W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował trwający od września 2008 r. proces. Odpowiadają w nim: b. I sekretarz PZPR, b. premier i b. szef MON 86-letni gen. Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa 79-letnia Eugenia Kempara. Tego dnia stawił się tylko Jaruzelski.
Wieloletni pracownik biura prawnego Urzędu Rady Ministrów Antoni K., który zajmował się wydawaniem "Dziennika Ustaw", powiedział przed sądem, że oryginały dekretów o stanie wojennym do URM dostarczono w środę 16 grudnia 1981 r. "W piśmie przewodnim gen. Wojciecha Jaruzelskiego było polecenie wydania +DzU+ z tymi dekretami z datą 14 grudnia" - zeznał. Przypomniał, że z taką właśnie datą ogłoszono go, choć wydrukowano go dopiero 17 grudnia. K. dodał: "całą noc z 16 na 17 robiliśmy korektę wydruków"; nie dokonywano żadnych merytorycznych poprawek.
Jaruzelski zwrócił uwagę, że dekrety zawierały zapis, że obowiązują od 12 grudnia, kiedy Rada Państwa je uchwaliła. Dopytywał świadka, czy dokładnie czytał dekrety.
Drugi poniedziałkowy świadek, inny pracownik biura prawnego URM Jerzy M. zeznał, że po przeczytaniu dekretów stwierdził, iż są one bezprawne, bo Rada Państwa nie miała prawa wydawać dekretów podczas trwającej wtedy sesji Sejmu. W marcu br. inna pracownica - Janina B. zeznawała, że wszyscy pracownicy biura kwestionowali legalność dekretów. "Usłyszeliśmy, że niczego nie można już zmienić" - mówiła.
Antydatowanie dekretów przez władze PRL wyszło na jaw dopiero w 1991 r. O prawnym obowiązywaniu danego prawa można mówić dopiero po jego opublikowaniu. Pion śledczy IPN chciał stawiać zarzuty przekroczenia uprawnień prokuratorom i sędziom, którzy oskarżali, skazywali i przedłużali areszty wobec działaczy "Solidarności" między 12 a 16 grudnia, kiedy ten akt prawny - jak dziś wiadomo - jeszcze nie obowiązywał.
PRL nie była państwem prawa
W 2007 r. Sąd Najwyższy uznał jednak, że sędziowie musieli stosować dekrety, bo PRL nie była - tak jak dzisiejsza Polska - demokratycznym państwem prawnym. Według SN, jednym z przejawów tego był brak kontroli konstytucyjności ustaw, wobec czego sądy nie mogły tego robić, nawet jeśli ustawy naruszały zasadę niedziałania prawa wstecz. Uchwała SN oznaczała, że IPN nie mógł stawiać zarzutów sędziom i prokuratorom za bezprawne - zdaniem Instytutu - stosowanie dekretów, bo postawienie im zarzutów wymaga uchylenia immunitetu, co po uchwale SN nie było możliwe.
W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób za wprowadzenie stanu wojennego. Po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych, w procesie zostało czworo podsądnych. Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL przygotowywał stan wojenny (za kierowanie nim grozi do 10 lat więzienia; za udział - do 8 lat). Odpierając zarzut jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania uznaje związek za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie".
Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie w nocy 12 grudnia 1981 r. dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL - bo w trakcie sesji Sejmu. Kempara odpowiada za takie przekroczenie uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia. W oddzielnym procesie sądzony za to jest inny członek Rady 92-letni Emil Kołodziej.
Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.
sż,PAP