Józef Teodorowicz był niekwestionowanym przywódcą społeczności ormiańskiej, liczącej około 7-10 tys. ludzi, a zamieszkującej w II Rzeczpospolitej głównie obszar zarządzanej przez niego archidiecezji. Ten ostatni ormiańsko-katolicki arcybiskup w Polsce swój talent oratorski postanowił wykorzystać nie tylko na ambonie, ale też mównicy parlamentarnej dla dobra większej wspólnoty - obywateli najpierw zniewolonej, a później odrodzonej Polski.
W duchu społecznej nauki
Przyszedł na świat w roku upadku powstania styczniowego, w ziemiańskiej rodzinie polskich Ormian. Początkowo studiował prawo, ale już po roku odkrył powołanie i wstąpił do Seminarium Duchownego we Lwowie, jednocześnie studiując teologię na tamtejszym uniwersytecie. W okresie studiów poznał Adama Stefana Sapiehę, późniejszego metropolitę krakowskiego, z którym połączyła go dozgonna przyjaźń.
Święcenia kapłańskie przyjął z rąk Izaaka Mikołaja Isakowicza, lwowskiego arcybiskupa ormiańsko-katolickiego, 2 stycznia 1887 roku. Po kilku latach spędzonych na prowincji powrócił do Lwowa. Należał do pokolenia kapłanów, którzy wzrastali w duchu encykliki papieża Leona XIII "Rerum novarum" z 1891 roku, nakładającej na duchownych polecenie zwracania uwagi na kwestie społeczne. Założył m.in. szkołę dla analfabetów i bursę ormiańską dla młodzieży.
- Zauważono w środowisku, że rzeczywiście ten człowiek ma w sobie przede wszystkim wysoki poziom intelektualny, a także to, że w trakcie swoich wspaniałych kazań, potrafi porwać i przekonać do swoich pomysłów społeczność ormiańską - mówił Maciej Bohosiewicz, przewodniczący Rady Fundacji "Armenian Foundation" w audycji Krzysztofa Renika z cyklu "Świat Kresów". - On miał takie tchnienie ojcowskie. Wierni mówili o tym, że arcybiskup jest wspaniałym pasterzem porywającym masy, zarazem mówiącym o tym, że nie powinniśmy zapomnieć o swojej tradycji ormiańskiej.
Został arcybiskupem w wieku 37 lat, w 1901 roku. Dał się poznać jako opiekun najbardziej potrzebujących. Nie tylko wzywał wiernych do spełniania katolickiego obowiązku wspomagania bliźnich, ale też osobiście patronował działalności Arcybractwa Królowej Polski, które za cel stawiało sobie niesienie pomocy bezdomnym, wdowom i sierotom.
Teodorowicz był blisko związany z narodową demokracją. W 1900 roku wstąpił do Ligii Narodowej, która wówczas - obok demokratyzmu - głosiła emancypację klas nieuprzywilejowanych w duchu budowy narodu, oraz wszechpolskość, rozumianą jako działania na wszystkich ziemiach polskich, ponad podziałem zaborów.
Zaangażował się w działalność polityczną. Był radnym Lwowa, od 1902 roku także posłem sejmu krajowego autonomii galicyjskiej. W tym samym roku otrzymał mandat do Izby Panów, wyższej izby austriackiego parlamentu.
W 1905 roku zaangażował się w obronę strajków polskich dzieci w Wielkopolsce. Zarzewiem oporu była kwestia nauczania religii - do tej pory prowadzone było ono w języku polskim, teraz miało się odbywać po niemiecku.
W tym samym roku Teodorowicz musiał interweniować w Watykanie. Sprawa dotyczyła listu papieża Piusa X do Polaków napisanego w związku z rewolucją 1905 roku. "Wobec rozruchów i przemian, jakie obecnie wstrząsają państwem rosyjskim i tą częścią Polski, która zostaje pod panowaniem rosyjskim, wszyscy katolicy powinni stać wytrwale po stronie pokoju i ładu" - pisał papież w zakończeniu listu.
Dokument odbił się szerokim echem, część robotników odebrała jego treść jako skarcenie polskich dążeń niepodległościowych, czy chociażby autonomicznych. Teodorowicz pojechał do Rzymu i tam wyjaśnił następcy św. Piotra reakcję wiernych. W odpowiedzi papież pozwolił mu na opublikowanie oficjalnego komentarza do listu, łagodzącego jego treść. Podczas tej wizyty Teodorowicz przedstawił rewolucyjny dla sprawy polskiej pomysł: powołania tajnego przedstawiciela polskiego Kościoła przy Stolicy Apostolskiej. Ormiański arcybiskup zaproponował kandydaturę Adama Stefana Sapiehy.
Im bliższy był koniec I wojny światowej, tym głośniej Teodorowicz upominał się o sprawę polską. Gdy w 1917 roku chwiały się w posadach Austro-Węgry, Teodorowicz wystąpił przed austriackim parlamentem i ogłosił polskie dążenia niepodległościowe.
Poseł i senator
W 1919 roku został wybrany posłem do Sejmu Ustawodawczego. W ławach poselskich zasiadał jako bezpartyjny. To jemu przypadło w udziale wygłoszenie kazania podczas mszy świętej w katedrze św. Jana w Warszawie inaugurującej prace pierwszego parlamentu odrodzonej Polski. Apelował wówczas o zaprzestanie sporów i porzucenie partykularyzmów.
W ławach parlamentu kolejnych kadencji, w klubach związanych z lewicą, ludowym centrum i prawicą, zasiadało kilkudziesięciu duchownych. Jednak żaden, poza Teodorowiczem, nie był arcybiskupem. Stąd ormiański metropolita lwowski stał się nieformalnym łącznikiem między parlamentem i episkopatem. W 1922 roku Teodorowicz uzyskał mandat senatora, jednak złożył go na żądanie Stolicy Apostolskiej.
Jednocześnie Teodorowicz odgrywał, z racji pełnionej funkcji, ważną rolę w czasie polsko-ukraińskich walk o Lwów. Był przede wszystkim jednym z trzech najwyższych hierarchów kościelnych zaangażowanych w kwestię rozwiązania konfliktu. Sprawę polską reprezentował na płaszczyźnie kościelnej wraz z rzymskokatolickim abp. Józefem Bilczewskim, sprawę ukraińską greckokatolicki abp Andrzej Szeptycki. Wszyscy trzej apelowali o humanitarne prowadzenie działań wojennych i szybkie rozwiązanie konfliktu - choć jego wynik postrzegali zgoła inaczej.
Choć sympatyzował z narodową demokracją (a ściślej mówiąc - z jej lwowskim, konserwatywno-chrześcijańskim odłamem) i nie wierzył w koncepcję federacyjną Piłsudskiego, jako utopijną, to trudno go nazwać nacjonalistą.
- Tkankę społeczną jego zdaniem należało konstruować nie w oparciu o pieniądz, a w oparciu o naród i jego tradycję. Przy czym on w tym narodzie, który przechowała Rzeczpospolita, widział i Ormian lwowskich, no bo do nich głównie przemawiał, widział i Żydów lwowskich, widział Rusinów, czyli dzisiejszych Ukraińców. Można było być jego zdaniem stuprocentowym Ormianinem i jednocześnie stuprocentowym Polakiem. Dla niego naród to nie natura, to kultura - wyjaśniał dr Krzysztof Jabłonka, starosta wspólnoty ormiańsko-katolickiej w Warszawie.
Poprzednik Wojtyły
Teodorowicz był jednak przede wszystkim wielkim kaznodzieją i myślicielem, który - w duchy "Rerum novarum" - krytykował zarówno materialistyczny socjalizm, jak i wyzyskujący kapitalizm. Wierzył, że trzecią drogę wyznacza społeczna nauka Kościoła, starającej się pogodzić prawo do wolności i własności prywatnej z wrażliwością na los uboższych i mniej uprzywilejowanych.
- W nauce społecznej wyprzedził kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski i wyprzedził nauczanie Karola Wojtyły. Można powiedzieć, układają się oni w jednym szeregu - oceniał Jabłonka - Zauważenie zagrożeń kapitalizmu już wtedy nie było trudne, natomiast wymagało odwagi powiedzenie o tym i powiedzenie o tym mądrze. Pamiętajmy, że on to połączył z patriotyzmem, mówił: jeśli się nie nawrócimy, to grozi nam bolszewizm, bo on żeruje wszędzie tam, gdzie krzywda nie jest naprawiana, gdzie jest tolerowana i gdzie kapitalizm o ostrych zębach niszczy tkankę społeczną.
Był przeciwnikiem modernizmu i krytykował scjentyzm. Jednocześnie rozumiał, że wiedza naukowa jest konieczna do poznania świata.
- Nauczał, że nie należy przeciwstawiać miłości i wiary rozumowi i wiedzy. Taktował te dwie sfery jako sfery uzupełniające się - wskazywała dr Joanna Załęczny w audycji Katarzyny Jankowskiej z cyklu "Ludzie Niepodległości".
Nietrudno tutaj dostrzec tę samą myśl, która stała się tematem późniejszej o ponad pół wieku encykliki Jana Pawła II "Fides et ratio".
Takie przesłanie pozostawił po sobie w wielkich rekolekcjach narodowych wygłoszonych z okazji Wielkiego Postu w 1938 roku. Teodorowicz nauczał w katedrze, która mieściła najwięcej dusz w ówczesnej Polsce, będąc jednocześnie małym studiem nagraniowym - jego kazania nagrywało i emitowało Polskie Radio, które osiągnęło wówczas milion abonentów.
Pośmiertne losy
Teodorowicz zmarł 4 grudnia 1938 roku we Lwowie. Żałobę narodową ogłaszano w II RP czterokrotnie. Po raz pierwszy w 1924 roku po śmierci byłego prezydenta USA Woodrow Wilsona, którego koncepcja samostanowienia narodów przyczyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości, następnie w 1934, roku po zamordowaniu przez ukraińskich nacjonalistów ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, i w 1935 roku, po śmierci Józefa Piłsudskiego. Ostatni raz żałobę narodową ogłoszono w 1938 roku, gdy z tego świata odszedł abp. Józef Teodorowicz.
Pogrzeb metropolity stał się wielką manifestacją patriotyczną. Hierarcha został pochowany na Cmentarzu Orląt Lwowskich na Łyczakowie. Po zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną i włączeniu go do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej polska działaczka społeczna Maria Tereszczakówna zorganizowała akcję konspiracyjnego przenoszenia ciał polskich patriotów, w tym Teodorowicza, do innych grobów, w obawie przed zniszczeniem Cmentarza Orląt Lwowskich. Jak się okazało - niebezpodstawnie.
Od ogłoszenia przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku trwały starania społeczności polskich Ormian o ekshumację i godny pochówek metropolity. Szczątki abpa Teodorowicza spoczęły ponownie pod swoim nazwiskiem na Cmentarzu Obrońców Lwowa 7 czerwca 2011 roku.
bm