Historia

"U Pana Boga za piecem" o Polsce końca XX wieku

Ostatnia aktualizacja: 13.11.2021 05:40
23 lata temu, w piątkowy wieczór 13 listopada 1998 roku, miała miejsce premiera wyśmienitej komedii Jacka Bromskiego "U Pana Boga za piecem". Sukces tego dzieła uczynił z niego pierwszym z genialnej serii filmów "U Pana Boga".
Aktorzy, których możemy zobaczyć w filmie U Pana Boga za piecem (Andrzej Zaborski, komendant policji, oraz odtwórczyni Marusi, rosyjska aktorka Irina Łaczina), i reżyser filmu Jacek Bromski, listopad 1998 rok
Aktorzy, których możemy zobaczyć w filmie "U Pana Boga za piecem” (Andrzej Zaborski, komendant policji, oraz odtwórczyni Marusi, rosyjska aktorka Irina Łaczina), i reżyser filmu Jacek Bromski, listopad 1998 rokFoto: PAP/Zdzisław Lenkiewicz

W filmach tych mamy dosłownie wszystko, bo i Polskę współczesną, zaśpiew białostocki, humor podlaski, ale też mafię ze wschodu, wspólnotę Kościołów, katolickiego i prawosławnego, zabawnych policjantów i oczywiście pełnego ludowej mądrości księdza, który potrafi odnaleźć się w świecie współczesnym i odpowiednio ten świat i jego mechanizmy wytłumaczyć wiernym i karnie posłusznym parafianom.

"Nowoczesne pagery"

Znaczącym przykładem takiej właśnie koegzystencji ludowości i nowoczesności były rozdawane przez proboszcza (księdza Antoniego) - przy okazji spowiedzi i zadawanej pokuty - swojsko wymawiane „pagiery”, czyli bardzo popularne w tamtych czasach pagery, które miały dyscyplinować wiernych w spełnianiu zadanej pokuty. Przyznacie sami, że trudno byłoby znaleźć lepszy przykład wykorzystania zaawansowanej technologii w życiu wiejskiej społeczności na Podlasiu.

Co wspaniałe w całej tej historii, te "nowoczesne pagery", swojsko nazywane "pagierami", nie raziły nikogo, nie były elementem "przymusu religijnego", a wszyscy zdawali się dość zabawnie je akceptować. Takich pomysłów w tym filmie znalazło się wiele, co uczyniło z niego dość swojsko opowiadaną komedię, nie tyle śmieszną różnymi gagami, ile zabawną charakterem prowincjonalnej Polski.

Autentyczność i prostota

Ta prowincjonalność jednak nikogo nie obraża, nie wytyka palcami, a widzowie nawet z innych regionów naszego różnorodnego kraju mogli w poszczególnych postaciach zobaczyć samych siebie.

Portal "FilmPolski.pl" tak ukazuje mechanizmy tworzenia tego dzieła: "Czytając pamiętniki Marii Dąbrowskiej, natknąłem się na refleksję, dotyczącą jakiejś wizyty w małym miasteczku, jakiejś kolacji w towarzystwie lekarza, proboszcza i aptekarza: Jakaż ta prowincja duchowo samowystarczalna, jak właściwie ona nas do niczego nie potrzebuje.... Pomyślałem sobie, że jeśli mamy gdzieś szukać jakichś wartości, o których w mieście dawno zapomnieliśmy, to właśnie w prowincjonalnym miasteczku na Białostocczyźnie, cokolwiek by to znaczyło - mówił w jednym z wywiadów Jacek Bromski".

Od początku film zdawał się uciekać od etosu "Pawlaków i Kargulów", choć wielu widzów i krytyków doszukiwało się tego swojskiego typu narracji. Może nie tyle pokoleniowych waśni, co prostych, codziennych zdarzeń w życiu małomiasteczkowej społeczności... I nikomu nie przeszkadzało, że problemy te w oczach mieszczuchów dużych miast wyglądały "śmiesznie małe". Piękno tego filmu, a także jego kontynuacji, polegało właśnie na tym, że te niby śmiesznie małe i błahe problemy były prawdziwe, niezafałszowane choćby groteskowym przerysowaniem - prostota działań, naturalność odruchów, nawet zaśpiewany w swojej tradycji język, były całkowicie naturalne i zrozumiałe dla każdego widza.

Aktorstwo na medal

"FilmPolski.pl" dorzuca kolejne informacje: "Przyczyną powstania U pana Boga za piecem nie było jednak reżyserskie pragnienie apoteozy tradycyjnego polskiego etosu. To pojawiło się nieco później. Najpierw Studio Filmowe "OKO" zaproponowało Bromskiemu scenariusz, którego akcja toczy się w prowincjonalnym miasteczku. Potem reżyser przypomniał sobie o Białostockim Teatrze Lalek, który niegdyś zrobił na nim wielkie wrażenie. W efekcie większość ról w U pana Boga za piecem zagrali aktorzy tej sceny, a miasteczko ze scenariusza zostało umieszczone przy wschodniej granicy i nazwane Królowym Mostem. Skoro mieszkańcy Białostocczyzny wcielili się w filmowe postacie z macierzystego regionu, to główną rolę Rosjanki mogła zagrać tylko Rosjanka".

Głosy krytyki portal ujmuje jednym trafnym zdaniem: "Krytyka przyjęła komedię Bromskiego dość życzliwie. W końcu na ekranach pojawiły się filmy, świadczące, że twórcy przestali się wstydzić polskiej, niekiedy żenującej, niekiedy magicznej swojskości - pisano". Tu warto jeszcze raz podkreślić wspomnianą wcześniej obsadę tego filmu - a byli to głównie aktorzy regionalni, stąd też tak prawdziwi w swoim języku i wyrazie. Ich kunszt potwierdzał każdy następny film z serii, bo i w "U Pana Boga w ogródku" oraz "U Pana Boga za miedzą", choć perspektywa okołokościelnej wsi nieco się oddalała na rzecz przemian nowoczesności i bardziej współczesnych motywów (choćby kryminalnych czy wyborczych), zagrane zostały prawdziwie, bez zbędnych przerysowań.

***

Czytaj także:

***

Stąd cieszyć może kapitalna informacja podana 5 sierpnia tego roku przez Polskie Radio Białystok. Dorota Sokołowska donosi: "Jacek Bromski nakręci na Podlasiu kolejny film z kultowej serii U Pana Boga...", a w dalszej części dodaje: "Ona - archeolog, on mieszkaniec Królowego Mostu, w tle plejada zabawnych postaci, jakie znamy z wcześniejszych części kultowej serii.

Na ekranie znowu zobaczymy plejadę aktorów z Białostockiego Teatru Lalek. Będą m.in. ksiądz, czyli Krzysztof Dzierma, i komendant Andrzej Beya Zaborski. Zobaczymy ponownie malownicze podlaskie plenery i miejscowości. W produkcji pojawi się 150 aktorów, w tym prawie cały skład BTL-u. Nowy odcinek ma nosić tytuł U pana Boga w Królowym Moście (Jacek Bromski nakręci pełnometrażowy film oraz 10-odcinkowy serial)".

Już nie możemy się doczekać kolejnej realizacji z tej kapitalnej serii. Trzymamy kciuki!

PP

Źródła:

"U Pana Boga za piecem", filmpolski.pl
D. Sokołowska, "Jacek Bromski nakręci na Podlasiu kolejny film z kultowej serii "U Pana Boga...", radio.bialystok.pl

Czytaj także

Władysław Hańcza. Raz Radziwiłł, trzy razy Kargul

Ostatnia aktualizacja: 19.11.2024 05:40
47 lat temu zmarł Władysław Hańcza, aktor, reżyser teatralny i pedagog, odtwórca m.in. kultowej postaci Kargula w trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj, albo rzuć".
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Kochaj albo rzuć" - Pawlak i Kargul odkrywają Amerykę

Ostatnia aktualizacja: 13.06.2020 05:40
43 lata temu miała miejsce premiera przezabawnej komedii "Kochaj albo rzuć" w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Była to już trzecia z kolei część serii popularnie nazywanej od tytuł pierwszego filmu – "Sami swoi".
rozwiń zwiń