- Jedna z niezwykłych, tajemniczych i trudnych do zrozumienia postaci imperialnych, jeden z tych ludzi naznaczonych obsesją i szaleństwem, zaciętością, głębokim poczuciem własnej misji i wartości, dziwaków i nieobliczeńców, a zarazem ludzi czynu, którzy popychali naprzód sprawę brytyjskiego panowania nad światem, czyniąc to często na przekór własnym mocodawcom - pisał Kazimierz Dziewanowski, autor książki "Brzemię Białego Człowieka".
26 stycznia 1885 w oblężonym Chartumie zginął brytyjski generał Charles Gordon.
- Postać, dla której nie ma odpowiednika we współczesnych czasach. (...) Potentaci wielu krajów i rozmaitych kalibrów współzawodniczyli o jego usługi: cesarz Chin, król Belgów, premier Cape Colony, chedyw Egiptu. (…) Jednego dnia był porucznikiem saperów, innego dowodził armią chińską; raz kierował sierocińcem, a kiedy indziej był gubernatorem generalnym Sudanu i miał władze nad życiem i śmiercią, nad pokojem i wojną – pisał o Gordonie Winston Churchill.
Powstanie Mahdiego
W 1882 roku w Sudanie wybuchło powstanie przeciwko egipskiemu panowaniu. Na jego czele stanął uważany za proroka Mohammed Ahmed, zwany Mahdim. Dowodząc garstką uzbrojonych w łuki i oszczepy wyznawców, odniósł szereg zwycięstw nad wojskami egipskimi. Szybko rozprzestrzeniające się powstanie i tysiące nowych zwolenników zaniepokoiły podległy Brytyjczykom rząd w Kairze. Wysłana przeciw Mahdiemu silna ekspedycja, nazwana przez Churchilla "prawdopodobnie najgorszą armią świata", została rozbita. Mahdi stał się rzeczywistym władcą Sudanu. Popierał go cały naród.
Człowiek od zadań specjalnych
Wielka Brytania uważała pustynny i słabo zaludniony Sudan za bezużyteczny. Ogromny obszar, gdzie panowali handlarze niewolników. Dlatego też niechętnie brano pod uwagę zbrojną ekspedycję w tym regionie. W zamian posłano do Afryki człowieka od zadań specjalnych – generała Charlesa George’a Gordona.
Urodził się w Londynie 28 stycznia 1833. Był to człowiek, którego można było wielbić albo nienawidzić. Z pewnością nie dało się go pominąć, bądź zlekceważyć. Uparty, samowolny, wierzący w swoją gwiazdę i niechętnie przyznający innym rację. Bywał gwałtowny w działaniu, gardził śmiercią i nie wahał się zadać jej innym, a jednocześnie sprawiedliwy i współczujący. Gorliwy protestant, który w Biblii szukał odpowiedzi na wszelkie pytania. Nie wpisywał się w schemat imperialnych cwaniaków i awanturników.
Na zdjęciu: Chartum podczas oblężenia fot. Wikipedia/cc/Paul Adlam.
Światowej sławy najemnik
Jako uzdolniony oficer zasłynął już podczas wojny krymskiej w latach 1853-1856. Jednak trudny charakter i napady złości rodziły problemy natury dyscyplinarnej. Po dymisji przez wiele lat jeździł po świecie jako najemnik.
Służył cesarzowi Chin, królowi Belgii i w Afryce Południowej, stając się jednym z najbardziej cenionych dowódców epoki imperialnej. W latach 1874-1880 podczas służby u chedywa Izmaila był generalnym gubernatorem Sudanu. Próbował zaprowadzić w kraju porządek i ukrócić handel niewolnikami. Doprowadzony do rozpaczy brakiem dyscypliny wśród egipskich żołnierzy i urzędników, podał się do dymisji. Znał więc Sudan, a i jego znano tam dobrze.
Niewłaściwy człowiek w niewłaściwym miejscu
W 1884 roku wrócił do Sudanu. Naprzeciw siebie stanęli Mahdi – "prorok, fanatyk religijny, po trosze demagog, a po trosze rozpustnik, ale też zarazem natchniony przywódca wojującego islamu" i Gordon – "błędny rycerz, fanatyk Biblii i własnego sumienia, trochę alkoholik, trochę romantyk, a trochę szaleniec". Ich spotkanie musiało skończyć się katastrofą.
Zadaniem Gordona było zorganizowanie ewakuacji egipskiego wojska z Chartumu. Miał kategoryczny zakaz podejmowania innych działań. Tym samym do delikatnej, politycznej misji wysłano najmniej odpowiedniego człowieka.
Gordon po dotarciu na miejsce zlekceważył instrukcje, szybko podjął szeroko zakrojone prace fortyfikacyjne i postanowił zorganizować skuteczna obronę. Dziesiątki depesz z prośbą o posiłki spotkały się z odmową Londynu. Wkrótce potem telegraf Gordona zamilkł.
Twierdza Chartum
Wojska Mahdiego zacisnęły pierścień oblężenia. Gordon dysponował 8 tysiącami żołnierzy i flotą uzbrojonych parowców, cumujących na pobliskiej rzece. Jednak główny atak nie następował. Mahdi czekał.
Mijały miesiące. W mieście kończyły się zapasy żywności, a morale obrońców twierdzy podupadało. Mimo to Gordon wciąż stał na posterunku, odmawiał kapitulacji i wierzył, że nadejdzie odsiecz. "Każdego dnia wychodził o świcie z lunetą na taras pałacu gubernatorskiego i wypatrywał stamtąd, czy w dole rzeki nie ukarzą się statki wiozące upragnioną odsiecz. Ale rzeka wciąż była pusta".
Ostatni akt dramatu
25 stycznia 1885 wyglądał podobnie jak poprzednie dziewięć miesięcy oblężenia. Grała orkiestra, wałów pilnowały posterunki. Jednak miasto było już praktycznie bezbronne. Panował głód, brakowało amunicji, a morale upadło całkowicie. W nocy do miasta niezauważenie wdarły się oddziały derwiszów. Wojownicy Mahdiego opanowali miasto. Charles Gordon padł przebity oszczepami na schodach pałacu gubernatorskiego.
Dwa dni później pod Chartumem pojawiły się parowce z angielskimi żołnierzami na pokładzie. Odsiecz pod dowództwem gen. Wolseleya przybyła za późno.
Korzystałem z książki Kazimierza Dziewanowskiego "Brzemię Białego Człowieka".
mjm