Każdy mógłby okazać zdziwienie, że robienie zdjęć nie jest trudne i każdy mógłby "pstryknąć fajne fotki", „Ot, wielka mi sztuka!". A jednak! Wystarczy przejrzeć którekolwiek zestawy portretów polskich gwiazd uczynione "pstryknięciem" Nasierowskiej, by stwierdzić, że są kapitalnymi dziełami sztuki, a znajdujące się na nich twarze są pełne życia i wyrazu. Choćby portrety Jerzego Waldorffa, Beaty Tyszkiewicz, Magdaleny Zawadzkiej, Gustawa Holoubka czy Barbary Brylskiej patrzą w naszą stronę pięknem charakterów, zamykając w wyrazie twarzy, w naturalnej pozie wszystko to, co o nich wiemy i za co ich kochamy. Większość polskich gwiazd teatru, filmu czy artystycznej celebry zabiegało o te nieśmiertelne portrety prawdziwej mistrzyni.
Droga do mistrzostwa
Zofia Turowska, autorka pięknej książki "Nasierowska. Fotobiografia", przytacza słowa artystki: "Pierwszy aparat, małe, bakelitowe pudełko Kodaka z obiektywem i filmem na rolce dostałam od ojca na ósme urodziny. Natychmiast w alejce na działce zrobiłam zdjęcie rodzicom, od razu bez głów. Kolejnych kadrów uczyłam się na naszych kotach, psach i kanarkach. Cudowny świat fotografii stanął przede mną otworem".
Magdalena Wróblewska, na łamach "Culture.pl", opisuje pierwszy okres kształcenia się i kształtowania artystycznego kunsztu Nasierowskiej. Niejako po tym pierwszym okresie dziecięcej fotografii, "kilka lat później rozpoczęła naukę w warszawskim technikum fototechnicznym. Następnie ukończyła Wydział Operatorski Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, gdzie studiowała między innymi wraz z Agnieszką Osiecką, Romanem Polańskim i Jerzym Skolimowskim. Jej ówczesne życie towarzyskie - podobnie jak całego młodego pokolenia twórców - koncentrowało się wokół Studenckiego Teatru Satyryków. Nasierowska wspominała wielokrotnie znaczenie znajomości i przyjaźni zawartych w tamtych czasach".
Fotografie gwiazd
Portrety nie były jedynymi dziełami fotografki. Uwieczniała także pejzaże, krajobrazy czy wręcz cykle reportażowe. Jednak najciekawszymi i najbardziej pożądanymi stały się portrety gwiazd świata sztuki i co ciekawe, w latach 60. i 70. fotografowali się u niej także wybitni przedstawiciele polskich intelektualistów. Kronikarze zauważają, że przełomową chwilą, od której wielu prosiło artystkę o portret, było opublikowanie w 1958 roku na pierwszej stronie "Ekranu" kapitalnego portretu znanej wtedy aktorki i pięknej kobiety - Lucyny Winnickiej. Od tej pierwszej okładki zaczął się prawdziwy pochód najpiękniejszych portretów polskich gwiazd - publikowanych w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy pism takich jak "Film", "Ekran", "Zwierciadło", "Przekrój" czy "Kobieta i Życie".
Wiele gwiazd nie poprzestawało na jednej mistrzowsko wystudiowanej fotografii... Nasierowska jak mało kto potrafiła pokazać różnorodność charakterów i nastrojów fotografowanych modeli. Wystarczy przejrzeć portrety choćby Barbary Brylskiej, Beaty Tyszkiewicz czy Magdaleny Zawadzkiej, by stwierdzić, że każde ujęcie pokazuje nie tylko twarz artystki, ale też smutek, radość, zamyślenie czy posągowe piękno. Co ciekawe, fotografowała także portrety grupowe, często aktorskie, artystyczne małżeństwa. Choćby słynne portrety Kaliny Jędrusik ze Stanisławem Dygatem, Wojciecha Pszoniaka z żoną, Krystyny Cierniak z Januszem Morgensternem czy Krystyny Zachwatowicz z Andrzejem Wajdą.
Sekret tkwi w świetle
Tajemnicą jej portretów, oprócz osobowości modeli, było przede wszystkim światło. W kilku opublikowanych książkach opowiada o seansach fotograficznych z gwiazdami i zawsze zwraca uwagę na ten element sztuki fotograficznej. Wspomina: "Tyszkiewicz w krótkim czasie pokazywała różne twarze. Grzeczna panienka z dworku, kiedy jej upięłam gładko włosy, a w rozpuszczonych i z dodatkiem boa przeistaczała się w wampa. Jej twarz zawsze bardzo dobrze łapała światło. Podobnie jak Kaliny Jędrusik, najbardziej niesłownej i niezorganizowanej osoby, ale dowcipnej, bystrej. Światło po prostu ją kochało, jakby po jej twarzy płynęło. Nigdzie się nie załamywało, nie tworzyło kontrastów. Nie wiadomo, od czego to właściwie zależy, bo nie ma znaczenia, czy twarz jest szczupła, czy pełna".
Iwona Zgliczyńska, w artykule "Królowa i jej gwiazdy", także zwraca uwagę na ten fakt: "Na jej czarno-białych fotografiach wyglądałyśmy tak, jakbyśmy były Gretą Garbo albo Marleną Dietrich z przedwojennego kina. Magia!" - mówi SHOW Grażyna Szapołowska. A przecież w latach 60. i 70. nie było mowy o czyszczeniu i wygładzaniu zdjęć. Nie było Photoshopa, który urodę fotografowanej osoby może praktycznie wykreować na nowo. Magia, o jakiej mówi Grażyna Szapołowska, była wynikiem wyjątkowych ustawień światła, które stosowała Nasierowska. Kiedy dziennikarka Irena Dziedzic ujrzała efekt swojej sesji zdjęciowej, poprosiła Zofię, by identyczne światło ustawiła jej w studiu telewizyjnym!".
Wielka artystka odeszła z początkiem października 2011 roku i pochowano ją w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Dzieła jej pozostały jednak nieśmiertelne i w Internecie możemy oglądać ogrom portretów, smakować ich piękno i podziwiać kunszt bez cienia Photoshopa.
PP
Cyt. za: Zofia Turowska, "Nasierowska. Fotobiografia", Piaseczno 2009; Magdalena Wróblewska, "Zofia Nasierowska", https://culture.pl/pl/tworca/zofia-nasierowska; Iwona Zgliczyńska, "Królowa i jej gwiazdy", https://kobieta.interia.pl/gwiazdy/news-krolowa-i-jej-gwiazdy,nId,415500