Zdaniem polskich historyków Postawnie Warszawskie jest jednym z najważniejszych wydarzeń II wojny światowej. Rosja jednak zupełnie inaczej postrzega to wydarzenie. - Tam uznano, że istotne jest przede wszystkim to, by uczniowie wiedzieli, że Armia Czerwona wyzwalając Polskę straciła 700 tys. żołnierzy. By wiedzieli, że ci sowieccy żołnierze oddali życie za to, by wypędzić faszystów z terytorium Polski - mówi Mariusz Wołos.
Decyzja Stalina o nie wkraczaniu Armii Czerwonej w 1944 roku do Warszawy, po wybuchu Powstania, do dziś w Polsce budzi wiele emocji i rodzi wiele pytań. Zdaniem profesora dowództwo AK miało przesłanki, by uznać, że Rosjanie wesprą walczącą stolicę.
- Panowało powszechne przekonanie, że Armia Czerwona, choć nie jest naszym sojusznikiem, to jest sojusznikiem naszych sojuszników na Zachodzie - mówi. Ponadto dowództwo Armii Krajowej nie miało pełnych danych na temat sytuacji na Wileńszczyźnie i Lubelszczyźnie, zajętych przez Rosjan. A tam dochodziło do aresztowań polskiego podziemia. Nie posiadający takich danych akowcy liczyli, że przy wycofujących się Niemcach, Sowieci szybko zajmą Warszawę.
- Można powiedzieć, że naiwność AK polegała na tym, iż nie zdawała sobie sprawy z zakresu zamierzeń Stalina i jego okrucieństwa. Nie przypuszczano, że on lekką ręką wyda miasto Niemcom, by je utopili we krwi - ocenia Wołos.
Inną przesłanką, która uwiarygodniała możliwość skutecznego wyparcia hitlerowców z Warszawy, był fakt, że Niemieccy żołnierze, którzy w ostatnich dniach lipca wycofywali się z frontu wschodniego przez Warszawę, zachowywali się jak uciekinierzy. Ponadto - jak mówi historyk - do AK dochodziły informacje, że Niemcy ewakuują z Warszawy rozmaite instytucje, proponując nawet ewakuację tym Polakom, którzy w nich pracowali.
- Ale problem polegał na tym, że do Warszawy od zachodu zaczęły wjeżdżać doborowe jednostki niemieckie, znakomicie wyposażone - mówi b. szef stacji naukowej PAN w Moskwie. Ponadto, okupanci obserwowali w ostatnich dniach lipca mobilizację wielu jednostek Armii Krajowej. Planowali też kontruderzenie Wehrmachtu przeciwko Armii Czeronej dowodzone przez feldmarszałka Waltera Modela. Polskie dowództwo nie dostrzegało wielu zagrożeń. - Należy pamiętać, że wszystko miało trwać kilkanaście godzin, w najgorszym wypadku kilka dni. Powstanie wybuchło w warunkach chaosu - zauważa.
Niezależnie od posiadanych informacji wśród dowódców AK była grupa osób, którą określa się jako "jastrzębie". Byli to zdecydowani zwolennicy Powstania, którzy przekonywali, że skoro nastąpiła już mobilizacja AK, to Niemcy ogłaszając Warszawę twierdzą, będą chcieli ich zniszczyć. - Nikt przecież nie będzie tolerował wewnątrz Festung (niem. twierdza) kilkudziesięciu czy kilkunastu tysięcy uzbrojonych młodych ludzi. "Jastrzębie" przekonywali, że walka jest nieunikniona - mówi Mariusz Wołos.
- Dodajmy jeszcze, że wielu historyków, nie tylko polskich, ale też i niektórzy rosyjscy, jak Borys Sokołow czy Mikołaj Iwanow, zwraca uwagę, że Stalin celowo prowokował bunt. W Warszawie pojawiły się ulotki z apelem do Polaków, by występowali przeciwko Niemcom, że Armia Czerwona jest blisko. - przypomina.
Jednak, czy wkroczenie Armii Salina pozwoliłoby uniknąć ofiar prawie dwustu tysięcy osób? Zdaniem historyka PAN, jeśli Rosjanie przekroczyliby Wisłę i weszli do stolicy, to prawdopodobnie wiele istnień ludzki dałoby się ocalić, a miasto nie zostałoby tak zniszczone. - Ale czy zmieniłoby to losy polityczne Rzeczpospolitej, śmiem wątpić - podkreśla. Stalin miał bardzo prostą zasadę. - Ten, który zdobywa teren w swojej strefie narzuca tam swój system - dodaje.
Dlaczego zatem Rosjanie nie zdecydowali się sforsować zabezpieczeń na Wiśle? Historyk zauważa, że wśród rosyjskich badaczy dominuje pogląd, że Armia Czerwona po długim okresie parcia na zachód musiała zebrać siły i nie była w stanie, ot tak z marszu przejść przez Wisłę i udzielić skutecznej pomocy. - To zresztą jest główna oś sporu między większością historyków polskich a większością historyków rosyjskich - podkreśla.
Trzeba jednak pamiętać, że wciąż nie ma dostępu do bardzo wielu dokumentów sowieckich. Historyk przypomina, że wiele z nich opublikowano, ale nie jest pewien, czy dostępne są te najwartościowsze. - Nie wiemy np. co Stalin tak naprawdę wiedział przed wybuchem Powstania o sile Armii Krajowej w Warszawie. Czy przeceniał AK, czy też nie doceniał jej siły - spekuluje. Na te pytania będzie można odpowiedzieć po analizie dokumentów, jednak do nich - jak wiadomo - dostęp jest ograniczony.
- Pod koniec swojego pobytu w Rosji brałem udział jako jedyny Polak w dyskusji z uczonymi rosyjskimi i nauczycielami historii na temat Powstania Warszawskiego - wspomina prof. Mariusz Wołos. - To co mnie zaskoczyło, to stopień naiwności pytań dotyczących powstania. To nawet nie była kwestia złej woli, ale po prostu niewiedzy.
PAP/pkur