Ten rewolucyjny w swoim czasie samochód, wyprodukowano w liczbie 3 096 099 sztuk i mimo zakończenia produkcji, nadal na drogach Niemiec, a także innych krajów byłego bloku wschodniego, jeździło prawie 2 miliony Trabantów. Wszyscy znaliśmy ten "samochodzik" i choć miał sporą konkurencję w postaci polskich Syreny czy Małego Fiata, czeskiej Zastavy, holenderskiego DAFa czy rosyjskiego Zaporożca, zyskał sobie liczne grono zwolenników.
Jak zazwyczaj bywa w przypadku niewielkich samochodów, tych rodzinnych, tanich, dla każdego, "dorobił się" w naszym kraju kilku wdzięcznych określeń: "Mydelniczka", "Trampek", "Kartonowe pudełko", "Ford Karton", "Trabi", "Zemsta Honeckera" czy "Skrzydlak". Należy przyznać, że jak na taki niewielki pojazd liczba "przezwisk" jest imponująca..., nawet polskie Syrena i Mały Fiat nie miały tulu określeń.
Nazwa "Trabant" nie wzięła się jednak z powietrza – nadano ją w październiku 1957 roku na cześć wystrzelenia pierwszego radzieckiego sputnika (sztuczny satelita Ziemi). Rosyjski "Sputnik" to po niemiecku "Trabant" czyli "satelita, towarzysz podróży"... i takim towarzyszem podróży stał się bardzo szybko, zarówno w NRD jak i w krajach komunistycznego bloku.
Produkcja tego samochodu zaczęła się jednak dwa lata wcześniej – jak podaje Lesław Sagan z "Auto Świat":
"Trabant był modelem samochodu osobowego "o nazwie AWZ P-70 Zwickau, który produkowany był od 1955 roku. Z perspektywy czasu był to model pod wieloma względami rewolucyjny. Posiadał nadwozie wykonane z tworzywa sztucznego o nazwie Duroplast i napędzany był dwusuwowym silnikiem dwucylindrowym z DKW F8 o pojemności skokowej 690 cm3 i mocy 22 KM. W latach 1955-1959 wyprodukowano 36 151 egzemplarzy".
Prędkość maksymalna tego modelu wahała się między 90 a 100 km/h i zależała od obciążenia liczbą pasażerów i bagaży. Ładowność nie mogła przekroczyć 320 kilogramów, a w specyfikacji sugerowano nawet mniej niż 275 kilogramów.
Kolejna wersja tego modelu – Trabanty były bardzo często modernizowane i ulepszane – określona symbolem AWZ P-50 produkowana była w dwu wersjach nadwozia. Do dotychczasowego sedana dołączył model kombi z trochę słabszym silnikiem i czterobiegową, niezsynchronizowaną, manualną skrzynią biegów. Modele te w dalszym rozwoju zyskały lepszy silnik, kombi "zaczął składać" tylną kanapę, a z fabryki wyjechały Trabanty terenowe, wojskowe i dostawcze (takie imitacje pick-upów).
Możliwości adaptacyjne wszelkich przeróbek umożliwiały tworzywo i konstrukcja samochodu. Portal historyczny "dzieje.pl" tak opisuje istotę tematu:
"Z uwagi na powszechne niedobory surowców i ceny importowanej stali, rozpoczęto badania nad alternatywnymi materiałami, które miały posłużyć do produkcji aut. W efekcie powstało tworzywo nazwane duroplastem: połączenie sztucznej żywicy kompozytowej ze sprasowanymi odpadami bawełnianymi. Tworzywo to zapewniało dość dużą wytrzymałość jak na osiągi samochodu, które nigdy w całej historii nie przekroczyły 106 km/h dla modeli seryjnych. Dodatkowo "plastik" ten nie rdzewiał i był dość lekki, co pozwalało dodatkowo "obciążyć" samochód dysponujący tak słabym silnikiem. Posiadał on 2 cylindrowy, 2-suwowy silnik chłodzony wodą, umieszczony poprzecznie do kierunku jazdy - na owe czasy nowoczesne rozwiązanie. (…) Poszycie z duroplastu osadzone było na stalowej konstrukcji. W kolejnych latach sukcesywnie zwiększano moc montowanego w pojazdach napędu".
Trabant był takim "enerdowskim klejnocikiem", a z uwagi na legendarną wręcz kulturę traktowania przedmiotów użytkowych przez Niemców, stał się pojazdem prawie "nieśmiertelnym". Portal "dzieje.pl" tak to opisuje:
"Trabant, mimo długiego czasu oczekiwania na możliwość kupna, szybko stał się popularnym autem w NRD. Kosztował mniej więcej tyle, ile wynosiła średnia dwuletnia pensja. Ludzie, którzy w końcu mogli nabyć wymarzony samochód, bardzo o niego dbali. W efekcie przeciętna żywotność samochodu była obliczana na około 28 lat".
Dołącza także opis Grzegorza Brzezińskiego z "Cartoon Trabant Klub Polska": "Większość niemieckich kierowców przestrzegała zaleceń producenta i terminów przeglądów technicznych, a także wykonywała wiele innych niezbędnych zabiegów, tak aby zapobiec ewentualnym usterkom, a nie działać dopiero wtedy kiedy one nastąpią".
Takie traktowanie nabytych rzeczy, nawet jeśli są z "plastiku" pozwala bardzo długo cieszyć się ich działaniem... , więc kiedy tylko zobaczycie na naszych drogach "pędzącego" Trabanta, pomyślcie z uznaniem dla jego właściciela, bo to człowiek dbały i zapobiegliwy.
PP