Najwcześniejszy czas, który Leonard Pietraszak przywoływał w swoich radiowych opowieściach, dotyczył jego ojca, Aleksandra – powstańca wielkopolskiego, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, uczestnika wojny obronnej we wrześniu 1939 roku. Aleksander Pietraszak podczas II wojny światowej przedostał się do Wielkiej Brytanii, tam działał w służbie pomocniczej jednego z dywizjonów polskich.
Do Polski wrócił w 1946 roku.
– Miałem już prawie dziesięć lat, kiedy zobaczyłem mojego ojca. Nie pamiętałem go z moich najwcześniejszych lat – opowiadał (urodzony w 1936 roku) Leonard Pietraszak.
Kolejne radiowe wspomnienie z ojcem związane już było z tym, co miało się stać życiowym powołaniem Leonarda Pietraszaka.
– Mój ojciec był sceptyczny, kiedy się dowiedział, że wybieram się do szkoły aktorskiej. Powiedział, "wybierać się możesz, ale jeszcze trzeba się tam dostać". Ja też nie bardzo w to dostanie wierzyłem – opowiadał. Zresztą, ten kierunek studiów nie był pierwszym wyborem. – Po maturze zdawałem na dziennikarstwo, ale się nie dostałem. Rozpocząłem studia na wydziale chemii w Toruniu, ale wytrzymałem tam jeden semestr – przyznawał Leonard Pietraszak.
36:09 leonard pietraszak___1817_06_i_tr_0-0_173121a3[00].mp3 Z Leonardem Pietraszakiem i jego żoną Wandą Majerówną o życiu prywatnym i zawodowym rozmawiała Anna Retmaniak. W audycji o Pietraszaku mówią jego przyjaciele aktorzy: Magda Zawadzka i Gustaw Holoubek oraz reżyser serialu "Czarne chmury" Andrzej Konic. (PR, 10.09.2006)
Wejście na scenę
Mimo tych początkowych obaw, ze szkołą aktorską – a dokładniej z Państwową Wyższą Szkołą Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi – wszystko się udało. Co więcej, Leonard Pietraszak debiutował, będąc jeszcze studentem.
– Debiut mój nastąpił w bardzo dobrym Teatrze Nowym w Łodzi pod dyrekcją Kazimierza Dejmka w słynnym spektaklu "Nie-Boska komedia" w reżyserii Bogdana Korzeniewskiego – mówił aktor w jednej z radiowych audycji.
– Po studiach poszedłem z grupą absolwentów łódzkiej szkoły do Poznania i bardzo sobie to chwalę. Przez pięć lat, będąc tam w Teatrze Polskim i Nowym, zagrałem wspaniałe role – podkreślał, przywołując choćby Gustawa ze "Ślubów panieńskich" Aleksandra Fredry czy Szekspirowskiego Romea.
Potem przyszedł czas na sceny warszawskie: Teatr Klasyczny (1965-1971), Teatr Komedii (1971-1976) i w końcu Teatr Ateneum (1977–2008).
– Warunki życia na początku nie były lekkie. Dlatego teatr wydawał mi się zbawieniem, choć nie myślałem, że mogę być aktorem – przyznawał po latach Leonard Pietraszak.
Leonard Pietraszak z Magdą Zawadzką na senie Teatru Ateneum w Warszawie w sztuce pt. "Małe zbrodnie małżeńskie", 2005. r. Fot. PAP/ Andrzej Rybczyński
"Teatr czerpie z życia"
Jak wspominał w Polskim Radiu, jeszcze gdy był w łódzkiej szkole aktorskiej, przyjeżdżał do Warszawy na spektakle Teatru Ateneum i marzył, by grać na tej scenie.
– Wydawało mi się, że jest największym osiągnięciem aktora znaleźć się w takim zespole. Ówczesny dyrektor Janusz Warmiński powiedział, że chętnie by mnie zaangażował, ale niestety nie ma etatu – opowiadał aktor. Dodawał nawet, że Marian Kociniak, z którym poznał się na planie filmowym, a który grał już w Ateneum, starał się "zaprotegować" swojego kolegę. Ale się nie udawało.
– Minęło z pięć lat, zagrałem w "Czarnych chmurach", w "Czterdziestolatku", i dostałem urocze pismo od dyrektora Warmińskiego. "Jeżeli pana dalej by interesowała praca w Ateneum, serdecznie zapraszam na rozmowę", pisał – wspominał Leonard Pietraszak.
07:33 Leonard Pietraszak o swoich pasjach pozaaktorskich 2004.mp3 Niedoszły chemik, samozwańczy historyk sztuki i grzybiarz. Leonard Pietraszak opowiada Marianowi Dachniewskiemu, co robi, gdy nie jest aktorem (PR, 2004)
– Leonard Pietraszak jest nadzwyczaj porządnym aktorem i porządnym człowiekiem. Mam wielki szacunek dla jego kolosalnej dyscypliny i wiedzy aktorskiej – podkreślał w archiwalny nagraniu Polskiego Radia Gustaw Holoubek.
Sam Leonard Pietraszak zaś, gdy przywoływał w radiowych nagraniach swoje sceniczne dokonania, zaznaczał, że według niego "teatr czerpie z życia, ma być odzwierciedleniem natury życia". I zdradzał przy okazji, kogo w światowej dramaturgii ukochał najbardziej.
– Żałuję, że mało było mi dane grać w sztukach Czechowa. Może jest coś w moim charakterze i moim wnętrzu, co mi bardzo pasuje w twórczości autora "Wiśniowego sadu"? Może ta tajemniczość, granie poza tekstem, nastrój? – zastanawiał się aktor.
37:16 2015_04_06 20_19_22_PR1_Kultura.mp3 Leonard Pietraszak i Katarzyna Madey o książce biograficznej "Ucho od śledzia". Audycja Anny Stempniak z cyklu "Kultura w radiowej Jedynce" (PR, 6.04.2015)
Nie tylko "Czarne chmury"
W filmie debiutował rolą powstańca w "Cafe pod Minogą" (1959). Epizodycznie i drugoplanowo pojawiał się w serialu "Stawka większa niż życie" (1968) oraz filmach "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" (1969) i "Perła w koronie" (1971). Bardziej znaczącą postać zagrał w uwielbianych przez kilka pokoleń widzów "Czarnych chmurach" (1973), pierwszym polskim serialu spod znaku "płaszcza i szpady".
W radiowej rozmowie z Marianem Dachniewskim Leonard Pietraszak zauważył, że to chyba najczęściej powtarzana w telewizji produkcja z jego udziałem.
– "Czarne chmury" były emitowane w telewizji tyle razy, że zobaczyło je kilka pokoleń Polaków. To jest serial klasyk, minęło już wiele lat od premiery. Teraz więc, gdy czasem uda mi się to obejrzeć, patrzę na moją rolę jak na wyczyny swojego wnuka – mówił w 2004 roku.
– Jak reżyser "Czarnych chmur" Andrzej Konic zrobił już obsadę po próbnych zdjęciach, zostaliśmy posłani na lekcje fechtunku i jazdy konnej. Jazda odbywała się prawie codziennie – dodawał w innej radowej audycji. "Nauczę was, żebyście choć dobrze na koniu wyglądali", mówił nasz nauczyciel – wspominał Leonard Pietraszak.
Leonard Pietraszak, Elzbieta Starostecka (w środku) i Olga Bielska - kadr z serialu " Czarne chmury", 1973 r. Fot. Forum
Aktor bardzo często grywał postaci przyjaciół lub bliskich towarzyszy głównego bohatera. Tak było w "Czterdziestolatku" (1974-1977) oraz w jego kontynuacjach ("Motylem jestem, czyli romans 40-latka", "Czterdziestolatek. 20 lat później"), w "Karierze Nikodema Dyzmy" (1980) czy "Kingsajzie" (1987). Od końca lat 80. zaczął się pojawiać w roli ojców bohaterek i bohaterów – m.in. w "Kronice wypadków miłosnych" (1985), "Siedlisku" (1998), "39 i pół" (2008–2009) i "Listach do M." (2011).
Jedną z najbardziej pamiętnych ról Leonarda Pietraszaka jest postać Gustawa Kramera w filmach Juliusza Machulskiego "Vabank" (1981) oraz "Vabank II, czyli riposta" (1984).
– Julek Machulski, który był wtedy dwudziestoparoletnim młodym człowiekiem, brał mnie pod uwagę już wtedy, gdy pisał scenariusz – wspominał aktor. – Jak się dowiedziałem, że to taka niezbyt świetlana postać, bankier, krętacz, bardzo mi się to spodobało. Na tym polega urok tego zawodu, że człowiek może się przeistoczyć w postać, której by w sobie nie podejrzewał. Dobry reżyser wyciąga od aktorów takie ukryte pokłady – mówił w Polskim Radiu w 2012 roku.
Leonard Pietraszak (z lewej) w filmie "Vabank II" w reż. Juliusza Machulskiego, 1985 r. Fot. Forum
"Jak na aktora, to trochę wiem o sztuce"
Ten znakomity aktor miał również w życiu inną, pozasceniczną pasję.
– Żałowałem, że nie skończyłem studiów w zakresie historii sztuki, jednak dałem sobie czas kilku lat, by stać się samozwańczym historykiem sztuki. I myślę, że mi się to udało. Moją specjalnością jest polskie malarstwo, zwłaszcza z przełomu wieków XIX i XX – przyznawał Leonard Pietraszak w Polskim Radiu.
Jak wspominał, źródeł tej pasji można by szukać we wczesnej młodości.
– To chyba zasługa mojego nauczyciela rysunku w szkole podstawowej w Bydgoszczy (zresztą nosiła ona imię Jana Matejki). Będąc jeszcze chyba w ostatniej klasie tej szkoły, trafiłem do muzeum imienia Leona Wyczółkowskiego i prawdopodobnie tam się zaczęło moje zainteresowanie malarstwem – opowiadał.
12:35 Dwójka Kwadrans bez muzyki 4.05.2015.mp3 Rozmowa Dawida Dziedziczaka z Leonardem Pietraszakiem o jego kolekcji sztuki i miłości do malarstwa. Audycja z cyklu "Kwadrans bez muzyki" (PR, 4.05.2015)
W innych radiowych wspomnieniach przywoływał jednego ze swoich malarskich mistrzów.
– Miałem ogromne szczęście, że moim sąsiadem był Tadeusz Kulisiewicz. Zakochałem się w jego kresce, zachwyciłem się jego drzeworytami, szukałem i zbierałem jego prace – przyznawał aktor.
Leonard Pietraszak mówił też o swoim zachwycie malarstwem Jana Szancenbacha i Leona Wyczółkowskiego.
– Ale największą moją miłością są obrazy Jana Stanisławskiego, twórcy wspaniałej szkoły pejzażu krakowskiego z czasów Młodej Polski. W ogóle fascynuje mnie ten przełom XIX i XX wieku. Kraków, secesja, świat utalentowanych artystów. To jest epoka, w której można się zanurzyć i nie chcieć z niej wychodzić – podkreślał.
***
Czytaj także:
***
W jednej z radiowych rozmów Leonard Pietraszak, podkreślając po raz kolejny, jak bliski jest mu świat Antoniego Czechowa, mówił:
– Marzę choćby o tym, by wrócić jeszcze do ukochanego Czechowa. A najbardziej chciałbym zagrać rolę Firsa (87-letniego lokaja – przyp. red.). Postać samotną, ale piękną. Postać, z którą wiążą się takie tematy jak odejście, starość, koniec życia.
jp/mc/im