Premier Mateusz Morawiecki nie uczestniczy w uroczystościach w Gdyni, ale w kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Gdyni Oksywiu został odczytany jego list skierowany do uczestników uroczystości. "Efekty prac na Łączce mają prawo wstrząsnąć Polską i Polakami zwłaszcza rodzinami oraz bliskimi ofiar, bo z pełną mocą udowadniają, że wojna nie skończyła się dla Polski w 1945 roku, to gorzka i smutna prawda” – napisał prezes Rady Ministrów. Zwracając się do rodzin ofiar totalitaryzmu podkreślił, że "pamiętamy, chcemy pamiętać, zawsze będziemy pamiętać”.
Prezes IPN, Jarosław Szarek w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że zamordowani „od dziś będą mieli swoje groby w Gdyni, w mieście szczególnym, nad Bałtykiem, gdzie ziściły się marzenia naszych przodków”. „Dzisiaj wracają i będą pod waszą opieką, mieszkańcy wolnej i dumnej Gdyni (…) tą pamięć poniesiecie dalej, będzie opowiadać swoim dzieciom, wnukom bo pamięci o bohaterach nie da się zabić, ona zawsze wraca” – mówił prezes IPN. Zwrócił uwagę, że „to kolejny pogrzeb, który jest tego dowodem, bohaterowie zawsze wracają”.
- Dziś w Gdyni, nad polskim morzem cała Polska oddaje cześć i honor swoim bohaterom – powiedział prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek. - Dali świadectwo największego bohaterstwa, walcząc w obronie Wybrzeża do ostatniego dnia, wojnę spędzili w niewoli ale zaraz po zakończeniu działań wojennych przybyli tu na Wybrzeże by włączyć się w odbudowę Marynarki Wojennej – powiedział. Prezydent Gdyni zaznaczył w swoim wystąpieniu, że "komunistyczna władza bała się ich autorytetu: aresztowani, torturowani, zamordowani w sądowym mordzie – komuniści bali się ich także po ich śmierci – skryli ich doczesne szczątki”. - Jak wiele lat wolnej Polski, jak wiele wysiłku było potrzeba by odnaleźć ich ciała – dziś wracają na Wybrzeże - mówił Szczurek.
Biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek w homilii w czasie mszy świętej mówił, że pogrzeb komandorów jest dowodem na to, że nie ma "zbrodni doskonałej".
Podkreślił, że komunistyczne władze popełniły wielkie okrucieństwo. - Odnalezienie ich ciał, identyfikacja i królewski pogrzeb są triumfem prawdy nad kłamstwem, sprawiedliwości nad przemocą i bezprawiem" - powiedział. Ordynariusz polowy zaznaczył, że teraz rodziny komandorów zaznają spokoju, po latach poszukiwań szczątków bliskich.
Wnuczka Stanisława Mieszkowskiego, Krystyna Mieszkowska przyznała, że do tej pory jej rodzina modliła się w intencji dziadka na "Łączce" na warszawskich Powązkach. - Co roku składaliśmy wiązankę i zapalaliśmy świeczkę przy pomniku-ścianie. W tym roku będziemy mogli przyjechać na Oksywie i normalnie na grobie położyć świeczkę i kwiaty - mówiła
Miejsce pochówku trzech zabitych oficerów nie było oficjalnie znane; ich szczątki zostały odnalezione przez zespół IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka w 2013 r. na tzw. Łączce - w kwaterze "Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie.
Szczątki kmdr. por. Zbigniewa Przybyszewskiego i kmdr. Stanisława Mieszkowskiego zidentyfikowano w 2014 r., kmdr. Jerzego Staniewicza - w 2016 r.
65. rocznica egzekucji komandorów dokonanej przez władze komunistyczne
Kmdr por. Zbigniew Przybyszewski i kmdr Stanisław Mieszkowsk zostali straceni 65 lat temu, 16 grudnia 1952 r., na podstawie wyroku NSW, oskarżeni o "próbę obalenia władzy ludowej".
Cztery dni wcześniej rozstrzelany został skazany w tym samym procesie kmdr Jerzy Staniewcz.
Oficerowie ci w okresie II RP służyli w Marynarce Wojennej; w kampanii 1939 r. walczyli na Helu.
Proces tzw. grupy kierownictwa konspiracyjnego Marynarki Wojennej, oskarżonej o "próbę obalenia władzy ludowej”, rozpoczął się 15 lipca 1952 r. przed Najwyższym Sądem Wojskowym w Warszawie.
Rozprawie przewodniczył płk Piotr Parzeniecki. Na ławie oskarżonych zasiedli oficerowie Dowództwa Marynarki Wojennej i Wydziału Marynarki Wojennej w Sztabie Generalnym WP: kmdr Stanisław Mieszkowski, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, kmdr por. Robert Kasperski, kmdr ppor. Wacław Krzywiec, kmdr Marian Wojcieszek, kmdr Jerzy Staniewicz i kmdr por. Kazimierz Kraszewski.
Wymienieni oficerowie w okresie międzywojennym służyli w Marynarce Wojennej. We wrześniu 1939 r. walczyli na Helu. W październiku po kapitulacji dostali się do niewoli niemieckiej. Od wiosny 1940 r. do stycznia 1945 r. przebywali w oflagu II C Woldenberg. Po zakończeniu wojny powrócili do Polski i rozpoczęli służbę w odbudowywanej Marynarce Wojennej.
Wszyscy oni aresztowani zostali w okresie od września 1950 r. do grudnia 1951 r. Śledztwo przeciwko nim prowadził Główny Zarząd Informacji WP, jednak część zadań śledczych i operacyjnych wykonywał również Zarząd Informacji Marynarki Wojennej, którym kierował kmdr Jerzy Szerszeń, a jego doradcą sowieckim był kmdr por. Nikołaj Prystupa.
Aresztowanych oficerów Marynarki Wojennej traktowano w sposób wyjątkowo brutalny. Kmdr Wojcieszek całymi dniami trzymany był bez ruchu w jednej pozycji, sypiał do kilkunastu minut na dobę, dostając minimalne ilości pożywienia. Swój stan z tego okresu tak opisywał po kilku latach: "Pod koniec miesiąca dolne kończyny, siedzenie, oczy, gardło, struny, głosowe, język, a przede wszystkim umysł przestały funkcjonować. Nogi nabrzmiałe od opuchlizny, nabrzmiałe gruczoły w gardle. Na siedzeniu odciski nie pozwalające siedzieć bez ruchu. Zmęczenie wzroku takie, że przed sobą widziałem nie istniejące w świecie przeźroczyste rośliny i walące się na mnie wszystko, co mnie otacza. W głowie szum, ucisk i takie ogłupienie, że na zrozumienie najprostszych zdań potrzebowałem czasu. Stać bez oparcia nie mogłem, gdyż prądy bezsenności zwalały mnie z nóg. Stale zapadałem w halucynacje i przemijające początki obłąkania”.
Efekty podobnych przesłuchań tak przedstawiał kmdr ppor. Krzywiec: "W okresie najcięższym w moim życiu, będąc zupełnie załamanym, wyniszczonym moralnie i fizycznie utraciłem wiarę w sprawiedliwość, praworządność, uczciwość; w ogóle ludzi i samego siebie. Zostałem doprowadzony do stanu skrajnego upodlenia, skoro zeznawałem na innych i samego siebie same kłamstwa, bzdury sugerowane, perfidnie mi podpowiadane w czasie śledztwa. (...) Pod naciskiem władz śledczych powstawała historia, która nigdy nie miała miejsca”.
W okresach, kiedy wobec oskarżonych nie stosowano psychicznych i fizycznych tortur, najczęściej odwoływali swoje zeznania. Wówczas śledczy ponownie wracali do stosowanych wcześniej metod.
Szczególnie brutalni, według zatrzymanych oficerów Marynarki Wojennej, byli szef sekcji śledczej mjr Eugeniusz Niedzielin oraz kpt. Mikołaj Kulik.
Do żadnych przestępstw nie przyznał się w śledztwie kmdr por. Kasperski, pomimo tego, iż był on przesłuchiwany w szczególnie okrutny sposób.
Rzekome "grupy bojowe"
W akcie oskarżenia odczytanym w trakcie rozprawy sądowej stwierdzano m.in., że kmdr por. Przybyszewski i kmdr por. Kasperski już na początku 1946 r. zorganizowali w Szkole Specjalistów Morskich tzw. grupę bojową, która miała za zadanie "współdziałać z interwentami imperialistycznymi w wypadku starcia zbrojnego pomiędzy obozem socjalizmu a imperializmu”. Dołączyć miał do nich kmdr Mieszkowski. Wymienionym oficerom zarzucono stworzenie w Marynarce Wojennej dywersyjno-szpiegowskiej organizacji, "mającej na celu walkę o obalenie władzy ludowej”. Przyłączyć się miał do niej również kmdr Staniewicz.
Podobne "grupy bojowe” miały powstawać w innych jednostkach Marynarki Wojennej, m.in. w dywizjonie ścigaczy. W kwietniu 1947 r. nastąpić miało nawiązanie współpracy pomiędzy "konspiracją marynarską a centralną konspiracją w Wojsku Polskim", wówczas to spotkać się mieli kmdr Mieszkowski i gen. Józef Kuropieska.
Akt oskarżenia zarzucał także kmdr Mieszkowskiemu, kmdr por. Przybyszewskiemu, kmdr por. Kasperskiemu, kmdr ppor. Krzywcowi, kmdr por. Kraszewskiemu i kmdr Staniewiczowi działalność "dywersyjno-szpiegowską”, do której zwerbować ich miał w październiku 1947 r. kmdr por. Tadeusz Perdzyński.
W trakcie procesu zeznania złożone w śledztwie odwołał kmdr Wojcieszek, mówiąc, iż były one składane w stanie fizycznego, nerwowego i psychicznego wycieńczenia. Do zarzucanych mu czynów nie przyznał się również kmdr por. Kasperski.
21 lipca 1952 r. wyrokiem Najwyższego Sądu Wojskowego kmdr Marian Wojcieszek, kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, kmdr Stanisław Mieszkowski, kmdr por. Robert Kasperski i kmdr Jerzy Staniewicz skazani zostali na karę śmierci. Kmdr ppor. Wacław Krzywiec i kmdr por. Kazimierz Kraszewski na karę dożywotniego więzienia.
Bolesław Bierut nie ułaskawił komandorów
Po wyroku skazani, z wyjątkiem kmdr por. Przybyszewskiego, napisali prośby o rewizję wyroków do Zgromadzenia Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego. Zwrócili się także z prośbą o łaskę do Prezydenta RP. Kmdr por. Kasperski i kmdr Wojcieszek nie przyznawali się do zarzucanych im czynów. Pozostali skazani tłumaczyli się nieświadomością szkodliwości swoich działań, deklarowali również chęć dalszej pracy dla Polski Ludowej.
Zgromadzenie Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego potwierdziło zasadność wydanego wyroku, nie widząc podstaw dla złagodzenia kary.
Prezydent Bolesław Bierut 19 listopada 1952 r. zamienił kmdr por. Kasperskiemu i kmdr Wojcieszkowi karę śmierci na dożywotnie więzienie, natomiast nie skorzystał z prawa łaski wobec pozostałych skazanych, którzy zostali straceni w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie - kmdr Staniewcz 12 grudnia 1952 r., a kmdr por. Przybyszewski i kmdr Mieszkowski 16 grudnia 1952 r.
24 kwietnia 1956 r. Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok z 21 lipca 1952 r., a 26 kwietnia sprawa została umorzona z braku jakichkolwiek dowodów winy.
Beata Narloch, prawnuczka komandora Zbigniewa Przybyszewskiego, cieszy się, że po ponad sześciu dekadach jej rodzina będzie mogła odwiedzać grób swojego bliskiego. Choć jej pradziadek nie walczył po wojnie z komunistami, tylko próbował odbudować Marynarkę Wojenną, to - jak mówi - można go nazwać żołnierzem wyklętym.
- Z racji tego wymazania jego postaci z kart historii Polski on dla mnie jest i wyklęty, i niezłomny. Bo niezłomność przejawiała się w tym, jaką miał postawę podczas zakończenia wojny, w obozie i później przez te dwa lata więzienia i znęcania się nad nim, aż do momentu śmierci - wyznaje prawnuczka Zbigniewa Przybyszewskiego.
Rehabilitacja w 1956 roku
Komandorowie Mieszkowski, Przybyszewski i Staniewicz zostali zrehabilitowani w efekcie odwilży 1956 roku. Jednak nadal władze PRL nie chciały przekazać rodzinom informacji o miejscu pochówku oficerów - wyjaśnia Jacek Przybyszewski, przypominając historię po rehabilitacji swojego stryja, kiedy to do domu żony komandora przybyli wysłannicy komunistycznego MON, proponując zbudowanie pomnika Zbigniewa Przybyszewskiego. Wdowa po oficerze jednak odmówiła, tłumacząc, że najpierw chce odzyskać ciało swojego męża.
W przyszłym roku w Kwaterze Pamięci u boku swoich podkomendnych ma spocząć wiceadmirał Józef Unrug, dowódca Obrony Wybrzeża.
PAP/IAR/agkm
WIDEO TVP INFO