W Muzeum Dom Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej wśród wielu eksponatów szczególną uwagę przyciąga srebrny sygnet. Pierścień z wygrawerowanym herbem Leliwa – sierpem księżyca i gwiazdą – to jedna z najcenniejszych pamiątek rodu. Przypomina bowiem o długiej historii Pileckich, sięgającej czasów Władysława Jagiełły i powiązanej z postacią polskiego króla.
Pileccy wywodzą się od Jana z Pilczy, syna Elżbiety Granowskiej z małżeństwa z Wincentym Granowskim. Elżbieta była też później trzecią żoną i – jak się zdaje – jedyną prawdziwą miłością Władysława Jagiełły. Tajemnicą poliszynela było to, że w czasie, gdy Elżbieta była żoną Granowskiego, a Jagiełło mężem Anny Cylejskiej, król był częstym gościem we włościach przyszłej żony. Granowski zmarł wkrótce po bitwie pod Grunwaldem, ale wizyty monarchy nie ustawały. Po śmierci Anny Cylejskiej król odczekał rok i pojął za żonę Elżbietę.
Przyszła królowa miała w czasie małżeństwa z Granowskim piątkę dzieci. Częste odwiedziny króla w dobrach Elżbiety i fakt, że monarcha dobrze uposażył jej potomstwo, stały się zarzewiem spekulacji, że biologicznym ojcem dzieci nie był Wincenty, ale właśnie król...
To jedynie domysły, ale faktem jest, że Pileccy, dzięki majątkowi Elżbiety i protekcji króla, wyrośli na jeden z bardziej znaczących polskich rodów, o czym świadczy chociażby fakt, że podpis przedstawiciela rodziny widnieje na akcie Unii Lubelskiej.
POSŁUCHAJ PODCASTU:
– Przez kolejne stulecia ta rodzina faktycznie ubożała, ale nie na tyle, żeby nie cieszyć się sielankowym życiem na kresowych włościach, bo pradziadowie Witolda dysponowali dosyć pokaźnym majątkiem – wskazywał Adam Lubczyński, historyk i kurator zbiorów w Muzeum Dom Rodziny Pileckich.
Przodkowie Witolda Pileckiego osiedli w Starojelni nieopodal Lidy na Wileńszczyźnie, skąd zarządzali pokaźnym kluczem dóbr.
Na obcej ziemi
Witold Pilecki, zamiast w rodzinnych włościach, przyszedł jednak na świat u progu nowego stulecia, 13 maja 1901 roku, w Ołońcu, miasteczku położonym nieopodal Jeziora Ładoga w północno-zachodniej części Imperium Rosyjskiego.
Dziś ta kraina, Karelia, znajduje się na pograniczu rosyjsko-fińskim. Nazywana jest Syberią Zachodu nie bez przyczyny. To mroźna, porośnięta lasami i odludna ziemia. Ołoniec, oddalony o blisko 300 kilometrów na północny wschód od Sankt Petersburga, liczył sobie w chwili przyjścia Witolda na świat zaledwie około 2000 mieszkańców.
Rosyjska epopeja rodu Pileckich zaczęła się wraz z upadkiem powstania styczniowego. Dziadek Witolda, Józef, znalazł się w rzeszy około 40 tys. Polaków zesłanych w głąb Rosji w ramach represji po upadku zrywu w 1864 roku.
Wydawałoby się, że Józef Pilecki nie ma do czego wracać po siedmiu latach spędzonych na Syberii. Dobra rodziny skonfiskowano. Ratunkiem dla rodziny okazał się majątek Sukurcze nieopodal Lidy. Niewielkie w porównaniu do Starojelni, ale wciąż pokaźne, bo liczące 500 ha, gospodarstwo nie zostało skonfiskowane przez władze carskie.
– Sukurcze ocalały przed konfiskatą, bo właścicielką Sukurcz była prababka Witolda, Maria z Domeyków. To ona wniosła Sukurcze w posagu i to ona widniała w dokumentach jako właścicielka. Odebrano Pileckim ich majątki, a Sukurcze ocalały – wyjaśniał Adam Lubczyński.
Ponad pół wieku później gospodarzem w Sukurczach zostanie sam Witold Pilecki. Wtedy też będzie starał się zmodernizować podupadłe gospodarstwo, które z biegiem lat zmalało do 30 hektarów.
Ocaleni od zruszczenia
Powrót dziadka Witolda Pileckiego do Sukurcz nie oznaczał końca kłopotów. Rodzina sybiraka spotkała się tu z kolejną falą represji. Zgodnie z postanowieniami carskiego gubernatora Michaiła Murawiowa, szlachta polskiego pochodzenia nie mogła nabywać ziemi inaczej niż drogą dziedziczenia. Była to przemyślana strategia obliczona przez zaborcę na wynarodowienie Polaków – niemożność rozwijania gospodarstwa powodowała, że szlacheccy synowie musieli szukać zatrudnienia w carskiej administracji. Często trafiali w odległe rejony imperium, gdzie liczono, że w ciągu dwóch-trzech pokoleń całkowicie się zrusyfikują.
Podobny los mógł spotkać ojca Witolda, Juliana Pileckiego, który po ukończeniu studiów w Instytucie Leśnym w Petersburgu przyjął posadę leśnika właśnie w Karelii. Być może Polak Witold wyrósłby na rosyjskiego Witię, gdyby nie jego matka, Ludwika z Osiecimskich Pilecka.
Julian poznał Ludwikę już w Karelii. Połączyła ich z całą pewnością wspólnota doświadczeń potomków popowstaniowych zesłańców na obcej ziemi, w jednej z najbiedniejszych guberni cesarstwa. Witold urodził się jako trzecie z pięciorga ich dzieci. To Ludwika zadbała o to, by jej potomstwo odebrało patriotyczne wychowanie.
– Matka czytała mu, i to wielokrotnie pojawia się we wspomnieniach, fragmenty z Sienkiewicza, który był wówczas zupełnie nowoczesną literaturą. Ona dzieciom czytała bajki po polsku, żeby potrafiły się dobrze wysławiać. A jeżeli ta historia jest ponadto bliską historią rodzinną, bo stryjowie Ludwiki brali udział w powstaniu styczniowym, a Grottger jednego z nich uwiecznił na swoim sztychu, a dziadek Witolda za udział w powstaniu został zesłany na Syberię, to nie są to rzeczy dawne, odległe, nieprawdziwe – Aleksandra Kaiper-Miszułowicz, kurator wystawy w Muzeum Dom Rodziny Pileckich.
W poszukiwaniu wzoru
Ale dzieciństwo Witolda to nie tylko radosne wcielanie się w bohaterów "Trylogii". Rodzina – jak każda – miała swoje problemy. Ich źródłem bywał nierzadko ojciec przyszłego rotmistrza. Julian Pilecki miał pozytywne cechy: był uczciwy i pracowity, co w przeżartej korupcją Rosji nie było wcale tak częste, uchodził za duszę towarzystwa i miał talent do zjednywania sobie ludzi.
W domu pokazywał jednak drugie oblicze: wybuchowego męża skorego do awantur i surowego ojca. "Dziecko nie miało prawa płakać, krzyknąć, powodować hałasu, ani nawet się skrzywić. Spadały na nie plagi – było brutalnie szturchane, bite, co zapadało w psychikę dziecinną" – zapisała Maria, starsza siostra Witolda i kronikarka dziejów rodziny. W tej sytuacji Witold, jak każdy chłopiec, który potrzebuje męskiego wzorca, znalazł go w osobach wujów ze strony matki.
– Dla Witolda wzorem byli wujostwo Osiecimscy w Hawryłkowie. To byli ludzie otwarci, pracowici. Wuj pozwalał dzieciom Ludwiki na wszystko, spędzali wakacje, przekopując stogi siana, skacząc na słomę. Oni mogli się wyszaleć. Na wzór tego, co zobaczył w majątku rodzinnym matki, Witold postanowił zrobić Sukurcze – wskazała Aleksandra Kaiper-Miszułowicz.
Jednak marzenie Ludwiki – powrót na stałe na Wileńszczyznę, gdzie dzieciom nie groziło zruszczenie – ziściło się dopiero w 1910 roku. Blisko 150-tysięczne miasto musiało się zdawać dziewięcioletniemu Witoldowi, przyzwyczajonemu do niewielkiego Ołońca, metropolią. Najbardziej musiał go uderzyć język polski, słyszany po raz pierwszy w powszechnym użyciu, na gwarnej ulicy.
Wkrótce wybuchła Wielka Wojna, a wraz z jej zakończeniem odrodziła się Polska niepodległa. Był to czas, w którym młody Pilecki przeszedł przyspieszony kurs dorastania. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść…
bm/wmkor