowem: Kаледà to imię bożka Kiiowskiego, który był mianym za boga świata, iak Ianus u Rzymian; w Kiiowie świątkowano mu 24 grudnia z weselem i biesiadowaniem, czego ieszcze ślady w igrach, tańcach, pieśniach. Kult Janusa jako światła i słońca w Italii pochodził jeszcze z czasów przedetruskich i nie był importem greckim. Imię jego pochodziło od ianua (brama, drzwi, wejście), kojarzono je także z czasownikiem irruo (wchodzić, wjeżdżać). Obdarowywano się wtedy m.in. wypiekanym z mąki ciastkiem zwanym ianual.
W źródłach pisanych pierwszy raz słowo "kolęda" pojawia się w 1422 roku jako określenie daniny na rzecz duchowieństwa. Pierwszy tekst pieśni bożonarodzeniowej pochodzi z 1424 r., ale nazwa kolędy na określenie takiej pieśni pojawia się dopiero w XVI w. Pieśni bożonarodzeniowe, dawniej rotuły, czy symfonie, a później kantyczki i pastorałki, które dzisiaj najchętniej śpiewamy, to pieśni pierwotnie nieludowe. Ale to już inna historia.
Przy okazji może warto zasiać sobie w ogródku szczodrzeniec?
Remek Hanaj
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.