Historia

Bruce McLaren. Tragiczna śmierć wybitnego kierowcy i konstruktora

Ostatnia aktualizacja: 02.06.2020 05:40
50 lat temu zginął Bruce McLaren, jeden z najsłynniejszych kierowców rajdowych na świecie. Jego nazwisko nierozerwalnie wiąże się z jedną z najsłynniejszych stajni samochodowych Formuły 1.
Bruce McLaren jako zwycięzca Monaco Grand Prix w 1962 roku
Bruce McLaren jako zwycięzca Monaco Grand Prix w 1962 rokuFoto: East News

Nie był tylko kierowcą Formuły 1, lecz także innych kategorii rajdowych. Zdobywał laury już od najmłodszych lat. Mimo tak wczesnej śmierci – 2 czerwca 1970 roku – grupa ta do tej pory nosi jego nazwisko. Śmierć jego miała miejsce na torze Goodwood Circuit w Wielkiej Brytanii, gdzie testował swój nowy bolid. Po nagłym urwaniu się tylnego spojlera McLaren stracił panowanie nad samochodem, zjechał z toru i uderzył w metalowe rusztowanie stanowiska sędziów. Zginął na miejscu.

Znany dziennikarz sportów motoryzacyjnych Łukasz Kuczera tak opisuje początki McLarena kierowcy: "Sukcesów brytyjskiej ekipy nie byłoby, gdyby nie postać Bruce'a McLarena. Przyszedł on na świat 30 sierpnia 1937 roku w nowozelandzkim Auckland. Już od dzieciaka miał pod górkę. W wieku dziewięciu lat przeżył wypadek, w wyniku którego nabawił się urazu biodra. W efekcie jego lewa noga była wyraźnie krótsza niż prawa. Na rehabilitacji spędził ponad dwa lata, utykał, ale nie przeszkadzało mu to realizować życiowych marzeń". Jak to często bywa – ci, którzy za młodu mają pod górkę – charakteryzują się później wytrwałością i niespotykanym hartem ducha.

Bruce miał coś jeszcze – odpowiednie warunki na rozwijanie swoich zainteresowań i co ważne – odpowiednio usposobionych rodziców. Rodzice wiedzieli, co może pozytywnie zainteresować syna: "Mały Bruce sporo wolnego czasu spędzał w warsztacie samochodowym, który należał do jego rodziców - Les i Ruth McLarenów. To właśnie ojciec odnowił dla niego stary model Austina 7 Ulster, dzięki czemu 14-latek mógł wystartować w swoim pierwszym wyścigu. Młody McLaren już jako nastolatek udowadniał, że nie tylko potrafi szybko prowadzić samochody. Miał też smykałkę do techniki, dzięki jego poprawkom znacząco poprawiały się osiągi pojazdów. Pod koniec lat 60. był już jednym z czołowych kierowców w Nowej Zelandii i kolejnym krokiem w jego karierze miały być starty w Europie".

Młody Nowozelandczyk związał się na 7 lat z ekipą Coopera i to właśnie w jej barwach zadebiutował w najwyższej klasie wyścigowej – w F1. Jeździł w ich stajni na przełomie lat 50. i 60. Jednakże głównym celem było stworzenie własnego zespołu i prowadzenie go dokładnie wedle własnych zasad i z własnymi pomysłami. Kuczera pisze dalej: "Doszło do tego etapami. W roku 1963 stworzył Bruce McLaren Motor Racing Ltd, który oficjalnie zadebiutował w królowej sportów motorowych w sezonie 1966. W barwach swojego teamu McLaren wygrał tylko jeden wyścig - Grand Prix Belgii w roku 1968".

Szef zespołu McLaren - Martin Whitmarsh tak opisuje znaczenie jego założyciela dla późniejszych sukcesów: "Bruce zasłynął nie tylko jako utalentowany i zdyscyplinowany kierowca wyścigowy, ale również jako pragmatyczny inżynier posiadający inspirację, wizję i determinację do podjęcia walki oraz pokonania największych zespołów w sporcie motorowym. Jest to etos, który pozostał żywy do dzisiaj, i o który dbał Ron Dennis, przejmując kontrolę nad zespołem w 1980 roku. Pod kierownictwem Rona, McLaren pozostał firmą, której pasją jest technologia i inżynieria, oraz która wyróżnia się swoim poczuciem rywalizacji, dbałością o detale oraz dążeniem do bycia najlepszą".

Oddając hołd McLarenowi wspomniał także kategorie wyścigowe, w których przyszło rywalizować założycielowi Teamu McLaren: "Wartości Bruce'a pozwoliły nam utrzymać zwycięski dorobek podczas sześciu dekad walki i dały nam zwycięstwa w mistrzostwach Formuły 1, amerykańskiej serii Can-Am, wyścigu Indy 500, Formule 5000 oraz wyścigu 24 Godziny Le Mans. Wygrywanie zawsze będzie głównym składnikiem DNA McLarena. Jesteśmy zaszczyceni, mogąc nosić nazwisko McLarena. Dla wielu milionów ludzi na świecie nazwa McLaren wiąże się tylko z wyścigami. Nie ma niczego lepszego, czym można by odwdzięczyć się Bruce'owi".

Bardzo ciekawą relację z jednego z wcześniejszych wypadków Bruce'a McLarena przekazuje słynny amerykański pisarz i dziennikarz A.J. Baime w swojej książce "Szybcy jak diabli" ("Go Like Hell", Boston 2010). Opisuje w niej mało relacjonowany wypadek z 24-godzinnego wyścigu Le Mans w 1965 roku, kiedy to rywalizowały ze sobą ekipy Ferrari i Forda. Niestety żaden Ford GT w tamtym wyścigu nie ukończył rywalizacji, a sam McLaren uległ wypadkowi zderzając się z samochodem ekipy Ferrari. Co ciekawe w tej relacji – podane są dwie wypowiedzi kierowców dwu samochodów, już po wypadku, w którym niestety zginęło trzech młodych chłopców, którzy przedarli się przez ogrodzenie, by w ukryciu oglądać słynny wyścig. Wypowiedzi dwu kierowców mogą uzmysłowić nam, co odczuwał Bruce w chwili swojego śmiertelnego wypadku w Goodwood.

"Na wirażu przed Maison Blanche, poza zasięgiem wzroku widzów na głównych trybunach, przenikliwe wycie silnika V12 ferrari starło się z bardziej gardłowym rykiem V8 cobry. Kierowcy walczyli o pozycję, kiedy cobra złapała gumę i zahaczyła o ferrari. Świat wokół obu kierowców nagle zawirował. Uszy wypełnił ostry pisk zdzieranych opon. Kierowcy próbowali zapanować nad maszynami, używając do tego wszystkich dostępnych im narzędzi: hamulca, sprzęgła, kierownicy, pedału gazu. W pewnym momencie obaj mężczyźni znaleźli się w stanie kompletnego oszołomienia, jakby byli zawieszeni w czasie.

– To wspaniałe uczucie – tak Masten Gregory opowiadał o chwili, w której traci się panowanie nad samochodem. - Czas zwalnia albo też twój umysł pracuje szybko niczym komputer, zdajesz sobie sprawę z wszystkiego, co się wokół dzieje, lecz możesz tylko siedzieć i zastanawiać się nad różnymi rozwiązaniami, które pozwolą ci się z tego wykaraskać. A gdy wszystkie próby odzyskania kontroli nad samochodem zawiodą, zawsze pozostaje Bóg.

– Nie znam niczego podobnego do tego przebłysku rozpaczy, kiedy dociera do ciebie, że zaraz uderzysz w coś twardego, ale w żaden sposób nie możesz temu zapobiec – mówił z kolei Bruce McLaren. – Możesz jedynie skulić się w kabinie i się modlić".

Z tamtego wypadku kierowcy wyszli cało... pięć lat później jednak było inaczej. Spoczywaj w spokoju, Bruce.

PP

Czytaj także

Gest Kozakiewicza

Ostatnia aktualizacja: 30.07.2014 06:00
30 lipca 1980 roku, Władysław Kozakiewicz podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie, wygrał konkurs skoku o tyczce, zdobywając złoty medal. Odpowiadając gwiżdżącym kibicom radzieckim, wykonał słynny gest, który przeszedł do historii jako "gest Kozakiewicza".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Janusz Kusociński. Symbol sukcesów sportowych Polski

Ostatnia aktualizacja: 31.07.2024 05:55
– Dwudziestoczterokrotny rekordzista Polski, dwukrotny rekordzista świata, a to tylko część imponującej statystyki "Kusego", który do tej pory jest symbolem sukcesów sportowych Polski międzywojennej, symbolem obywatela, sportowca, a w potrzebie, również dzielnego żołnierza i konspiratora – mówił historyk dr Janusz Osica.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Bronisław Czech. Tragiczny koniec polskiego króla nart

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2024 05:45
Najwszechstronniejszy narciarz przedwojennej Polski zginął w 1944 roku w niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz. Prawdopodobnie uratowałby się, gdyby przyjął propozycję trenowania niemieckich juniorów. Odmówił.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kazimierz Laskowski. Walczył na igrzyskach i na wojnie

Ostatnia aktualizacja: 07.11.2024 05:50
Został brązowym medalistą olimpijski w szermierce, uprawiał kilka dyscyplin oraz był działaczem sportowym. Należał do pokolenia zawodników, którzy nie obawiali się poświęcić swojego życia w walce o niepodległość.
rozwiń zwiń