Wiosenny lockdown w 2020 roku sprawił, że dla wielu świat stanął w miejscu. Ci, co mieli plany, musieli je zmienić lub całkowicie z nich zrezygnować. W badaniach przeprowadzonych przez Muzeum Etnograficzne w Krakowie podczas tak zwanego pierwszego lockdownu wiele respondentek podzieliło się swoimi rozterkami dotyczącymi planowanego ślubu. Ściśle określone scenariusze musiały ulec zmianie, która w wielu przypadkach zatoczyła kulturowe koło.
Czas akcji
We współczesnej kulturze polskiej przyjęło się, że ślub powinien odbyć się w miesiącu z literą “r” w nazwie. Geneza tego przesądu jest nie do końca jasna, ale statystyki pokazują, że jest on dość restrykcyjnie przestrzegany, gdyż śluby w Polsce odbywają się głównie w sierpniu, wrześniu i w październiku. Na pewno nie bez znaczenia są też czynniki o charakterze wyznaniowym. Przykładowo, chrześcijanie rzadko zawierają związki małżeńskie w okresie Wielkiego Postu czy Adwentu. Najrzadziej wybieranym na ślub miesiącem w Polsce jest listopad, kojarzący się ze Świętem Zmarłym. Demograf, profesor Piotr Szukalski, odnotował, że w 2017 roku był tylko jeden dzień bez żadnego ślubu w Polsce. I był to 1 listopada. Natomiast, jeśli mowa o najczęściej wybieranych na ślub dniach tygodnia, obecnie są to przeważnie soboty.
Tymczasem pandemia sprawiła, że coraz więcej młodych par jest gotowych nie tylko na rezygnację z litery “r”, ale także na zawarcie związku małżeńskiego w inne dni tygodnia, które w aktualnym polskim krajobrazie kulturowym zdają się być ewenementem. Teraz śluby odbywają się we wszystkie dni tygodnia, także w niedziele, które dotychczas cieszyły się złą sławą jako że po nich następuję poniedziałek, czyli nie najlepszy czas na głęboki oddech po tak angażującym wszystkich uczestników obrzędzie. Jednak, zanim wymyślono dość ścisłe ramy tygodnia roboczego, na ziemiach polskich najpopularniejszymi dniami do wzięcia ślubu były właśnie niedziele, poniedziałki, a gdzieniegdzie także wtorki.
Miejsce akcji
W tradycyjnej kulturze polskiej dom weselny oznaczał dom mieszkalny, w którym odbywało się wesele. W organizację obrzędu była zaangażowana cała rodzina i wspólnota sąsiedzka. W latach 70. XX wieku, jak pisze etnografka Hanna Szewczyk-Wierzbicka, wesela zaczęto organizować coraz częściej w restauracjach, co było pierwszym krokiem w stronę wyprowadzenia weselnego obrzędu poza wspólnotę lokalną i oddania części jego organizacji w ręce osób nieznanych. Ten trend nabrał rozpędu około 2000 roku, kiedy to jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać “domy weselne”. Przerabiano na nie upadające zakłady, fabryki, a nawet… stajnie. Nie mniej popularne były wesela w remizach zarządzanych przez lokalną Ochotniczą Straż Pożarną. Dziś wciąż się odbywają, ale przez wiele par planujących ślub są postrzegane jako przaśne.
Wszystkie te miejsca są jednak “domami weselnymi”, gdyż, jak zauważa etnografka Małgorzata Oleszkiewicz, dom weselny nie jest konkretnym punktem na mapie, a wydarzeniem; nie stoi, tylko się dzieje. Co ciekawe, nazwa ta jest coraz rzadziej używana, zastąpiło ją słowo “sala”, co wskazuje na całkowite oderwanie od kontekstu wesela jako czegoś, co odbywa się w domu, wśród członków najbliższej społeczności. Tymczasem restrykcje związane z pandemią spowodowały zwrot w stronę lokalności: niektóre pary młode decydują się bowiem na rezygnację z “sali” i na zorganizowanie wesela w domu rodzinnym czy w ogrodzie.
Bohaterowie
Poza czasem i miejscem weselnego performansu ważni są również uczestnicy. Jeśli bohaterowie pierwszoplanowi zachowują swoje role, to w pandemii skład drugoplanowy musi ulec mocnej weryfikacji. Choć wcześniej lista gości też była ważnym elementem planowania wesela, to pandemia sprawiła, że kryterium w wyborze stały się nie tyle co finanse, oczekiwania rodziców czy osobiste sympatie, a wciąż zmieniające się restrykcje dotyczące dozwolonej liczby osób podczas wesela.
Spowodowało to, że para młoda postanawia wziąć ślub w otoczeniu najbliższej rodziny i przyjaciół albo odkłada wesele czekając na “koniec pandemii”, bo zmiana scenariusza obrzędowego nie wchodzi w grę. Niektórzy uciekają się do innych rozwiązań: na ślub i uroczysty obiad zapraszają tylko najbliższą rodzinę, a przyjaciół i znajomych na wieczorną imprezę (np. w wynajętym klubie).
Z pomocą przyszła też technologia. Niezwykle popularne stały się transmisje ze ślubów, na których uczestnicy, znajdujący się poza budynkiem, w którym odbywa się ślub, zachowując wymagany dystans, mogą brać udział w tym ważnym dla społeczności wydarzeniu, oglądając je na telebimie, a nawet na ekranie własnego telefonu. W ten sposób wspólnota, która ustanawia się poprzez uczestnictwo w obrzędach, może zostać zachowana, bo gwarantuje wspólne przeżywanie w tym samym momencie.
W wyniku pandemii duża zmiana zachodzi także w sposobie składania życzeń. Dotychczas ten moment, będący wyrazem wsparcia dla pary młodej przechodzącej przez weselny rytuał przejścia z jednego etapu życia na inny, a także będący wyrazem zgody społeczności na zawarty związek, miał charakter cielesny. Życzenia składano nie tylko werbalnie, ważne były gesty: uścisk, pocałunek, a także atrybuty takie jak np. kwiaty, koperty z pieniędzmi czy inne prezenty. Tymczasem pandemia sprawiła, że ten stary fragment weselnego scenariusza, musiał ulec zmianie ze względu na to, że zakłada bliski kontakt fizyczny z innymi. Zauważa się, że młode pary bezpośrednie składanie życzeń zastępują usytuowaną gdzieś w kącie “domu weselnego” księgą, w której każdy uczestnik może złożyć pamiątkowy wpis wraz z życzeniami dla nowożeńców.
Dla niektórych par zmiana scenariusza weselnego jest do tego stopnia nie do pomyślenia, że mimo obowiązujących restrykcji, postanawiają go realizować w jego pierwotnej wersji. Jednym z najjaskrawszych tego przykładów jest wesele na sto osób pod Turkiem, które odbyło się mimo zakazów. Przed domem weselnym postawiono ciężarówki zasłaniające to, co dzieje się w środku. Nie uchroniło to jednak weselników przed wizytą nieproszonych gości, czyli policji. Ale nawet to zdarzenie w istocie niewiele zmieniło w tradycyjnym scenariuszu: w końcu czymże jest wesele bez tych, co przyszli “na krakowiaka”
Agnieszka Marczak
Bibliografia:
Małgorzata Oleszkiewicz, Dom weselny - wykreowana przestrzeń, [w:] Wesela 21, praca zbiorowa pod red. Doroty Majkowskiej-Szajer i Magdaleny Zych, Kraków 2015.
Hanna Szewczyk-Wierzbicka, Semiotyka stołu w przestrzeni izby weselnej, [w:] “Polska Sztuka Ludowa” 1990, nr 4.
Demograf: małżeństwa najczęściej zawierane latem, najwięcej dzieci rodzi się jesienią i w styczniu, https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32431%2Cdemograf-malzenstwa-najczesciej-zawierane-latem-najwiecej-dzieci-rodzi-sie [dostęp: 4.08.2021]
***
Po więcej felietonów dotyczących świąt i ludowych rytuałów zapraszamy do naszej zakładki świętujemy.