13 lutego 1945 alianckie naloty dywanowe zniszczyły Drezno. Był to jeden z ostatnich nalotów na miasta niemieckie, sukcesywnie przeprowadzanych od maja 1942 roku.
W tym czasie na Niemcy spadło w sumie ponad 1,5 mln ton bomb, zrujnowano 161 miast, zginęło 600 tysięcy ludzi. Wyniszczająca wojna dla jednej i drugiej strony, która nie przyniosła rozstrzygnięcia. Nie osiągnięto zamierzonych celów.
Potworny szok
Od ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku, Stalin domagał się od aliantów utworzenia drugiego frontu – ataku Niemiec od zachodu. Początkowo naloty brytyjskiego lotnictwa (RAF) nie były skuteczne. Dopiero w marcu 1942 roku Niemcy przekonali się, co to znaczy wojna. Mieszkańcy Lubeki, Rostocka i Kolonii jako pierwsi przeżyli traumę nalotów.
- Był to potworny szok, nawet dowódcy wojskowi nie chcieli wierzyć w to, co się stało. Efekt zniszczeń był piorunujący - mówił w audycji z cyklu "Naukowy zawrót głowy" Bartosz Wieliński. - To, co Niemcy zrobili w trakcie bitwy o Anglię, wróciło do nich ze zdwojoną siłą.
Taktyka nalotów dywanowych
Gdy podczas nalotu na Berlin, jesienią 1941 roku, straty brytyjskie wyniosły kilkadziesiąt samolotów na dwieście wysłanych, postanowiono diametralnie zmienić taktykę bombardowań. Szefem Bomber Command został sir Arthur Harris.
Główny doradca premiera Churchilla Frederick Lindemann, urodzony w Badenii, wymyślił, że jeśli będzie się bombardować niemieckie osiedla cywilne, co wcześniej było zabronione w doktrynie RAF, to morale Niemców załamie się. Wyliczył nawet, że każda tona bomb powoduje, że 200 osób traci mieszkania. Tak narodziła się taktyka nalotów dywanowych.
Spalona ziemia
- Najpierw naprowadzane za pomocą pierwszych systemów radiolokacyjnych przylatywały myśliwce, zrzucające na spadochronach flary oznaczające cele. Następnie nadlatywała pierwsza fala bombowców wyposażona w potężne bomby, które wytwarzały falę uderzeniową zrywającą dachy. Na tak przygotowany grunt spadały bomby zapalające. Na koniec, na szalejące w płomieniach miasto, zrzucano bomby odłamkowe, niszczące drogi i wodociągi oraz uniemożliwiające interwencję niemieckiej straży pożarnej - tłumaczył na antenie gość Katarzyny Kobyłeckiej.
Piekielna machina zrzucona na Niemcy
Naloty wywoływały burzę ogniową, która paliła wszystko dookoła.
- Po wojnie oceniano, że zrzucenie bomby atomowej na Hamburg, takiej jak na Nagasaki, nie wywołałoby większych zniszczeń niż te, które wywołały naloty dywanowe - mówił Bartosz Wieliński.
Posłuchaj więcej o alianckich nalotach na Niemcy. Z redaktor Katarzyną Kobylecką rozmawia dziennikarz Bartosz Wieliński.
mjm