Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Witamy w 2020 roku

Ostatnia aktualizacja: 09.01.2020 12:35
Postanowienia noworoczne zrobione, a może już z nich pośmiane? Bo chyba jedno i drugie stało się swego rodzaju rytuałem noworocznym (choć kto wie, czy nie wygrywają jednak podsumowania, ogłaszanie, że żadnych podsumowań nie będzie, oraz obstawianie miejsca „Brothers in Arms” w Trójkowym Topie Wszech Czasów).
Kobieta przy biurku, 1936.
Kobieta przy biurku, 1936.Foto: Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Rytualnie więc postanowiłam napisać felieton o tym zwyczaju, choć większość postanowień pewnie została już zarzucona, sklepy zrobiły inwentaryzacje, pracownicy powrócili na stanowiska i weszliśmy z okresu liminalnego, w którym nie do końca wszystko jeszcze wróciło na swoje miejsce, w tryb codzienność.

Tomasz Stawiszyński, autor, którego zdecydowanie warto czytać i słuchać, bo dostarcza regularnie tzw. reality checków, pisze, że postanowienia to złudny, a niebezpieczny haj*. Mówi o tzw. syndromie fałszywej nadziei, którego ofiarą pada wielu z nas - o liczeniu na życiowe przełomowe punkty, po których wszystko ma się zmienić na lepsze. Mój kolega po mózgu i piórze trafnie diagnozuje niebezpieczeństwo kryjące się w takim rewolucyjnym myśleniu i wyjaśnia, dlaczego lepiej nie pokładać nadziei w znaczących datach - ale jest on filozofem, więc musi bywać bezlitosny jak światło jarzeniówki, a tymczasem dolą etnologa jest - jak śpiewał Artur Rojek - brać życie, jakim jest i rozpoznawać wzory kultury, które mimowolnie powtarzamy. No to spróbujmy.

Jak uczono nas na zajęciach, Mircea Eliade przekonywał, że - w dużym uproszczeniu - każdy mit jest mitem początku. Większość tych opowieści mówi o powstaniu kogoś lub czegoś, odtwarzając schematy z mitów kosmogonicznych. Punkt początku jest nasycony znaczeniem i obietnicą, nie dziwi więc, że ku niemu ciążymy: oto możemy zacząć naszą historię na nowo, zacząć z czystą kartą. To uczucie zbliżone do pierwszych dni roku szkolnego, gdzie początkowe lekcje jeszcze mają organizacyjny charakter i trwają krótko, ale można z ciekawości nurkować w podręcznik i zaczynać ładnie prowadzić zeszyt (co dzieje się później, to inna historia). Stąd entuzjazm podejmowania postanowień, który jednakże rozczarowująco szybko i powszechnie się wypala: według badań z 2007 roku 88% osób przyznawało, że nie udawało im się osiągnąć zamierzonych celów. Podobno zapału wystarcza zazwyczaj na niecałe dwa tygodnie.

Spróbujmy jednak spojrzeć na zjawisko nieco bardziej z lotu ptaka. Co jeśli, jak mawiają programiści, „it’s not a bug, it’s a feature”? Co jeśli ludzie w rzeczywistości wiedzą, że postanowienia noworoczne to jest gest wysłany gdzieś w przestrzeń, którego losem jest pozostać porzuconym na wieczne niespełnienie, że jest jak fatyczna funkcja mowy - grzecznościowe komunikaty, na które oczekuje się odpowiedzi w postaci równie niezobowiązującej i utartej formułki, ponieważ ich celem jest rytualne podtrzymanie kontaktu i potwierdzenie więzi (czyli to, że pytając „Co słychać?”, ludzie często nie spodziewają się wcale szczegółowej odpowiedzi, tylko „OK” albo „Stara bieda”). Być może jest to zjawisko z kategorii, którą nazywa się czasami klejem społecznym, ponieważ pozwala ludziom dzielić podobne doświadczenia, nadzieje i potknięcia. Przegrywać w końcu też jakoś milej, gdy nie jesteśmy sami.

Być może warto byłoby spojrzeć na niepowodzenia z noworocznymi postanowieniami jak na rodzaj rytualnej porażki, która pozwala osiągnąć coś wprost przeciwnego do fałszywej nadziei - konstrukcję autoironicznego bufora wobec rzeczywistości („Polacy, nic się nie stało…”), orkiestrowane niepowodzenie, które w istocie ma pełnić rolę zabezpieczającego zaklęcia. Gdy spojrzeć na rytuał postanowień z tej strony, zwłaszcza w kontekście licznych memów (a memy są przecież dzisiejszą mową ulicy), które przepowiadają nieuchronną porażkę, spisywanie noworocznych planów wydaje się działaniem z przegraną wpisaną w koszta. I niezależnie od tego, czy Wasze plany udadzą się czy nie - pomyślnego 2020!

PS. Ja zrobiłam sobie postanowienie, ale chyba się nie liczy, bo to postanowienie, które miałam już dużo wcześniej w 2018 i nawet podjęłam kroki w celu realizacji, więc wyłamuję się nieco z zasad, ale nie chciałam odmówić sobie przyjemności uczestnictwa w tym nieco banalnym małym rytuale przejścia - żeby nie było, że szewc bez butów chodzi.

Olga Drenda

*  (https:\/\/www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,25555472,stawiszynski-nedzy-postanowien-noworocznych-to-najgorszym.html)

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy. 

Czytaj także

Harmonia familiaris

Ostatnia aktualizacja: 01.01.2020 16:00
Nie dziwi nas chyba, że dojrzali twórcy próbują stworzyć własną opowieść, własny mit. Że inspiracją bywa dla nich ludowa tradycja, a partnerami – najbliższa rodzina.
rozwiń zwiń