Na to bezprecedensowe wydarzenie czekało przed telewizorami blisko 20 milionów ludzi. Z tym większym napięciem, że właściwie do samego końca nie było pewne, czy w ogóle do debaty dojdzie, czy nie podzieli ona losu okrągłego stołu, który w ostatniej chwili został odwołany.
01:37 Fragment debaty Wałęsa Miodowicz.mp3 "Głosy naszej historii" - fragm. debaty Wałęsa – Miodowicz (PR, 30.11.1988)
Relacja BBC
Komentarze po spotkaniu zebrała dziennikarka Sekcji Polskiej radia BBC, Bogumiła Jefford w audycji nadanej jeszcze tego samego dnia.
31:30 Debata Wałęsa - Miodowicz - aud. radia BBC.mp3 Debata Wałęsa - Miodowicz - aud. Bogumiły Jefford z Sekcji Polskiej radia BBC (30.11.1988)
- Ja jestem z siebie naprawdę zadowolony - mówił przez telefon Wałęsa. - Zwłaszcza że mam straszną grypę i trudno mi było się skupić. Na uszy mi padło i nie bardzo słyszałem. A jednocześnie było to pierwsze po 7 latach takie wejście do telewizji, w związku z tym czułem się trochę skrępowany.
Miodowicz natomiast, zapytany, dlaczego nie był bardziej agresywny, odpowiedział, że ideą spotkania było zbliżenie, a nie konfrontacja. Dodał, że w ostatecznym rozrachunku liczy się przyszłość polskich związków zawodowych, a nie to, kto zdobył więcej punktów.
Zwycięstwo Wałęsy
Wszyscy komentatorzy, nawet ci ze strony sprzyjającej władzom PRL, byli zdania, że Wałęsa wypadł lepiej. Prasa zachodnia pisała o tym spotkaniu na pierwszych stronach gazet.
"Szafot w studiu nr 4 polskiej telewizji" - zatytułował swój artykuł na temat debaty Stefan Dietrich z "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Autor artykułu pisał: "Na tym szafocie odbyła się publiczna egzekucja członka Biura Politycznego i szefa OPZZ. Wałęsa wezwał rząd do pozbycia się strachu przed narodem."
- Inny dziennikarz, Karl-Gustav Ström na łamach "Die Welt" zwraca uwagę na surrealizm sytuacji w Polsce. Po pierwsze: dyskutują ze sobą przewodniczący legalnych związków z przewodniczącym związków nielegalnych. Po drugie, co istotniejsze, to ten "legalny" Miodowicz próbuje wytłumaczyć "nielegalnemu" Wałęsie, że jest on... słusznie nielegalny - relacjonował echa prasy niemieckiej Maciej Rybiński, komentator i felietonista, mieszkający wtedy w Bonn.
- Przede wszystkim pan Miodowicz wystąpił z przemówieniem, które co drugi dzień czyta się w "Trybunie Ludu" - stwierdził z kolei Janusz Onyszkiewicz, ówczesny rzecznik prasowy "Solidarności". - Nie miał nic nowego do zaproponowania, a to stare sprzedawał dodatkowo w starym opakowaniu - dodał.
- Wałęsa mówił językiem, który trafiał do ludzi. Czuło się jego charyzmę - komentował Daniel Passent z "Polityki".
Co radzili doradcy?
Przed pojedynkiem z Miodowiczem, Lech Wałęsa miał wielogodzinne spotkanie z doradcami ze strony opozycji. Instruktaż, jak ma zachowywać się w studiu telewizyjnym, dawał mu publicysta specjalizujący się w sprawach gospodarczych, Andrzej Bober.
- Spędziłem z panem Wałęsą cały dzień 30 listopada i właściwie wtedy go poznałem - powiedział. - Miałem do czynienia z wieloma ludźmi, których zapraszałem do studia. Wiem, jak ich zwykle peszą kamery, światło, atmosfera. Natomiast tym razem spotkałem się z człowiekiem, który dla mnie był swoistym kuriozum. On słuchał przez 7 godzin, co mu mówili różni ludzie, a potem na wizji udowodnił, że z tego informacyjnego szumu, który mu towarzyszył przez 7 godzin, potrafił wybrać intuicyjnie 10% spraw najważniejszych. Co więcej, potrafił o nich opowiedzieć swoimi słowami.
Koledzy ze Stoczni Gdańskiej chwalili telewizyjny występ Wałęsy, ale nie wszystko im się podobało.
- Lech powinien być bardziej ostry - mówił jeden ze stoczniowców po debacie w audycji sekcji polskiej BBC. - Nie powinien głaskać komunistów, nie powinien mówić o tym, że będziemy chcieli z nimi dojść do porozumienia. Moim zdaniem nie ma sensu dochodzić z komuną do porozumienia, ponieważ my wyciągaliśmy dłoń już zbyt długo, a ta dłoń była cały czas odtrącana - stwierdził.
Efekty debaty
Dlaczego władze komunistyczne zgodziły się na taką debatę? Wielu komentatorów było zdania, że spodziewano się kompromitacji Wałęsy w oczach Polaków. To się jednak nie udało.
- W Polsce, aby ruszyć ze sprawami do przodu, potrzebny jest pluralizm. Wy idziecie do niego piechotą, a tu świat samochodami już jedzie. Jak będziecie tak szli, to efekty osiągniecie za 200 lat. Wywalczymy tę wolność i pluralizm, czy się panu to podoba, czy nie - powiedział przywódca "Solidarności" do Alfreda Miodowicza.
Na przełomie grudnia i stycznia doszło do obrad X Plenum KC PZPR, na którym działacze partyjni przyjęli koncepcję porozumienia się z Solidarnością. 6 lutego 1989 roku rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu.
bs/im