Kalina Jędrusik i Stanisław Dygat. Rodzina, skandale, miłość
29 stycznia 1978 roku zmarł Stanisław Dygat, prozaik, dramatopisarz, scenarzysta filmowy i felietonista. Pisarską sławę zyskał dzięki debiutanckiej powieści "Jezioro Bodeńskie". Był literacką gwiazdą epoki PRL i wpływową postacią warszawskiego środowiska artystycznego. Jego książki wielokrotnie adaptowano w teatrze i w kinie. Jego niekonwencjonalne małżeństwo z aktorką Kaliną Jędrusik przez lata było tematem towarzyskich plotek.
Kochano go i nienawidzono. Do PZPR wstąpił na krótko, wypisał się dość szybko, a potem przez lata był solą w oku komunistycznej władzy. Objęty zakazem druku, śledzony, poddany szykanom i zawiedziony polityczną postawą przyjaciół umarł na zawał serca tuż przed planowaną przez służby PRL operacją wymierzoną w jego osobę. Dziś jest nieco zapomniany, choć jego postać pojawiła się w filmie biograficznym o Kalinie Jędrusik "Bo we mnie jest seks" (2021).
12:12 ostatni wywiad z dygatem 1978 anna retmaniak.mp3 "Właściwie jestem przeciwnikiem adaptacji mojej prozy". Wywiad ze Stanisławem Dygatem przeprowadzony na dwa tygodnie przed śmiercią pisarza. Audycja Anny Retmaniak (PR, 1978)
"Bo we mnie jest seks". Kto jest kim w nowym filmie o Kalinie Jędrusik?
Uczeń, marynarz, bokser, filozof
Urodził się 5 grudnia 1914 w Warszawie w rodzinie o tradycjach patriotycznych - jego prapradziadkiem był Ludwik Mierosławski (1814-1878), przywódca powstań w Wielkopolsce w 1846 i w 1848 roku i pierwszy dyktator powstania styczniowego, a dziadkiem Ludwik Dygat (1839-1901), uczestnik zrywu w 1863 roku. Ojciec Stanisława Dygata - Antoni Dygat (1886-1949), architekt, projektant wielu przedwojennych budynków - urodził się we Francji, dzięki czemu jego syn również miał francuskie obywatelstwo. Fakt ten po latach okaże się bardzo istotny.
Młody Staś był niesfornym chłopakiem. Skonfliktowany z rodzicami, znudzony szkołą, gdzie dwa razy powtarzał klasę, jako 17-latek uciekł z Warszawy do Gdyni i zaciągnął się na statek. Marynarski epizod trwał krótko. Ojciec szybko go odnalazł i wysłał do katolickiej szkoły. W końcu w 1935 roku 21-letni Stanisław Dygat zdał maturę i musiał się zmierzyć z nowym kłopotem, jakim był wybór przyszłości.
Fenomenalny Kabaret Starszych Panów
Miał być pianistą albo architektem, próbował być bokserem i tenisistą, trzy razy zaczynał studia, ale żadnych nie ukończył. – Forma nauki na uniwersytecie była dla mnie równie nieciekawa i odpychająca, jak system nauki w szkole – powiedział pisarz w Polskim Radiu w 1970 roku. – W końcu wydawało mi się, że pisanie jest najłatwiejsze, a przecież coś w życiu trzeba robić – dodał.
19:02 pisarz niekonwencjonalny 1978 toczyska.mp3 Stanisława Dygata wspominają Kazimierz Kutz, Eryk Lipiński i Krzysztof Kąkolewski. W audycji Walentyny Toczyskiej wykorzystano także archiwalne nagrania wypowiedzi Stanisława Dygata (PR, 1978)
Debiutant
W okresie przedwojennym podejmował liczne próby literackie, jednak, wbrew słowom o "łatwości pisania", przyznał, że pisarską przygodę rozpoczynał "nieśmiało, z wielkim trudem, jakby nie miał odwagi". Nie doprowadzał żadnego tekstu do końca. – Pisanie wydawało mi się rzeczą tak trudną, że niemożliwością stawało się napisanie książki - choćby nawet złej - ale w całości – opowiadał kiedyś.
Odwagi dodał mu Stanisław Piętak (1909-1964), poeta i prozaik, laureat Nagrody Młodych Polskiej Akademii Literatury w 1938 roku za powieść "Młodość Jasia Kunefała". – Raz przyszedł do mnie, usiadł przy moim biurku i zaczął czytać to, co tam było. Mówię mu: daj spokój, nie czytaj tego, to są głupstwa, ja tam coś zaczynam, nie kończę... – wspominał w Polskim Radiu. Piętak pochwalił prozę młodszego kolegi i namówił go, by jednak spróbował ukończyć choć jeden tekst.
Zdopingowany Dygat zabrał się do pracy i niebawem wręczył przyjacielowi gotowe opowiadanie "Różowy kajecik". Piętak doprowadził do wydania dzieła w "Apelu", dodatku literackim "Kuriera Porannego". W ten sposób Stanisław Dygat debiutował w 1938 roku jako pisarz.
23:38 808 biografie dźwiękowe 2003 borkowska.mp3 "Biografie dźwiękowe: Stanisław Dygat". Audycja Anny Borkowskiej z archiwalnymi nagraniami głosu pisarza i jego przyjaciół (PR, 2003)
"Jezioro Bodeńskie" - fantazja, fakty i forma
Wydaje się, że autor "Różowego kajecika" nie cenił wysoko swoich pierwszych utworów, bo za właściwe preludium swojej kariery twórczej uważał zupełnie inny tekst, powstały już po wybuchu II wojny światowej. – Smutek mojej literackiej egzystencji polega na tym, że nigdy nie miałem debiutu, że nigdy nie byłem młodym, zapowiadającym się pisarzem, oczekującym czegoś, tylko - na dobrą sprawę - wszystko od razu się zaczęło. Sprawiły to okoliczności historyczne, wojenno-okupacyjne – stwierdził W 1970 roku na antenie Polskiego Radia.
– Pierwszą ważną książkę w moim życiu - "Jezioro Bodeńskie" - napisałem za okupacji. Pisałem, czytałem we fragmentach na rozmaitych zebraniach, potem to krążyło w odpisach, ludzie to czytali. W ten sposób, poza oficjalnym, jawnym życiem literackim dokonywał się mój debiut, pośród wydarzeń wojennych, łapanek, okropności okupacji – wspominał.
03:05 dygat lutosławski 1971 toczyska.mp3 Witold Lutosławski, kompozytor i szwagier Stanisława Dygata: przez długie tygodnie ćwiczyłem sonatę Brahmsa, a w pokoju obok Dygat pisał "Jezioro Bodeńskie". Potem mówił, że nauczył się na pamięć partii fortepianowej tej sonaty (PR, 1971)
Powieść wydana została dopiero po wojnie w 1946 roku i od razu zyskała rzesze wielbicieli. "Jezioro Bodeńskie" to sztandarowy przykład kierunku w kulturze polskiej, z którym kojarzony jest Stanisław Dygat. To nurt prześmiewczo-rozrachunkowy, polemika z tradycją romantyczną i mitem heroicznym, a także konfrontacja wizerunku własnego Polaków (zwłaszcza mężczyzn) z rzeczywistością uchylającą się od narzucanych form i oczekiwań kształtowanych przez powszechne opinie. Głównym narzędziem autora w tej oraz każdej z kolejnych jego książek jest ironia.
– Boję się popadania w skrajne nastroje, więc jeżeli za daleko idę w kierunku sentymentalnym, dramatycznym, wtedy automatycznie stosuję tego policjanta, jakim jest ironia – mówił w 1975 roku. – Myślę, że to wynika z mojego przekonania o nieumiejętności w pełni oddawania spraw w tonie wyłącznie dramatycznym i sentymentalnym, przekonania, że to po prostu mi nie wyjdzie – tłumaczył.
32:50 dygat d 39738 1979 helena komorowska.mp3 Dyskusja o twórczości Stanisława Dygata z udziałem Witolda Lutosławskiego, Gustawa Holoubka i Andrzeja Jareckiego. W audycji Heleny Komorowskiej wykorzystano także archiwalne nagrania wypowiedzi Stanisława Dygata (PR, 1979)
Inspirację do pierwszej powieści czerpał autor z własnych wojennych doświadczeń. W końcówce 1939 roku Stanisław Dygat jako posiadacz francuskiego paszportu został przez Niemców internowany w obozie dla cudzoziemców w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim. Stąd wziął się tytuł książki.
– "Jezioro Bodeńskie" jest jedyną moją książką, o której mogę powiedzieć, że została napisana na podstawie własnych przeżyć, że zdarzenia i ludzie w niej wywodzą się z prawdziwych faktów z roku 1940 – mówił w audycji Wilhelma Macha w 1964 roku. – To wydaje się dawno, ale jest dla mnie dziwnie bliskie, być może przez to, że zaciera się już dla mnie różnica między rzeczywistością pisarską a rzeczywistością przeżytą. Być może we wspomnieniu ja już nie odróżniam tego, co zdarzyło się tam naprawdę od mojej fantazji na temat tych zdarzeń – zastanawiał się.
Żeby skonfrontować swoją pamięć z rzeczywistością, Dygat wybrał się w 1964 roku na wycieczkę do Konstancji. O swoich wrażeniach opowiedział w Polskim Radiu:
– Gmach szkoły Petershausen w Konstancji stoi tak, jak stał wtedy, kiedy byłem tam internowany. Nic się nie zmieniło prócz otoczenia. Wokół powstało wiele domów, nie ma tego horyzontu, który wtedy było widać, ale poza tym wszystko jest tak samo. Stanąłem na środku podwórza, gdzie tyle przeżyłem ważnych dla mnie rzeczy, które potem utrwaliłem w mojej pierwszej powieści. Pomyślałem, że jestem tu po tylu latach i patrzą na mnie te same okna, to samo drzewo, jest ta sama ławka, na której odbyło się opisane przeze mnie pierwsze spotkanie z Suzanne. Przecież dla mnie to wszystko odbywało się naprawdę – mówił.
08:30 dygat 1964 mach.mp3 Nie tylko o "Jeziorze Bodeńskim". Rozmowa Wilhelma Macha ze Stanisławem Dygatem (PR, 1964)
Między Władysławą a Kaliną
Na fali sukcesu "Jeziora Bodeńskiego" Stanisław Dygat przeżył intensywny okres twórczy. Jeszcze w 1946 roku napisał wraz z Tadeuszem Brezą dramat "Zamach". Dwa lata później wydał drugą, również świetnie przyjętą przez czytelników powieść "Pożegnania", w 1949 roku zbiór opowiadań "Pola elizejskie", a w 1950 kolejną sztukę - "Nowy Świętoszek - tym razem stworzoną wspólnie z Janem Kottem.
Był u szczytu sławy. Z żoną Władysławą Nawrocką (1917-2007), aktorką, przenosił się w latach powojennych za pracą w teatrze z jednego miasta do drugiego. Powodem tej tułaczki był kłopotliwy wizerunek Nawrockiej, która w czasie wojny oficjalnie występowała w warszawskim Teatrze Komedia zarządzanym przez niemieckiego okupanta. Nie była mile widziana. W 1953 roku zatrudnił ją Teatr Wybrzeże w Gdańsku, w tym samym czasie, w którym debiutowała tam młodziutka Kalina Jędrusik (1930-1991).
Agnieszka Osiecka. Dwa tysiące mądrych piosenek
Stanisław Dygat w Kalinie zakochał się niemal od razu. Wkrótce rozwiódł się z Władysławą Nawrocką. W 1958 roku Dygat i Jędrusik zostali małżeństwem - jednym z najsłynniejszych w kraju. Gorszyli otoczenie swoją obyczajowością, tworząc jawnie otwarte małżeństwo i zapraszając kochanków do wspólnego domu. W ich willi na warszawskim Żoliborzu powstał jeden z najważniejszych salonów artystycznych tamtego czasu (Agnieszka Osiecka nazywała go "małpim gajem"). Goszczono tam znakomitych reżyserów, aktorów, pisarzy, prawników i sportowców. Zaproszenie do Dygatów uważano za największy towarzyski przywilej.
W 1958 roku, w nowym małżeństwie i już po wystąpieniu z partii, Stanisław Dygat powrócił po kilkuletniej przerwie do pracy literackiej. Do śmierci w 1978 roku wydał jeszcze cztery powieści - "Podróż" (1958), "Disneyland" (1965), "Karnawał" (1968) i "Dworzec w Monachium" (1973), a także kilka tomów opowiadań i felietonów. Jako zapalony kinoman współtworzył także kilka scenariuszy filmowych, również te oparte na własnej prozie.
Skromny gwiazdor
Dygat miał wzięcie u filmowców i reżyserów teatralnych. Mimo niechęci decydentów jego proza była jedną z najchętniej ekranizowanych w PRL, zarówno za jego życia, jak i niedługo po śmierci. Pierwszy był Stanisław Lenartowicz, który w 1957 roku adaptował opowiadanie Dygata "Lotnisko". Rok później Wojciech Jerzy Has zrealizował filmową wersję "Pożegnań". Cztery opowiadania Dygata znalazły się w zbiorowym dziele Spóźnieni przechodnie (1962) w reżyserii Gustawa Holoubka, Andrzeja Łapickiego, Adama Hanuszkiewicza, Jerzego Antczaka i Jana Rybkowskiego.
W 1967 roku do kin trafiła słynna "Jowita" Janusza Morgensterna ze scenariuszem Tadeusza Konwickiego opartym na "Disneylandzie" Dygata. Rok przed śmiercią pisarza reżyserka Ewa Kruk zaprezentowała "Palace Hotel" na podstawie powieści "Dworzec w Monachium". Wreszcie w 1985 roku widzowie mogli zobaczyć film psychologiczny w reżyserii Janusza Zaorskiego "Jezioro Bodeńskie" ze scenariuszem opartym na tytułowej powieści oraz opowiadaniu "Karnawał". Wiele z tych filmów to dziś klasyki polskiej kinematografii.
Na tym paśmie sukcesów cieniem kładły się problemy, które Dygat sprowadził na siebie swoją działalnością sprzeczną z linią partii komunistycznej. W ostatnich latach życia twórczość pisarza znalazła się na indeksie, a służby PRL robiły co mogły, by "zneutralizować" wpływy "księcia warszawskiego", jak go określały. Jednym z efektów działań komunistów było gwałtowne pogorszenie zdrowia pisarza.
A przecież zaledwie kilka lat wcześniej świadom swej olbrzymiej popularności pisarz kokietował redaktorów i słuchaczy w radiowych wywiadach, opowiadając o swej skromności ("nie chcę przykładać do rzeczy, które piszę, większej miary niż ta, którą przykładają inni; zawsze muszę być poniżej"), a nawet przyznając, że z reguły pochłaniają go inne sprawy niż literatura.
Pamiętne role Kaliny Jędrusik. Femme fatale, trzpiotka, kobieta dojrzała
– Ja nie jestem literatem na co dzień, ja właściwie nawet nie bardzo o tym pamiętam – powiedział w 1970 roku. – Wiem, że jest wielu pisarzy, którzy bardzo często lub nawet stale są nastawieni na to, że życie jest pretekstem, by o tym życiu pisać. Stale są literatami. Ja natomiast, może na skutek mojego życiorysu, biorę w życiu bardzo bezpośredni udział i nie czuję się pisarzem na co dzień. Pomysły literackie przychodzą do mnie dopiero w momencie, w którym przypomnę sobie, co mi się kiedyś zdarzyło. Właściwie prawie nigdy nie zdarza mi się, że coś mnie ciekawego spotka i ja od razu uruchamiam tę premedytację. I cieszę się, że tak jest, bo bym szalenie dużo z życia tracił – dodał.
***
Życie Stanisława Dygata skończyło się zawałem serca 29 stycznia 1978 roku. Umarł w swoim domu podczas pracy nad nową powieścią. Podobno Kalina Jędrusik zostawiła kartkę z rozpoczętym tekstem w maszynie do pisania męża. Ciało pisarza złożono w grobie w alei zasłużonych na warszawskich Powązkach. Niedługo potem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych PRL zamknęło sprawę figuranta Dygata z powodu "zaniechania wrogiej działalności".
***
Korzystałem z książki "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną? Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata" Remigiusza Grzeli (Kraków, 2020)
mc