22 sierpnia 1659 zmarł w Michał Boym, jezuita i podróżnik, misjonarz do Chin i ambasador ostatniego cesarza dynastii Ming w Europie.
Boym przyszedł na świat we Lwowie, prawdopodobnie w 1612 roku. Jego rodzina pochodziła z Węgier, skąd przeniosła się do Rzeczpospolitej ze Stefanem Batorym. Spolszczony ród cieszył się protekcją kolejnych polskich królów. Ojciec Michała Boyma, Paweł Jerzy, był nadwornym lekarzem Zygmunta III Wazy. Sam podróżnik w młodości miał być towarzyszem zabaw polskich królewiczów – Władysława i Jana Kazimierza.
W wieku 14 lat Michał Boym zapadł na zdrowiu. Bliski śmierci, przysiągł Bogu, że przywdzieje habit i poświęci się działalności misyjnej, jeśli przeżyje. Dotrzymał obietnicy - w 1632 roku wstąpił do zakonu jezuitów. Dekadę później otrzymał błogosławieństwo od papieża Urbana VIII i w 1643 roku wyruszył do Lizbony, skąd rozpoczął swoją podróż do Państwa Środka.
Do Chin przez… kopalnie Króla Salomona
Najszybsza i relatywnie najbezpieczniejsza droga na Daleki Wschód prowadziła w tamtych czasach dookoła Afryki i Indii. W trakcie swojej podróży Boym zatrzymał się na wschodnim wybrzeżu Czarnego Lądu, w portugalskich portach Sana i Mozambik. Postój wykorzystał jako okazję do opisu afrykańskiej flory i fauny. Bogato ilustrowane zapiski były jednymi z pierwszych w historii nowożytnej pracami poświęconymi przyrodzie Afryki podzwrotnikowej.
Z jego prac dowiadujemy się m.in. że polski podróżnik zagustował w ananasach. Boym pozostawił po sobie też opisy społeczności czarnoskórych mieszkańców Afryki. Jezuita był pod wrażeniem wielkich zasobów złota, do których dostęp mieli lokalni mieszkańcy.
"Wielka szkoda, że ten cenny manuskrypt przeleżał w trzysta lat w mrokach archiwów i że nie ujrzał światła wówczas, gdy uczeni całego świata toczyli zaciekłe spory o położenie biblijnego Ofiru, z którego wyprawa króla Salomona miała przywieźć 420 centarów złota" – pisał Edward Kajdański w książce "Michał Boym, ostatni wysłannik dynastii Ming".
Dalej trasa podróży wiodła przez portugalski port Goa na Półwyspie Indyjskim, wzdłuż Półwyspu Malajskiego i wybrzeży dzisiejszego Wietnamu aż do Makau – portugalskiego miasta na wybrzeżu Chin. Tam Boym wykładał przez pewien czas w kolegium jezuickim i szkolił się w języku chińskim. Gdy był już gotowy do pracy misjonarskiej, udał się na wyspę Hajan. Z zapisków zakonnika wynika, że to tam przeżył najszczęśliwszy czas w swoim życiu. Zachwycała go zwłaszcza przyroda, którą opisał jako pierwszy Europejczyk.
- Na Hajnanie stworzył swoje najważniejsze dzieło, jedyne, które zostało opublikowane za jego życia, "Flora Sinensis", czyli pierwszy w historii atlas botaniczny chińskiej roślinności - podkreślał prof. Bogdan Góralczyk, sinolog, w audycji Jacka Raginisa-Królikiewicza z cyklu "Labirynt historii".
Niestety, spokojny czas w życiu Boyma nie trwał długo. Misjonarz musiał opuścić Hajan, bo jego życiu zagrażali agresywni najeźdźcy z północy - Mandżurowie.
Wyprawy Michała Boyma/ grafika: Anna Mazur/Polskie Radio
Wielka draka w chińskim państwie
Gdy Michał Boym dotarł do Chin, Państwo Środka było rozdarte wojną domową. Kilka lat wcześniej kryzys gospodarczy podkopał fundamenty władzy dynastii Ming. Północne prowincje kraju były uzależnione od dostaw żywności z południa. Nieurodzaj wywołał głód na północy. Niezadowolenie przerodziło się w chłopski bunt, który wkrótce rozlał się na powierzchni niemal połowy kraju.
Bunt miał zdławić gen. Wu Sangui. Wojskowy zdradził jednak Mingów i przeszedł na stronę buntowników. Nie minęło wiele czasu, a ambitny wojskowy zwrócił się tym razem przeciwko chłopskiej rebelii, otworzył bramy Wielkiego Muru i wpuścił do kraju wojowniczych Mandżurów, których państwo graniczyło z północnymi Chinami.
Chłopscy buntownicy wkroczyli w 1644 roku do Pekinu. Tam zastali tylko martwe ciała cesarskiej rodziny. Chengzhen, ostatni cesarz z głównej linii dynastii Ming, popełnił samobójstwo razem z członkami najbliższej rodziny przed wkroczeniem buntowników do stolicy. Li Zicheng obwołał się nowym cesarzem. Jego panowanie nie trwało jednak długo – miesiąc później Pekin zajęli Mandżurowie, przejęli władzę i ustanowili własną dynastię Quing.
W rękach stronników Mingów znajdowało się nadal południe kraju. 18 listopada 1646 został tam wybrany na cesarza Yungli, bratanek Chengzhena. Nowemu cesarzowi udało się odeprzeć wojska mandżurskie dzięki wsparciu portugalskiej artylerii.
Chrześcijańskie Państwie Środka
Portugalczycy od XVI wieku osiedlali się w Makau, w XVII wieku miasto na wybrzeżu Chin cieszyło się już sporą autonomią. Było też bazą wypadową dla działalności misjonarskiej w Państwie Środka. Ta miała dwojaki charakter: albertyni i dominikanie prowadzili działalność chrystianizacyjną wśród prostego ludu, z kolei jezuici starali się nawrócić elity cesarstwa.
Członkom Towarzystwa Jezusowego nie można odmówić skuteczności w tych działaniach. Chrzest przyjął jeszcze w Pekinie Peng Tien-shou, głównodowodzący armii Mingów, kanclerz koronny i jedyna osoba, która posiadała tyle zmysłu politycznego, by utrzymywać stronnictwo mingowskie w całości. Peng Tien-shou widział na własne oczy siłę portugalskiej artylerii. Przy okazji poznał też Andrzeja Kofflera – jezuickiego kapelana Portugalczyków. Kanclerz, wespół z zakonnikiem, szybko dodali dwa do dwóch i zrozumieli, że najbardziej korzystnym układem dla nich obu jest chrzest cesarskiego dworu, który pozwoli uzyskać poparcie innych państw europejskich i przy okazji nawrócić Państwo Środka.
Wkrótce, dzięki ich staraniom, chrzest przyjęła cesarzowa matka, główna żona Yungli, a przede wszystkim – młodociany następca tronu, książę Konstantyn. Sam cesarz odmówił przyjęcia sakramentu, bo oznaczałoby to rezygnację z haremu.
Jezuici podtrzymywali na dworze cesarskim przekonanie, że chrześcijanie z Europy mogą wspomóc Mingów w walce z najeźdźcami. Trzeba było jednak wysłać kogoś, kto o tę pomoc poprosi. Wybór padł na polskiego jezuitę. Michał Boym, Polak, został – jak miało się później okazać – ostatnim posłem dynastii Ming.
Droga na Stary Kontynent
Michał Boym wyruszył w drogę powrotną w 1650 roku. Względnie bezpiecznie dotarł aż do indyjskiego Goa. Tam jednak dopadły go echa rozgrywki politycznej w Państwie Środka. Władze portugalskie miały opory przed pomocą ambasadorowi Mingów w dalszej drodze. Portugalczycy nie byli wcale pewni zwycięstwa starej dynastii i nie chcieli sobie psuć kontaktów z Mandżurami.
Boym uciekł z Goa i zmuszony był dalszą drogę przebyć pieszo. Towarzyszył mu tylko Andrzej Czeng, chiński urzędnik i katolicki neofita. Razem przebyli niezwykle niebezpieczną podróż przez Persję (gdzie zatrzymali się w klasztorze polskich karmelitów) i Turcję, aż do Wenecji i Dalej do Rzymu. W sumie przeszli około 8 tys. kilometrów. Niestety, u bram Wiecznego Miasta czekało ich smutne rozczarowanie.
Europa zajęta własnymi sprawami
Czy plany pomocy Chinom były realne? Nie sposób ocenić, a to dlatego, że nikt nie był zainteresowany taką pomocą. Europa była zbyt zajęta własnymi niesnaskami, żeby przejmować się chińską wojną domową.
Stary Kontynent nadal lizał rany po wyniszczającej wojnie trzydziestoletniej (procentowa liczba ofiar tego konfliktu przekracza straty w czasie II wojny światowej), która toczyła się w latach 1618-1648, a główni europejscy gracze patrzyli na siebie z dużą dozą nieufności. Głębokie były podziały z czasów wojny. Katolicki blok Habsburgów zrzeszał m.in. Hiszpanię i Austrię. Naturalnie cieszył się wsparciem papiestwa, które z kolei nie mogło wybaczyć katolickiej Francji, że ta opowiedziała się w konflikcie po stronie państw protestanckich i pomogła Portugalii w zrzuceniu zależności od Hiszpanii w 1640 roku. Boym, który kilka lat wcześniej zaczynał swoją podróż w Lizbonie, w Rzymie był postrzegany jako reprezentant portugalskich interesów.
Starania Boyma storpedował także… jego własny zakon. Gdy polski misjonarz był w podróży do Europy, jezuitom w zajętym przez Mandżurów Pekinie udało się wynegocjować dalsze funkcjonowanie misji chrześcijańskich w Chinach. Dalsze poparcie dla Yungli, cesarza z katolickim dworem, ale cesarza przegrywającego, było stawianiem na bardzo niepewnego konia w chińskim wyścigu.
Boym doczekał się audiencji u głowy Kościoła dopiero po śmierci papieża Innocentego X. Jego następca, Aleksander VII, wysłuchał Polaka i zapoznał się z listem od chińskiego kanclerza. Żadnych gwarancji nie miał jednak zamiaru udzielać. Wysłał Michała Boyma w drogę powrotną z informacją o modlitwach, jakie papież wznosi za powodzenie chrześcijańskiego dworu w Chinach.
Z piratami w drodze powrotnej
W 1657 roku polski jezuita wyruszył w długą i niebezpieczną podróż powrotną. Tym razem nie zatrzymał się w Afryce. Dopłynął aż do Indii, do Goa. Tam dalsza podróż drogą morską okazała się niemożliwa.
Port Goa został zablokowany przez Holendrów, którzy wyczuli zmianę koniunktury politycznej na Dalekim Wschodzie i dostrzegli w niej szansę na osłabienie portugalskiego monopolu na handel z państwami regionu. Polski misjonarz był zmuszony przejść przez półwysep indyjski i kontynuować podróż morską z Sao Thome. Stamtąd dotarł do królestwa Syjamu – dzisiejszej Tajlandii. Boym dokonał jednego z pierwszych europejskich opisów tej krainy.
Dalej misjonarz podróżował statkiem wzdłuż brzegów współczesnego Wietnamu. Zakonnik zaokrętował się na pirackim statku, bo tylko załogi takich łajb miały dość odwagi, żeby przedzierać się przez morze pełne holenderskich jednostek.
Podróż była bardzo niebezpieczna. Misjonarzowi nie zagrażały jednak sztormy i zdradliwe przybrzeżne skały, ani nawet Holendrzy. Problemem była jego własna załoga. Przesądni marynarze obwiniali jezuitę o niepomyślny wiatr i kilkakrotnie nieomal doszło do samosądu na Bogu ducha winnym Polaku.
Po wylądowaniu na chińskim brzegu, Boym zobaczył zupełnie inny kraj od tego, który opuszczał kilka lat wcześniej. We władaniu Yungli pozostały już tylko dwie prowincje na południowym zachodzie kraju. W walkach z Mandżurami zginął kanclerz Peng Tien-shou. Poległ również Andrzej Koffler.
W efekcie Boym nie mógł nawet znaleźć przewodnika, który chciałby przeprowadzić go przez opanowane przez nieprzyjaciela terytoria. Ostatecznie Polak zdecydował się na samotną podróż. Towarzyszył mu tylko wierny Andrzej Czeng. Trudy podróży odcisnęły swoje piętno na polskim jezuicie. Wkrótce Boym zachorował i zmarł. Cesarz Yungli i jego syn przeżyli Boyma zaledwie o 3 lata. Mandżurowie zdobyli cały kraj i rządzili nim aż do 1911 roku.
Do dziś nie wiadomo, gdzie spoczywa ciało ostatniego posła dynastii Ming.
Pierwszy tak dokładny opis Chin
Michał Boym każdą wolną chwilę w swojej podróży poświęcał na prowadzeniu zapisków. Niestety, wraz z polskim podróżnikiem na długie lata zginęła pamięć o jego dokonaniach. Andrzej Czeng zawiózł jego prace do Makao. Tamtejsi jezuici, dogadani z nowymi, mandżurskimi władcami zakopali zapiski ostatniego ambasadora obalonej dynastii głęboko w archiwach. Dopiero po kilku stuleciach badacze dokopali się do bezcennych dzieł Boyma.
Na szczęście część z jego dorobku dotarła do Europy w postaci listów. Dzięki temu wiemy, że był pierwszym Europejczykiem który opisywał chiński interior – jego geografię, florę i faunę. Jako pierwszy umiejscowił na mapie Wielki Mur. Bezcenne są także jego relacje o medycynie Państwa Środka. To on jako pierwszy poinformował mieszkańców Starego Kontynentu o akupunkturze, jako pierwszy Europejczyk opisał też np. działanie żeńszenia.
- Chińczycy do dziś uważają, że relacja polskiego misjonarza o ich kraju jest bliższa prawdzie niż relacja Marco Polo, w której dopatrują się wielu przeinaczeń -podkreślał Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska-Azja.
Niedoceniony w Europie i swojej własnej ojczyźnie, Boym nadal cieszy się dużym szacunkiem w Chinach. Uważany jest tam za jednego z ojców sinologii, który pokazał prawdziwy – a nie fantastyczny, jak to uczynił Marco Polo – obraz kraju. W 2012 roku wydano w Chinach dzieła zebrane jezuity, który każdą swoją pracę podpisywał Michał Boym, Polak.
Bartłomiej Makowski
Korzystałem z książki Edwarda Kajdańskiego "Michał Boym, ostatni wysłannik dynastii Ming".