Historia

Wybory w USA. 10 historycznych ciekawostek, o których mogłeś/aś nie wiedzieć

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2024 06:55
We wtorek, 5 listopada 2020, Amerykanie wybiorą następnego prezydenta USA. To jedno z najważniejszych wydarzeń w politycznym kalendarzu - wybierany jest przywódca jednego z najpotężniejszych państw świata. Jak pokazuje historia, sami Amerykanie nie zawsze zdawali sobie sprawę z doniosłości tego wydarzenia.
Najdłużej urzędującym (trzy pełne kadencje) prezydentem USA był Franklin Delano Roosevelt.
Najdłużej urzędującym (trzy pełne kadencje) prezydentem USA był Franklin Delano Roosevelt. Foto: East News/Courtesy Everett Collection

1. Tylko raz wybrano bezpartyjnego

Choć kandydować na prezydenta może każdy Amerykanin, który otrzymał obywatelstwo przy narodzinach, ukończył 35 lat i mieszka na terenie Stanów Zjednoczonych przez 14 lat, to w praktyce zawsze wygrywają przedstawiciele głównych partii (obecnie Republikanów lub Demokratów). Tylko raz zwyciężył kandydat bezpartyjny. Był nim Jerzy Waszyngton, pierwszy prezydent państwa.

Portret Jerzego Waszyngtona autorstwa Gilberta Stuarta
Portret Jerzego Waszyngtona autorstwa Gilberta Stuarta. Fot.: Wikimedia Commons/dp

​2. 45. czy 46. prezydent?

Jeśli we wtorkowych wyborach wygra urzędujący prezydent Donald Trump, będzie określany jako 45. prezydent USA. Z kolei jeśli kolejnym gospodarzem Białego Domu zostanie Joe Biden, przejdzie do historii jako 46. przywódca Stanów Zjednoczonych. Numeracja prezydentów liczona jest bowiem od początku pierwszej kadencji, bez względu na to, ile razy dany polityk wygra wybory. Wyjątek stanowi Grover Cleveland, który był dwudziestym drugim i dwudziestym czwartym prezydentem – jedynym, któremu udało się powrócić na urząd po czteroletniej przerwie.

Grover Cleveland - 22. i 24. prezydent USA. Fot.: Wikimedia Commons/dp Grover Cleveland - 22. i 24. prezydent USA. Fot.: Wikimedia Commons/dp
3. Zawód najwyższego ryzyka

Badania wskazują, że najniebezpieczniejszym zawodem w Stanach Zjednoczonych pod względem liczby wypadków w pracy jest praca drwala-pilarza – urazy dotykają 0,18 proc. wykonujących ten zawód w ciągu roku. Biorąc pod uwagę procent osób, które poniosły śmierć podczas wykonywania obowiązków służbowych, najniebezpieczniejszym zawodem w USA jest posada prezydenta.

Czolgosz 663.jpg
McKinley i Czolgosz - prezydent i zamachowiec

Do tej pory podczas kadencji życie straciło ośmiu spośród 45 prezydentów, co oznacza, że śmiertelność na tym stanowisku wynosi blisko 20 proc. Czterech prezydentów padło ofiarą zamachów (Abraham Lincoln, James Garfield, William McKinley i John F. Kennedy). Za śmierć McKinleya odpowiadał anarchista polskiego pochodzenia – Leon Czolgosz.

Najkrócej sprawującym urząd prezydentem był William Henry Harrison, który zmarł po 31 dniach prezydentury. Polityk podczas swojego exposé chciał pokazać się jako energiczny i twardy mężczyzna, więc wystąpił w deszczowy dzień bez kapelusza. Przemoknięty do suchej nitki prezydent wkrótce nabawił się zapalenia płuc, które okazało się śmiertelne.

Abraham Lincoln zginął z ręki aktora Johna Wilkesa Bootha, który był zwolennikiem niewolnictwa. Fot.: Wikimedia Commons/dp Abraham Lincoln zginął z ręki aktora Johna Wilkesa Bootha, który był zwolennikiem niewolnictwa. Fot.: Wikimedia Commons/dp

4. Media odmieniają oblicze kampanii… nie zawsze na lepsze

Ostatnie dwie kampanie określane są jako "twitterowe", bo niebagatelną rolę w komunikacji z wyborcami odegrały w nich media społecznościowe. To żadna nowość, media odgrywają kluczową rolę w systemie wyborczym Stanów Zjednoczonych, a o zwycięstwie lub klęsce decydowało skuteczne wykorzystanie nowych kanałów komunikacji.

Dobitnie pokazała to ostra kampania w roku 1800, kiedy w wyścigu o prezydenturę stanęli John Adams i Thomas Jefferson. Rywalizacja była bezpardonowa, a obaj kontrkandydaci obrzucali się najwymyślniejszymi wyzwiskami za pośrednictwem publikowanych w pamfletach listów i na łamach raczkującej prasy. Adams nazywał Jeffersona "bękartem szkockiego handlarza". Jefferson nie pozostawał dłużny i swojego oponenta wyzywał od "ohydnych hermafrodytycznych charakterów, które nie maja ani siły i stanowczości mężczyzny, ani łagodności i wrażliwości kobiety".

5. Prezydenci radia i telewizji

Kolejnym prezydentem, który zrozumiał siłę nowych środków przekazu, był Franklin Delano Roosevelt. Prezydencki plan walki z Wielkim Kryzysem nie zyskał poparcia wielkich magnatów prasowych. Roosevelt musiał szukać alternatywnego sposobu do przekonania Amerykanów dla reform Nowego Ładu. Odpowiedzią na ten problem okazało się radio. Od 1933 do 1944 roku prezydent wygłosił serię radiowych pogadanek, w których przystępnym językiem tłumaczył rodakom sens proponowanych przez siebie ustaw.

Prezydent Franklin Delano Roosevelt przed mikrofonami radia. Fot.: Wikimedia Commons/dp Prezydent Franklin Delano Roosevelt przed mikrofonami radia. Fot.: Wikimedia Commons/dp

O tym, że zakończyła się era radia i rozpoczęła era telewizji boleśnie przekonał się Richard Nixon. Kluczowym elementem kampanii była debata między nim i Johnem Kennedym. Ci, którzy słuchali debaty w radiu, byli przekonani o zwycięstwie obdarzonego tubalnym głosem, doświadczonego Nixona. Ale o zwycięstwie Kennedy’ego w wyborach zadecydowały głosy telewidzów, którzy na ekranach zobaczyli w nim młodego i energicznego polityka. Aż 57 proc. Amerykanów, którzy głosowali w 1960 roku, przyznało, że debaty telewizyjne wpłynęły na ich decyzje. Aż 6 proc. głosujących, a więc blisko 4 mln osób, podjęło decyzję wyłącznie na podstawie debaty.

6. Warren Harding i głosy kobiet

Droga kobiet do uzyskania praw wyborczych w Stanach Zjednoczonych była długa i kręta. Pierwsze swoje prawa wywalczyły obywatelki zachodniego wybrzeża (1872), gdzie prawo nie było aż tak skostniałe, jak na wschodzie kraju, a kobiety w trudnych warunkach Dzikiego Zachodu często nosiły ten sam ciężar obowiązków co mężczyźni. Prawa wyborcze w całym kraju kobiety uzyskały dopiero w 1920 roku, również na fali przejmowania przez kobiety męskich posad w fabrykach podczas I wojny światowej.

Jak prawa wyborcze kobiet wpłynęły na rezultat elekcji 1920 roku? Komentatorzy epoki wskazywali, że zwycięzca, Warren Harding, wygrał głosami kobiet, bo był… przystojniejszy od swojego konkurenta. Ile w tym mizoginii publicystów, ile prawdy – trudno orzec. Faktem pozostaje, że Harding prowadził swoją kampanię z domu, posługując się głównie materiałami wyborczymi, na których widniała jego podobizna. Jego doradcy z Partii Republikańskiej zakazali mu prowadzenia wieców wyborczych, bo uważali, że Harding jest… za głupi, żeby odpowiadać na pytania na żywo.

Warren G. Harding, fot. Harris & Ewing, źr. Wikimedia Commons/dp
Warren G. Harding, fot. Harris & Ewing, źr. Wikimedia Commons/dp

7. Pierwsza kandydatka chciała "wolnej miłości"

Skoro o kobietach mowa, to pierwszą kandydatką, która ubiegała się o urząd prezydenta USA była jedna z liderek ruchu feministycznego Victoria Woodhull. Wystartowała w wyborach w 1872 roku. Woodhull oparła swój program na haśle "wolnej miłości", co oznaczało dla niej liberalizację prawa rozwodowego i penalizację przemocy domowej. Jednocześnie była przeciwniczką aborcji, uważając ją za pochodną zniewolenia kobiet w instytucji małżeństwa, jej zdaniem aborcja była naruszeniem prawa do życia nienarodzonych dzieci. Przy tym była zwolenniczką eugeniki – postulowała m.in. przymusową sterylizację osób, które nie są zdolne do wychowywania potomstwa. Walczyła też o równe prawa dla czarnoskórych Amerykanów. Woodhull nie otrzymała żadnego głosu elektorskiego.

Pierwszą kobietą, która otrzymała nominację jednej z dwóch głównych partii (Demokratów) była Hillary Clinton w wyborach w 2016 roku.

Victoria Woodhall. Fot.: Wikimedia Commons/dp Victoria Woodhall. Fot.: Wikimedia Commons/dp

8. Kandydat z więzienia

Eugene V. Debs był niekwestionowanym liderem Socjalistycznej Partii Ameryki w pierwszych dekadach XX wieku. Organizował robotnicze masówki, protesty i pochody pierwszomajowe. Sam siebie postrzegał jako rewolucjonistę, a mimo to aż pięciokrotnie stawał w wyścigu do Białego Domu. Ostatni raz wziął udział w wyborach 1920 roku jako… więzień nr  9653. Debs został w 1918 roku skazany na 10 lat więzienia za podburzanie przeciwko wysiłkowi wojennemu Stanów Zjednoczonych podczas I wojny światowej na podstawie ustawy o zwalczaniu szpiegostwa. Ponieważ żaden akt prawny nie zabrania osobie osadzonej w więzieniu kandydować na prezydenta, Debs wystartował w wyborach. Zdobył 919,799 głosy (3,4 proc. poparcia), co było najlepszym wynikiem w historii Socjalistycznej Partii Ameryki.

Eugene Debs dał się poznać jako znakomity mówca, który potrafił zagrzewać do protestów rzesze robotników, jednak swoją najlepszą kampanię przeprowadził z... więziennej celi. Fot.: Wikimedia Commons/dp Eugene Debs dał się poznać jako znakomity mówca, który potrafił zagrzewać do protestów rzesze robotników, jednak swoją najlepszą kampanię przeprowadził z... więziennej celi. Fot.: Wikimedia Commons/dp

9. Nie wszyscy mieszkali w Białym Domu

Pierwszą osobą, która zamieszkała w Białym Domu był drugi prezydent USA, John Adams. Nazwę "Biały Dom" nadał rezydencji dopiero prezydent Theodore Roosevelt. Najsłynniejszym pomieszczeniem jest gabinet owalny, gdzie znajduje się biuro prezydenta i gdzie przyjmuje on najważniejszych gości. Biurko, za którym zasiada prezydent jest darem od królowej Wiktorii. Jedyną osobą uprawnioną by przy nim siadać jest gospodarz Białego Domu.


Biały dom w XIX wieku. Fot.: Wikimedia Commons/dp Biały dom w XIX wieku. Fot.: Wikimedia Commons/dp

10. Wyznaczony ocalały

Od 1937 roku zaprzysiężenie odbywa się 20 stycznia (w przypadku, gdy 20 stycznia wypada w niedzielę, to oficjalna ceremonia zaprzysiężenia odbywa się 21 stycznia – ostatnia jak do tej pory taka sytuacja nastąpiła w 2013 roku) następnego roku, o godzinie 12:00 czasu waszyngtońskiego (18:00 czasu polskiego). Prezydent-elekt składa przysięgę w obecności wszystkich najważniejszych osób w państwie – z sędziami Sądu Najwyższego, senatorami, kongresmenami i członkami gabinetu włącznie. Gdyby wszyscy ci ludzie zginęli na miejscu podczas uroczystości (np. w razie ataku terrorystycznego), ciągłość władzy ma zapewnić instytucja "wyznaczonego ocalałego" – jest to członek rządu, który w drodze losowania wyłączony jest z udziału w uroczystości i przewieziony w bezpieczne miejsce. To on, w razie śmierci prezydenta, ma objąć władzę. Po zamachach na World Trade Center w 2001 roku instytucję "wyznaczonego ocalałego" rozszerzono o reprezentantów kongresu i senatu.

Wyznaczonym ocalałym podczas wyborów w 2016 roku był David Bernhardt, sekretarz Departamentu Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych, resortu odpowiedzialnego za ochronę przyrody i spraw rdzennych Amerykanów. Fot.: East News Wyznaczonym ocalałym podczas wyborów w 2016 roku był David Bernhardt, sekretarz Departamentu Zasobów Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych, resortu odpowiedzialnego za ochronę przyrody i sprawy rdzennych Amerykanów. Fot.: East News

oprac. Bartłomiej Makowski