10 kwietnia 1993 polski emigrant Janusz Waluś zastrzelił czarnoskórego przywódcę południowoafrykańskich komunistów Chrisa Haniego.
Był to moment przełomowy w historii RPA. Po latach więzienia na wolność wychodził Nelson Mandela, a system apartheidu chylił się ku upadkowi. Janusz Waluś swoim czynem omal nie doprowadził do wojny domowej w tym kraju.
Do RPA wyemigrował w 1981 roku, przed ogłoszeniem stanu wojennego w Polsce. Porzucił rodzinę i dołączył do brata i ojca, by prowadzić hutę szkła. Gdy interes upadł, został kierowcą ciężarówki. Jednocześnie wstąpił do Partii Narodowej i współpracował z neonazistowskim Afrykanerskim Ruchem Oporu.
Skrajna prawica zdecydowanie sprzeciwiała się dokonującym się przemianom. Obawiała się też rosnącego wpływu komunistów. Waluś, utrzymujący kontakty ze służbami specjalnymi i wywiadem wojskowym, zdecydował się na mord polityczny.
Celem stał się Chris Hani, czarnoskóry lider partii komunistycznej. 10 kwietnia 1993 Waluś zaczaił się przed jego domem i zastrzelił. Dokładne okoliczności zdarzenia nie są znane. Znaleziona potem u współpracowników lista celów ujawniła, że Hani był celem numer 3. Na szczycie znajdował się sam Nelson Mandela.
Walusia skazano na karę śmierci, zamienioną później na dożywocie. Jednak 10 marca 2016 sąd zezwolił na warunkowe zwolnienie mordercy.
Posłuchaj archiwalnej relacji Polskiego Radia w audycji z cyklu "7 dni w kraju i na świecie".