Bonaparte miał za sobą dobry rok i powody do świętowania. Pod koniec ubiegłego, 1799 roku, Korsykanin przeprowadził zamach stanu przeciwko rządzącemu we Francji Dyrektoriatowi, który przeszedł do historii jako zamachu 18 brumaire’a. Przewrót przyniósł mu władzę pierwszego konsula. Co prawda oficjalnie musiał ją dzielić z pozostałymi dwoma urzędnikami dorównującymi mu teoretycznie rangą, ale tak naprawdę żadna decyzja na szczeblu państwowym nie mogła zapaść bez jego zgody. Wojna z II koalicją antyfrancuską też toczyła się po jego myśli. Udana kampania, rozpoczęta przeprawą przez Przełęcz św. Bernarda, a zakończona niedawno bitwą pod Hohenlinden, zmusiła Austrię do podpisania rozejmu.
Napoleon Bonaparte – wielki mały człowiek
Sprawy wewnątrzpaństwowe także układały się pomyślnie. Ustawa o papierach wartościowych zaowocowała przychylnością burżuazji i wzmocnieniem waluty. Powołana w sierpniu komisja pracowała nad najambitniejszym administracyjnym projektem Napoleona – kodyfikacją prawa.
Wóz-pułapka
Konsul miał zamiar uczcić sukcesy razem z żoną Józefiną i najbliższymi współpracownikami w operze, podczas odbywającej się w Wigilię francuskiej premiery oratorium "Stworzenie świata" Franciszka Józefa Haydna. Dwa powozy – jeden z Napoleonem i jego świtą, drugi z Józefiną i siostrą Bonapartego, Karoliną – około godz. 19 ruszyły z posiadłości Tuileries w kierunku opery.
Na trasie przejazdu konsula, na ulicy Saint-Nicaise, stał niepozorny, zaprzęgnięty w jednego konia wóz pilnowany przez dziewczynkę. Dziecko nie mogło wiedzieć, że mężczyzna, który zapłacił za trzymanie uzdy, był spiskowcem, a na wozie znajdowała się beczka napełniona prochem i metalowymi odłamkami - tzw. "piekielna machina". Nieopodal ukryli się zamachowcy, gotowi do odpalenia lontu i spowodowania eksplozji. Celem był znienawidzony Bonaparte.
Napoleona uratował jego woźnica, Cesar. Mężczyzna był tego wieczoru pijany i prowadził powóz konsula szybciej i agresywniej niż zwykle. Dziwne zachowanie kierowcy spowodowało panikę zamachowców. Czy Napoleon jakimś cudem wiedział o zamachu? Czy towarzysząca mu obstawa zaraz rozsiecze szablami spiskowców? Chwila zawahania wystarczyła. Lont bomby został podpalony za późno. Powozy Napoleona i Józefiny zdążyły minąć śmiertelną pułapkę, nim beczka z prochem eksplodowała, zabijając być może nawet stu mieszkańców dzielnicy.
Trasa przejazdu Napoleona z zaznaczonym miejscem zamachu. Źr.: Wikimedia Commons/dp
Rok spisków
Zamachowcy od wybuchowej pułapki nie byli pierwszymi, którzy wykorzystali częste wizyty Napoleona w operze. Dwa miesiące wcześniej, 10 października, grupa jakobinów, radykalnych rewolucjonistów, którzy w Napoleonie widzieli nową twarz znienawidzonej monarchii, planowała podobny zamach. Na Bonapartego mieli pod operą czekać czterej sztyletnicy. Przyszłego cesarza Francuzów uratowała tajna policja Josepha Fouchégo. Dzięki jej informatorom spisek został wykryty, a organizatorzy aresztowani.
Fouché był prawdziwym aniołem stróżem Napoleona. W mijającym roku udaremnił nie tylko spisek sztyletników, ale też zakrojony na szerszą skalę plan zamachu stanu rojalistów (zwolenników obalonej przez rewolucję monarchii). Pucz był przygotowany przez hrabiego d’Artois, brata Ludwika XVIII, we współpracy z Brytyjczykami. W sumie przez kolejną dekadę Fouché musiał zajmować się ponad trzydziestoma sprawami spisków na życie i władzę Bonapartego.
Prakryminalistyka
Niewykryty spisek był nie tylko plamą na honorze ministra policji. Fouché był weteranem rewolucji i widział, jak ludzie tracili nie tylko posady, ale i życie, za mniejszą niekompetencję. Wyjaśnienie zagadki nieudanego zamachu potraktował z najwyższą sumiennością, korzystając z metod rodzącej się wówczas kryminalistyki - wydział kryminalistyki paryskiej policji powstał z inicjatywy Napoleona w 1812 roku, jego szefem został były przestępca Eugene-François Vidocq.
"Wraz ze swym kolegą [Pierrem-Françoisem – przyp. red.] Réalem przeprowadził kryminologiczne dochodzenie na miejscu wypadku i zbadał szczątki konia, który był zaprzężony do »piekielnej machiny«. Réal zauważył, że jedna z jego nóg została niedawno podkuta. Pokazywano ją wszystkim paryskim kowalom, aż wreszcie jeden z nich ją rozpoznał i podał rysopisy ludzi, którzy tego konia przyprowadzili. Potem obnosili głowę chabety po paryskich handlarzach koni i tą drogą dotarli do człowieka, który ją kupił. Niebawem nastąpiły aresztowania" pisał historyk Adam Zamoyski w swojej książce "Napoleon. Człowiek i mit".
Śledztwo doprowadziło policję do ujęcia czterech zamachowców: Édouarda de La Haye-Saint-Hilaire'a, André Joyaux d’Assasa, Pierre'a Robinault de Saint-Régeanta oraz Françoisa-Josepha Carbona. Piąty, Joseph Picot de Limoëlan, zdołał zbiec do Stanów Zjednoczonych.
Wandea – ludobójstwo francusko-francuskie
Wszyscy spiskowcy, poza Carbonem, weteranem powstania w Wandei, związani byli ze środowiskiem rojalistów z Bretanii, tzw. szuanów. Faktycznym inspiratorem spisku był Georges Cadoudal, rojalista, któremu jeszcze w latach rządów Dyrektoriatu udawało się utrzymywać względną niezależność Bretanii od Paryża. Spiskowiec musiał salwować się ucieczką za kanał La Manche.
Georges Cadoudal, człowiek, który stał za zamachem na Napoleona. Źr.: Wikimedia Commons/dp
Fala aresztowań
O ile informacje o większości zamachów na życie Napoleona były na jego polecenie wyciszane (Bonaparte uważał, że spiski godzą w jego wizerunek popularnego polityka), o tyle eksplozji na ulicach Paryża nie sposób było zatuszować.
Pewny swojej pozycji konsul postanowił wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Rozkazał Fouchému przygotować listy przeciwników obecnego reżimu. Choć za organizacją spisku stali rojaliści, Napoleon polecił uwzględnić też jakobinów. "[Rojalistyczni rebelianci] i emigranci są chorobą skóry, natomiast [jakobini] są chorobą narządów wewnętrznych", miał powiedzieć do szefa policji kilka dni po zamachu.
Przez kraj przetoczyła się fala aresztowań i rozstrzeliwań. Niebezpieczni dla reżimu ludzie, jeśli nie mieli odpowiednio wysoko postawionych protektorów, zsyłani byli zamorskich kolonii karnych. Napoleon wykorzystał wigilijny zamach na swoją korzyść. W kraju nie pozostało wielu ludzi zdolnych do przeciwstawienia się przyszłemu cesarzowi Francuzów.
- Dla wielu był geniuszem, ojcem narodu, dla innych synonimem despoty i agresora – mówił gość Hanny Marii Gizy, prof. Jarosław Czubaty z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, w audycji z cyklu "Klub ludzi ciekawych wszystkiego". - Dysponował ogromną potęgą, zapleczem w postaci Francji i armii. W dużym stopniu kreował własną legendę.
52:20 Klub Ludzi Ciekawych Wszystkiego Napoleon.mp3 Napoleon Bonaparte - audycja Hanny Marii Gizy z udziałem historyka prof. Jarosława Czubatego z cyklu "Klub Ludzi Ciekawych Wszystkiego". (PR, 24.06.2004).
bm