Zaczynając od teatru "tradycyjnego"
– Czym jest teatr? Oto budynek, w nim sala podzielona na dwie części. Na coś, co nazywamy sceną, i tam działają aktorzy, i na coś, co nazywamy widownią: tam w krzesłach lub fotelach siedzą ludzie i patrzą. To pierwsze skojarzenie, powstałe na skutek nawyków – opowiadał w 1980 roku Jerzy Grotowski.
"Nawyków", bo należy sięgnąć oczywiście głębiej.
Teatr to również "zespół aktorów, który bierze jakiś tekst rozpisany na głosy".
– Ktoś mówi te słowa w imieniu danych postaci. Ktoś słowa Hamleta, ktoś słowa Ofelii. Przy czym w mniejszym lub większym stopniu bądź ilustruje swoim zachowaniem tego człowieka, którego przedstawia, bądź w jaki sposób się przeistacza, grając – dopowiadał reżyser.
To tradycyjne rozumienie teatru stanowi dobry punkt wyjścia do zrozumienia twórczej aktywności Jerzego Grotowskiego.
– Nasza działalność – zauważał – wiązała się z rozszerzeniem granic pojęcia teatru, stała się symbolem tych przemian. Choć nie można powiedzieć, że myśmy dokonali tej zmiany. Wielu ją dokonywało.
05:51 grotowski - twórca teatru labolatorium___pz 31029_tr_0-0_8f8799a3[00].mp3 "Grotowski - twórca Teatru Laboratorium". Audycja Wandy Słoniewskiej (PR, 1975)
Aktorstwo, czyli spotkanie z drugim
Jedną z ilustracji tego "rozszerzania granic pojęcia teatru" może być rozumienie aktorstwa przez Jerzego Grotowskiego.
– W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że patrzy się na aktorstwo jako na problem techniczno-estetyczny. To znaczy, że jest człowiek, który wykonuje pewien zawód, przygotowuje się do niego, trenuje, uzyskuje pewne umiejętności. I przekazując jakiś tekst lub jakąś rolę, konfrontuje się z widzem – tłumaczył reżyser.
Istnieje jednak, dodawał, inny sposób patrzenia na aktorstwo, nieporównywalnie mu bliższy.
– To zainteresowanie żywym człowiekiem, który pragnie wyjść na spotkanie drugiemu człowiekowi z tym, czym dysponuje. Ze swoim namacalnym ludzkim doświadczeniem, własnym istnieniem, które jest wcielone, nie abstrakcyjne. To mi jest o wiele bardziej bliskie niż jakiekolwiek myślenie o teatrze jako o ważkiej dyscyplinie twórczej, sztuce i tak dalej.
Tak rozumiane aktorstwo jest bardziej "twórcze", nastawione na "improwizację".
– W tej sytuacji praca aktora nie może być dyktowana przez kogokolwiek, choćby przez reżysera, który próbuje wcielić jakąś autorską wizję. Oczywiście, w pewnych przypadkach wizja autora czy tekst mogą posłużyć aktorowi jako trampolina, jako inspiracja, jako coś niezmiernie cennego.
02:54 laboratorium grotowskiego___fl 1197_tr_0-0_8f894cb2[00].mp3 Jerzy Grotowski mówi o znaczeniu słowa teatr, nowych możliwościach teatru oraz roli aktora. Fragm. audycji Marii Woś "Laboratorium Grotowskiego" (26.03.1980)
"Mniej, mniej, mniej"
W napisanym w drugiej połowie lat 60 XX w. artykule "Ku teatrowi ubogiemu" Jerzy Grotowski – prowadzący już wówczas swój słynny wrocławski Teatr Laboratorium – dookreślał swoje rozumienie teatralnej sztuki: skupionej na relacji aktor-widz, wyzutej z bogatych dekoracji.
O "teatrze ubogim" mówił w 1975 w Polskim Radiu, kiedy odpowiadał na pytanie (przy okazji słynnej sztuki "Apocalipsis cum figuris"), czy będzie dążył do dalszego "ubóstwa", jeśli chodzi choćby o elementy scenografii.
Zdradził przy tym również swoją ogólną metodę twórczych poszukiwań.
– Dalsza oszczędność rekwizytu? Nie stawiałbym tak tego pytania. W ogóle nie staramy się sobie stawiać pytań, które by z góry programowały jakąś rzecz, która ma być zastosowana. Nie zakładamy sobie, że jak było znalezione "A", to będziemy szukać "B". Albo znaleźliśmy białe, to będziemy szukać "bardziej białe" – tłumaczył.
– Na pewno jednak jest coś, co sami obserwujemy jako tendencję i co sami sformułowaliśmy w kategoriach "teatru ubogiego". To znaczy dążenie do wyrzucenia tych wszystkich podpórek, które mają uzupełnić czy zastąpić żywego człowieka. Minimum, minimum! Mniej, mniej, mniej! Żywy człowiek jest jedynym faktem godnym naszej uwagi.
"Nie ma żadnego klucza"
Dzięki głośnym spektaklom - "Akropolis", "Książę Niezłomny", "Apocalipsis cum figuris" – Teatr Laboratorium stał się znany i ceniony na całym świecie. Nazwisko urodzonego w Rzeszowie w 1933 roku polskiego reżysera funkcjonowało jako synonim rozbijania teatralnych form, szukania formuł nowych.
– Dla jednych teatr Grotowskiego to jakaś sprawa bardzo duchowa i bardzo tajemnicza – mówił w Polskim Radiu w 1. poł. lat 70. Jerzy Grotowski. – Ale nie wiem, jak można żywe spotkania człowieka z człowiekiem kształtować na płaszczyźnie czysto duchowej. Wydaje mi się to po prostu absurdem. Ono jest całkowite, jeśli istnieje. To znaczy, jeśli jest zmysłowe, wcielone, namacalne, konkretne. I wtedy także duchowe, także intelektualne.
Dla wielu, opowiadał wówczas reżyser, jego twórcza metoda jest "niesłychanie świadomą techniką pracy, rodzajem nauki, metodologii, a może nawet technologii". Jest czymś "bardzo chłodnym i skutecznym, w czym kryje się klucz do twórczości".
– Oczywiście nie ma żadnego klucza do twórczości – podkreślał. – Każdy człowiek może coś takiego dokonywać jedynie we własnym imieniu, a inny człowiek może być dla niego wyzwaniem albo wezwaniem. Więc mogę być dla kogoś wyzwaniem albo wezwaniem, ale nie mogę być jego nauczycielem.
18:56 wyzwanie jerzego grotowskiego___6327_tr_1-1_8f8d46f1[00].mp3 Odpowiedzi udzielone przez Jerzego Grotowskiego na spotkaniu z publicznością [prawdopodobnie 25 luty 1970] we Wrocławiu]. Audycja Zofii Jeżewskiej "Wyzwanie Jerzego Grotowskiego" (PR, 22.05.1977)
"Nie powtarzać cudzych gestów"
Temat twórczego naśladownictwa Jerzy Grotowski poruszał również w innej radiowej audycji.
– Jest na świecie ogromna liczba zespołów, które podobno idą naszym tropem. Ale jest niezmiernie ograniczona liczba zespołów, do których można się z uczciwym sumieniem przyznać – oceniał reżyser.
Według wrocławskiego artysty najistotniejszą sprawą jest tu "autonomia wobec wzorca".
– Peter Brook znakomicie określił, na czym może polegać to, co jest twórczym wpływem. On to nazwał wyzwaniem. Bo wyzwanie to jest rzeczywisty przekaz jakiejś tradycji czy jakiegoś szukania. Że własne szukanie staje się wyzwaniem dla innego eksploratora. A nie, że ktoś zacznie powtarzać tak jak małpa, która bawi się brzytwą, cudze gesty.
Doświadczenia parateatralne
Dążenie do poszukiwania nowej teatralnej formy doprowadziło Jerzego Grotowskiego, pod koniec lat 70., do radykalnych rozwiązań. Odszedł od wystawiania sztuk, zajął się badaniem związków teatru z antropologią, mitami czy psychologią i prowadzeniem rodzaju warsztatów.
Było to jednak, jak opowiadał w Polskim Radiu, naturalną konsekwencją przyjętych założeń: teatr to narzędzie służące spotkaniu z drugim człowiekiem.
– Jeżeli dążymy do tego, aby zbadać istotę złożoności kontaktu między ludźmi (ale i między człowiekiem a światem), musimy w sposób radykalny przeciąć różnicę między człowiekiem działającym a człowiekiem patrzącym. Między aktorem a widzem – podkreślał.
Przecięcie tej różnicy, mówił Jerzy Grotowski, prowadzi do tego, co nazwać można parateatrem. Podczas radiowej rozmowy wyjaśniał dokładnie, jak rozumie ów nowy, otwarty "teatr".
– Jeżeli nie ma biernych i czynnych uczestników [teatru], wynika z tego kilka wniosków. Po pierwsze, że taki rodzaj doświadczenia parateatralnego, który zastępuje spektakl, nie może być krótkim okresem, musi trwać 10, 12, 14 dni minimum. Po drugie, nie może tutaj odbywać się dobór według zasady, że ktoś kupuje bilety ze względu na zainteresowania czy potrzeby. I trzeci wniosek: nie może to funkcjonować jako dzieło spektaklowe, na które się ktoś patrzy z zewnątrz. Ono wymaga bezpośrednio czynnego uczestnictwa.
***
Czytaj także:
***
Zmarły 25 lat temu, 14 stycznia 1999 roku, Jerzy Grotowski, był jedną z najważniejszych postaci światowego teatru w drugiej połowie XX wieku. Zobacz więcej >>>
jp