Ambitne plany
Rozwój floty wojennej nastąpił po zażegnaniu niebezpieczeństwa ze strony bolszewików w 1920 roku. To wówczas wiceadmirał Kazimierz Porębski i jego następca na stanowisku szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirał Jerzy Świrski, rozpoczęli realizację ambitnego planu rozbudowy floty. Idée fixe Świrskiego było utworzenie Marynarki Wojennej, która nawet jeśli nieliczna, miała imponować nowoczesnością. Flotę złożoną z niewielkich i przestarzałych jednostek o nikłej wartości bojowej miały wkrótce uzupełnić znacznie nowocześniejsze jednostki.
W celu realizacji tej koncepcji, Polska zamówiła w stoczniach francuskich dwa kontrtorpedowce (tam powstały ORP "Wicher" i ORP "Burza") i stawiacz min (późniejszy ORP "Gryf") oraz trzy okręty podwodne (ORP "Wilk", "Żbik" i "Ryś"). Pierwszym z nich był ORP "Wilk".
Polska Marynarka Wojenna w II wojnie światowej - zobacz serwis specjalny
Połowę pierwszego zamówienia stanowiły okręty podwodne, w tym ORP "Wilk" - to pokazuje, jak istotne były siły podwodne w planach strategicznych polskiej floty. Okręty podwodne znakomicie nadawały się do wykorzystania na małym akwenie, jakim był Bałtyk. Mogły schować się przed o wiele silniejszym przeciwnikiem, jakim było niemieckie Kriegsmarine, a nawet spróbować umknąć niezauważenie z Morza Bałtyckiego przez cieśniny duńskie.
Plan "Worek"
Przewidywania dowódców marynarki ziściły się rankiem 1 września 1939 roku. Tego dnia niemieckie bomby spadły na polskie miasta, a pancernik Schleswig-Holstein ostrzelał polską składnicę na Westerplatte. Dzień wcześniej polskie kontrtorpedowce opuściły Zatokę Gdańską i ruszyły do Wielkiej Brytanii, dzięki czemu prawdopodobnie uniknęły zniszczenia przez niemieckie lotnictwo.
Okrętom podwodnym - w tym ORP "Wilk" - przypadło inne zadanie. W ramach planu o kryptonimie "Worek" miały patrolować i zaminowywać Zatokę Gdańską aż po Hel. Dowództwo nad okrętem w tym czasie sprawował kmdr Bogusław Krawczyk.
Dla załogi "Wilka" wojna rozpoczęła się ok. godz. 5.30 1 września 1939 roku nieudanym atakiem niemieckich wodnosamolotów na port wojenny na Oksywiu. Niemal w tym samym czasie dowódca okrętu otrzymał rozkaz wyjścia w morze. Po godz. 6.30 "Wilk" po raz pierwszy w tej wojnie znalazł się w zanurzeniu.
"Wilkowi" przypadł jeden z najtrudniejszych odcinków akwenu. Był on szczególnie intensywnie patrolowany przez niemieckie samoloty. W ciągu kolejnych godzin stale ogłaszano alarmy bojowe. Podczas jednego z nich udało się zaobserwować dwa kontrtorpedowce. Zrezygnowano z ataku torpedowego z powodu zbyt dużej odległości od niemieckich okrętów.
- Próby zaatakowania wroga były niemożliwe, ze względu na przewagę wroga - wspominał na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa kmdr Brunon Jabłoński, we wrześniu 1939 roku oficer "Wilka", późniejszy ostatni dowódca okrętu. Posłuchaj jego wspomnień.
06:19 Ucieczka Wilka.mp3 - Po nieudanych próbach wywinięcia się od pościgu, dowódca zdecydował się położyć okręt na dno - wspominał ostatni dowódca ORP "Wilk" Brunon Jabłoński. (RWE, brak daty)
5 września okręt przeżył największy atak lotniczy, do którego dołączył jeden z niemieckich trałowców. W wyniku uszkodzeń osiadł na dnie. Po kilkunastu godzinach wynurzył się. W tym czasie Niemcy zdążyli opublikować komunikat o zatopieniu polskiego okrętu.
W kolejnych dniach bardzo poważne uszkodzenia uniemożliwiały skuteczne manewrowanie okrętem. Fatalny stan "Wilka" doprowadził m.in. do niepowodzenia ataku torpedowego na niemiecki szkolny okręt artyleryjski.
Na wodach Morza Północnego
Działania na polskim wybrzeżu kosztowały "Wilka" sporo. 10 września do okrętu zaczęła dostawać się woda. Wobec braku możliwości naprawy okrętu w polskich portach, nękanych przez ostrzał nieprzyjaciela z lądu morza i powietrza, dowódca „Wilka” miał dwie możliwości: próbować przedostać się do Wielkiej Brytanii lub popłynąć do jednego z portów krajów neutralnych. Wybrał tę drugą opcję.
"Wilk" dopłynął do brytyjskich portów pod koniec listopada 1939 roku. Został włączony do 2. Flotylli Okrętów Podwodnych i 29 listopada wyszedł w swój pierwszy rejs. Krótko po przedostaniu się do Wielkiej Brytanii, wizytację okrętu przeprowadził gen. Władysław Sikorski w towarzystwie kadm. Jerzego Świrskiego. To wówczas miał miejsce incydent, który doprowadził do tragedii. Bogusław Krawczyk odmówił podania ręki Świrskiemu w geście krytyki wobec tego, że kontradmirał opuścił walczące Wybrzeże i przedostał się do Wielkiej Brytanii. Świrski tego dyshonoru nie zapomniał.
Przekleństwo "Wilka"
Kariera okrętu w patrolach po Morzu Północnym nie trwała długo - przekleństwem "Wilka" stały się ciągłe awarie. Po kolizji z "Orłem" 30 stycznia 1940 roku, dowództwo zdecydowało o przeprowadzeniu kapitalnego remontu jednostki.
Przymusowa bezczynność źle odbiła się na morale załogi. Krewcy marynarze wchodzili w awantury i bójki z brytyjskimi kolegami. Jeden z załogantów „Wilka”, którego po bójce umieszczono w areszcie, został odbity przez kolegów. Krawczyk starał się zatuszować sprawę, co poskutkowało zdymisjonowaniem go ze stanowiska dowódcy okrętu. To jedna wersja historii. Inna jest taka, że Świrski planował zabrać dowództwo Krawczykowi i umieścić go na mało znaczącym stanowisku dowódcy Bazy Okrętów Podwodnych w akcie zemsty za publiczne upokorzenie w listopadzie 1939 roku. Historia miała tragiczny finał - Bogusław Krawczyk odebrał sobie życie 19 lipca 1941 roku.
W 1942 roku "Wilk" został przesunięty do rezerwy. Nie wziął już udziału w walkach. Już po wojnie, w 1951 roku, okręt powrócił do Gdyni. Przeznaczono go na cele muzealne, jednak tragiczny stan techniczny spowodował, że cztery lata później podjęto decyzję o jego zezłomowaniu.
bm