Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Kariera. Opowieść malarza

Ostatnia aktualizacja: 16.04.2020 09:23
To było w 1983 roku. Niedawno kupiłem starą chałupę na wsi. Siedziałem tam sam bez wody i klozetu i oczywiście telefonu. Jeździłem wtedy nagrywać muzykantów i malowałem.
Zofia Kucharczyk ogląda obraz Andrzeja Bieńkowskiego. Ambasada Muzyki Tradycyjnej, Warszawa 2018 .
Zofia Kucharczyk ogląda obraz Andrzeja Bieńkowskiego. Ambasada Muzyki Tradycyjnej, Warszawa 2018 .Foto: Dorota Murzynowska

Któregoś popołudnia popijałem przed domem piwo, kiedy zajechał moją polną drogą piękny srebrny jaguar. Wtedy to było coś! Wysiada wymuskana para właścicieli galerii ze Szwajcarii. Domyślam się, kto ich przysłał, i mam przekonanie, że nic z tego nie wyjdzie. W domu nic nie mam, żeby ich poczęstować (jest stan wojenny), więc samobójczo proponuję, żeby posłuchali nagrań, które zrobiłem wczoraj. Nastawiam nagrania Józefa Piecyka, znanego jako Mendelek. Państwo wysłuchują grzecznie, ale już twarze im się nieco wydłużają. Potem pokazuję ostatnie obrazy z portretami muzykantów. Czuję, że im się okropnie nie podobają. A do tego na pastwisku przy domu pasie się wielki wieprz. Wygląda okazale w rozpylonym świetle wieczoru. Mimowolnie przykuwa naszą uwagę. A tu podbiega do niego skoczny kundelek i zaczyna go kopulować… a wieprz spokojnie się pasie. Państwo zbledli i zaczynają się żegnać, mówiąc, że było bardzo interesująco etc. Pewnie zadawali sobie pytanie, czy tutaj to zawsze tak…

Muzykanci, którzy mnie odwiedzali, przyjeżdżając z domów pełnych odpustowych świętych obrazków, mieli nie lada problem, widząc wiszące na ścianach moje płótna. Najpierw upewniali się, czy to moje. Potem milkli. Tylko kiedyś sąsiad na wsi mnie zapytał: „Panie Andrzeju, tak patrzę, że pan tylko maluje i maluje, to kiedy ma pan czas pracować?”. A skrzypek Piotr Gaca obraził się na mnie za portret. Musiałem go ułagodzić flaszką.

I taka kapitalna scena: miałem w remizie we wsi Glina (tam, gdzie mieszkali członkowie kapeli braci Metów) wystawę malarstwa. Pierwszą odwiedzającą była śpiewaczka Józefa Sobolewska. Oglądała starannie prace, czytała tytuły, zakładając okulary. Dyskretnie z boku ją obserwowałem. Doszła do obrazu o tytule „Opowieść o straszliwej sile sexu”. Założyła okulary i starannie przeczytała tytuł raz i drugi, i przerażona odwróciła się, żeby sprawdzić, czy ktoś jej nie przyłapał na czytaniu takich bezeceństw. Niestety zrezygnowała z dalszego oglądania wystawy. Dla wyjaśnienia - ten tytuł był błazeńsko-alegoryczny, z erotyką nie miał nic wspólnego (niestety). Jak widać na załączonym obrazku, malarze-etnografowie nie mają łatwego życia i ze zrozumiałych powodów nie robią błyskotliwych malarskich karier.

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Tadeusz Lipiec

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2020 08:58
Stałem przed kościołem, bo nie dostałem się do środka. Wiał silny lodowaty wiatr, jego podmuchy wyrywały ludziom wiązanki kwiatów z rąk. Ale dobrze słyszałem kazanie księdza. I to była nowość, mówił o Tadeuszu Lipcu jako o wybitnym muzykancie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Guślarze

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2020 10:14
Do tej pory nie mam jasnego poglądu na ten temat. Trudno mi było oddzielić fakty od fantazji, a do tego nie ułatwia sprawy obowiązujący na wsi zakaz mówienia obcym o ważnych sprawach wspólnoty.
rozwiń zwiń