Mirosław Chojecki, wydawca i działacz opozycji PRL wspomina rok 1968. Był wtedy studentem Politechniki Warszawskiej i osobą, która dopiero zaczynała interesować się sytuacją polityczną kraju.
Gość audycji pamięta jaką burzę wywołał wtedy spektakl "Dziady". - Asystent Dejmka twierdził podobno, że w czasie całego czasu przygotowywania przedstawienia reżyser prawie się tym nie interesował i zostawił absolutną rękę Holoubkowi. W ogóle aktorem nie próbował kierować. Tak oto Dejmek został trochę przez przypadek bohaterem narodowym.
W marcu 1968 roku na Uniwersytecie Warszawskim zostaje rozpędzony wiec studentów. Mirosław Chojecki uczestniczył w demonstracji na Politechnice, która odbyła się tuż po uniwersyteckim proteście.
- Byłem wtedy na zajęciach popołudniowych. Nie wiedziałem, że na Uniwersytecie coś się szykuje. W pewnym momencie prowadzący wykład wypowiedział głośno zdanie: wiatr historii zawiał. Ktoś zapytał, o co chodzi i wtedy opisał nam sytuację na UW. Dość spontanicznie zdecydowano więc wesprzeć uniwersytet.
Chojecki i jego koledzy poszli na UW. – Zgromadziła się ogromna ilość ludzi, która zaczęła podążać w kierunku uczelni. Zatrzymaliśmy się przed Instytutem Czechosłowackim na Marszałkowskiej i krzyczeliśmy: cała Polska czeka na swojego Dubceka. W tle tamtych wydarzeń była praska wiosna.
Gość "Trójkowego wehikułu czasu" miał zostać wtedy wyrzucony ze studiów, ale dziekan jego wydziału dał mu urlop, żeby uchronić go przed skreśleniem z listy studiujących i powrotem do wojska.
Represje po protestach na uczelniach najbardziej dotknęły studentów i naukowców pochodzenia żydowskiego, których relegowano i radykalnie nakłaniano do wyjazdu do Izraela.
Aby wysłuchać całej audycji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Trójkowy wehikuł czasu" można słuchać w każdy piątek tuż po 12.00. Zapraszamy.
(dmc)