Fabuła filmu "Czas krwawego księżyca" (ang. "Killers of the Flower Moon") oparta jest na wydanym w 2015 roku reportażu historycznym pod tym samym tytułem. Autorem książki "Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI" jest David Grann, amerykański dziennikarz, który wcześniej zasłynął bestsellerową publikacją "Zaginione miasto Z. Amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji" (również zekranizowaną).
Film, tak samo jak książka, ściśle trzyma się faktów potwierdzonych w dokumentach. Aktorzy - m.in. Leonardo DiCaprio, Lily Gladstone, Robert De Niro, Tantoo Cardinal, Jesse Plemons, John Lithgow i Brendan Fraser - odtwarzają rzeczywiste osoby, które były uczestnikami, świadkami i ofiarami tragicznych wydarzeń z pierwszych dekad XX wieku w hrabstwie Osage w Oklahomie.
Naród wysokich wojowników
Osedżowie (ang. Osage) to jedno z plemion Wielkich Równin na Środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Pochodzą z grupy rdzennych ludów Ameryki, która wykształciła się około 700 lat przed naszą erą w dolinach rzek Ohio i Missisipi. Przodkowie Osedżów żyli tam spokojnie przez około tysiąc lat, dopóki nie zostali wyparci przez Irokezów agresywnie poszerzających swoje terytoria łowieckie. Od XVII wieku plemię przenosiło się na zachód, by osiedlić się na terenach późniejszego Kansas i Oklahomy.
Do początku XIX wieku Osedżowie stali się najsilniejszą grupą na sporym obszarze między rzekami Missouri i Red, sięgającym aż do podnóży Gór Skalistych. Budzili postrach wśród innych plemion, często prowadzili z nimi zwycięskie wojny. Poza tym zajmowali się rolnictwem, a raz do roku wyruszali na koczownicze polowanie na bizony, przemieszczając się za uciekającymi stadami.
Komancz atakujący włócznią wojownika Osedżów. Fragment obrazu "Wojna na równinie" pędzla George'a Catlina, malarza, który malował portrety i sceny z życia Osedźów. Fot. domena publiczna
W relacjach białych podróżników opisywani byli jako naród dumny, waleczny i zaradny, a przy tym silny fizycznie i "dobrze wyglądający". Na tle reszty indiańskiej populacji mężczyźni z Osedżów byli wyjątkowo wysocy. Potęga plemienia została nieco nadszarpnięta wskutek wojen z kolonizatorami i przywleczonych z Europy chorób. Wciąż jednak lud ten cieszył się opinią ważnego gracza politycznego, a jego wodzowie byli w stanie wynegocjować z rządem USA lepsze warunki w przypadku rozmaitych zarządzeń dotyczących Indian.
Thomas Jefferson, który jako prezydent Stanów Zjednoczonych w 1803 roku kupił od Francuzów Terytorium Luizjany, a wraz z nim ziemie zamieszkane przez Osedżów, miał powiedzieć: "musimy utrzymywać z nimi dobre stosunki, ponieważ w porównaniu z nimi jesteśmy żałośnie słabi". To przekonanie nie trwało zbyt długo. Już w kolejnych latach władze rozpoczęły proces rugowania Indian z ich siedzib.
Wypędzeni
Osedżowie mówili narzeczem pochodzącym ze starej grupy językowej z doliny Ohio. Nazwa "Osage" to słowo ukute przez francuskich przybyszów na podstawie oryginalnego brzmienia terminu w języku plemienia, które w wolnym tłumaczeniu oznacza "spokojną wodę", zaś w rozumieniu samych Indian odnosi się do mieszkańców ziem nad wodami śródlądowymi.
Dwa XIX-wieczne portrety Osedżów autorstwa George'a Catlina. Fot. domena publiczna
Kolonizatorzy ziem rdzennych Amerykanów nie zamierzali jednak zostawić "spokojnej wody" w spokoju. W drugiej połowie XIX wieku zmusili Indian do opuszczenia swych ziem, ponieważ sami zamierzali je zagarnąć. Osedżowie, podobnie jak inne plemiona, mieli przenieść się do rezerwatu w granicach wyznaczonego przez władze Stanów Zjednoczonych tzw. Terytorium Indiańskiego, na który zsyłano wszystkie podbite amerykańskie ludy w myśl ustawy z 1830 roku. Oficjalnie służyło to ograniczeniu konfliktów i ochronie Indian, wynikało jednak z rasistowskiego przekonania o wyższości zamorskich osadników nad prawowitymi mieszkańcami Ameryki.
Osedżowie uznali, że skoro już muszą się przeprowadzić, dokonają zakupu ziemi, żeby prawnie zabezpieczyć się przed ewentualną próbą wysiedlenia w przyszłości. Nie była to wcale częsta praktyka - tylko kilka grup indiańskich nabyło teren na własność - za to okazała się dalekowzroczna, bo obszar "podarowanych przez rząd" rezerwatów na Terytorium Indiańskim był kilka razy redukowany, by zaspokoić apetyty chciwych zaborców.
Wkrótce miało się okazać, że kupno ziemi było najlepszą decyzją w dziejach plemienia, ale zarazem ruchem, który miał sprowadzić na Osedżów nowe nieszczęścia ze strony białego człowieka.
Fotografie z końca XIX wieku. Z lewej: kobieta z plemienia Osedżów z dzieckiem. Z prawej: Osedż w jednym z rytualnych strojów. Fot. domena publiczna
Skarb ziemi jałowej
W 1872 roku Osedżowie stali się właścicielami około półtora miliona akrów (około 5900 kilometrów kwadratowych) na terenie dzisiejszego stanu Oklahoma. W 1875 roku oficjalnie utworzono tam rezerwat. W 1907 roku ziemia ta stała się największą jednostką administracyjną Oklahomy jako hrabstwo Osage i jest dziś jednym z dziewięciu hrabstw w USA, które w całości pokrywają się z obszarem rezerwatu indiańskiego.
Pozornie teren zakupiony przez Osedżów od plemienia Czirokezów był mało atrakcyjny, "skalisty, jałowy i zupełnie nienadający się do uprawy", jak ocenił jeden z urzędników biura do spraw Indian. Ale wódz Osedżów Wah-Ti-An-Kah (w wersji zanglicyzowanej George Calico), wybierając to miejsce, kierował się określonymi pobudkami. David Grann cytuje jego słowa zaprotokołowane na spotkaniu w biurze:
"Moi ludzie będą szczęśliwi na tej ziemi (...). Biali nie potrafią wzburzyć jej swoim żelazem (...). Jest tutaj dużo gór (...). Biali nie lubią gór i nie przyjadą tu. Jeśli moi ludzie pojadą na zachód, gdzie ziemia jest jak podłoga szałasu, biały człowiek przyjedzie (...) i powie: »chcemy waszej ziemi« (...). Niedługo ziemia się skończy i Osedżowie będą bez domu".
Rok 1865. Grupa mężczyzn z plemienia Osedżów w towarzystwie białych (w tle). Fot. domena publiczna
Ćwierć wieku lud Wah-Ti-An-Kaha mieszkał we własnym rezerwacie, gdy przyszedł rok 1897 i pod powierzchnią "jałowego terenu" odkryto ropę naftową. Z początku było jej niewiele, kolejne odwierty ujawniły jednak jedne z najobfitszych złóż "czarnego złota" w Stanach Zjednoczonych.
Osedżowie, ceniący edukację świadomi uczestnicy życia publicznego, mając w pamięci krzywdy doznane przez Indian od momentu przybycia Europejczyków, byli nauczeni, że tylko spisany dokument ma jakąś wartość. Po znalezieniu ropy w rezerwacie po raz kolejny wykazali się przezornością i wynegocjowali z rządem USA oficjalne porozumienie w sprawie zachowania praw własności do surowców mineralnych na obszarze rezerwatu.
Począwszy od początku XX wieku, każdy zarejestrowany członek plemienia (czyli pełnej krwi Osedż) otrzymywał wypłacane przez państwo dywidendy jako opłatę za dzierżawę ziemi i eksploatację złóż. Zaczęło się od kilku dolarów raz na kwartał, ale wraz ze wzrostem wydobycia sukcesywnie zwiększały się także kwoty - od dziesiątek dolarów, przez setki aż po tysiące w latach 20. Osedżowie bogacili się w zawrotnym tempie i zgromadzili wielomilionowy majątek – tylko w 1923 roku dywidendy wyniosły 30 milionów dolarów, co jest odpowiednikiem dzisiejszego pół miliarda dolarów (w 2023 roku).
"Patrzcie państwo!" – pisał podekscytowany redaktor nowojorskiej gazety "Outlook" – "Indianie zamiast przymierać głodem, cieszą się bogactwem, które wzbudza zazdrość wszystkich bankierów". Opinia publiczna, która przyzwyczaiła się do lansowanego przez prasę i dzieła kultury wizerunku Indianina jako prymitywnego nędzarza, była zszokowana. Osedżowie budowali porządne murowane i drewniane domy, byli wożeni samochodami przez szoferów, posyłali dzieci do renomowanych szkół za granicą.
"Czerwonoskórzy miliarderzy" budzili zdumienie, podziw i oczywiście zazdrość - i to nie tylko bankierów. A wraz z zazdrością pojawiła się zawiść, która przetarła szlaki zbrodni na ogromną skalę.
Zamożne kobiety z plemienia Osedżów. Fot. Biblioteka Kongresu USA/domena publiczna
Czas trwogi
Zdarzenia, o których opowiada "Czas krwawego księżyca", rozegrały się na początku lat 20. XX wieku w osadzie Gray Horse oraz w pobliskim mieście Fairfax i nieodległej stolicy hrabstwa Osage Pawhuska,. Wiosną 1921 roku zaginął bez śladu członek plemienia Osedżów Charles Whitehorn, tydzień później zniknęła Anna Brown (w filmie wciela się w nią Cara Jade Myers).
Rozkładające się zwłoki obojga zostały odnalezione tego samego dnia - 27 maja 1921 roku - w dwóch różnych miejscach. Oboje zostali zastrzeleni, najprawdopodobniej z tej samej broni. Śledztwo było bardzo niemrawe. Dla władz stanowych wyjaśnienie zabójstw dokonanych na Indianach nie było priorytetem. Po dwóch miesiącach sprawy obu morderstw zamknięto "z powodu niewykrycia sprawców".
Anna Brown była rozwiedziona, więc mogła po niej dziedziczyć tylko jej matka Lizzie Q (w tej roli Tantoo Cardinal). Ta natomiast wkrótce po zastrzeleniu córki zaczęła gwałtownie podupadać na zdrowiu. Słabła z każdym dniem, a lekarze nie mieli pojęcia, co jej jest. W lipcu 1921 roku zmarła w swoim domu. Wielu osobom jej śmierć wydawała się podejrzana.
Tradycyjna wioska Osedżów z szałasami. Zdjęcie wykonano w latach tuż przed wzbogaceniem się plemienia. Fot. Biblioteka Kongresu USA/domena publiczna
Na Osedżów padł blady strach. Nie były to wcale pierwsze tajemnicze zgony ludzi z tego plemienia, ale po raz pierwszy trzy osoby z jednej rodziny zmarły w tak krótkich odstępach czasu. Siostra Anny i kuzynka Charlesa Whitehorna Mollie Burkhart (Lily Gladstone), poprosiła białego męża Ernesta Burkharta (Leonardo DiCaprio), by ten zwrócił się do swojego wuja Williama Hale'a (Robert De Niro) o pomoc we wznowieniu śledztwa dotyczącego zabójstw jej bliskich.
William Hale, zamożny hodowca bydła, energiczny przedsiębiorca i jedna z najbardziej wpływowych postaci w hrabstwie, człowiek, który na skinienie dłoni miał każdego polityka, szeryfa i biznesmena w okolicy, zwany przez to "królem Osage Hills", obiecał, że zajmie się sprawą.
W tym samym czasie Bill Smith, szwagier Mollie Burkhart, zaczął naciskać na władze, by przyjrzały się śmierci Lizzie Q, Jego zdaniem Indianka mogła być podtruwana, a więc również ona została zamordowana. Biali stróżowie prawa zwlekali do momentu, gdy rodziny zabitych Osedżów wyznaczyły wysokie nagrody za ujęcie sprawców zbrodni. Osobne wynagrodzenie obiecał także William Hale, który ogłosił przy tym, że wszczyna krucjatę przeciw przestępczości w hrabstwie Osage.
Wtedy nikt nie wiedział jeszcze, że to właśnie Hale zlecił zabójstwa Indian, że to on pociąga za sznurki krwawego spisku mającego na celu wymordowanie jak największej liczby Osedżów z rodziny Mollie i przejęcie ich udziałów w zyskach z wydobycia ropy naftowej. Przedsiębiorca, który od zawsze był chorobliwie ambitny i pragnął bogactwa za wszelką cenę, nie zamierzał cofnąć się przed niczym. Zaczęła się prawdziwa rzeź.
Majętni członkowie plemienia Osedżów podczas wizyty w Waszyngtonie. Fot. Biblioteka Kongresu USA/domena publiczna
Rządy terroru
William Hale wciągnął do swego zbrodniczego przedsięwzięcia Ernesta Burkharta i jego brata Bryana. Ich kolejną ofiarą była Anna Sanford, zamordowana w marcu 1922 roku zaraz po wyjściu za mąż za niejakiego Toma McCoya, który, odziedziczywszy naftowy majątek, w niedługim czasie ożenił się ponownie, tym razem z bratanicą Hale'a. W 1923 roku przestępcy otruli George'a Bighearta oraz zabili jego prawnika Williama Vaughna, z którym Indianin konsultował się tuż przed śmiercią jako pacjent szpitala w Oklahoma City.
W tym samym roku na zlecenie Hale'a zastrzelono jeszcze Henry'ego Roana, kolejnego kuzyna Mollie Burkhart. Na pogrzebie Indianina William Hale był jednym z niosących trumnę. Miesiąc później w domu siostry Mollie Rity Smith i jej męża Billa wybuchła bomba, zabijając gospodarzy oraz ich gosposię. Udziały w dywidendach odziedziczyła po nich Mollie.
Teraz to ona była na celowniku zbrodniarzy. Otoczona zewsząd śmiercią, zaczęła podejrzewać, że jest podtruwana, gdy z dnia na dzień czuła się gorzej. Miała rację. Po odkryciu, że jej mąż obrócił się przeciw niej, rozwiodła się, pozbawiając go tym samym praw do dziedziczenia. Jedynymi spadkobiercami były teraz jej dzieci. Mollie zabrała je jak najdalej od Hale'a. Nie mogła zrobić lepiej - podejrzewa się, że ostatecznym planem mordercy było zabicie zarówno jej, jak i Ernesta Burkharta oraz ich potomstwa. W ten sposób Hale chciał nabyć prawa do olbrzymiego majątku, który był w posiadaniu Mollie po śmierci połowy jej rodziny.
William Hale i jego wspólnicy byli odpowiedzialni "jedynie" za kilka zabójstw Osedżów w latach 20., ale ich bezkarność stała się zachętą dla innych. Po odkryciu ropy naftowej do hrabstwa Osage ściągali najgorsi gangsterzy z całych Stanów Zjednoczonych. Nie tylko liczyli na zyski, lecz także czuli się bezpiecznie w niedostępnych górach na ziemi Indian, gdzie trudno było ich wytropić. Teraz, idąc za przykładem "króla Osage Hills", sami zabrali się do zabijania dziedziców naftowych fortun.
Wycinki prasowe związane ze sprawą zabójstw Indian Osedżów. Fot. domena publiczna
Oficjalnie władze stanowe w toku postępowań prowadzonych w latach 20. i 30. ustalili, że z powodu ropy naftowej mordercy pozbawili życia około sześćdziesięciu Osedżów. Późniejsze badania ujawniły, że ta liczna była bardzo niedoszacowana. Mówiło się o co najmniej stu ofiarach, a w najnowszych opracowaniach nie wyklucza się możliwości, że mogły być ich setki. Dziś jednak trudno zweryfikować każdą zbrodnię, która w tamtej epoce była niewłaściwie zaklasyfikowana czy po prostu tuszowana przez osoby pokroju Williama Hale'a, który miał niemal nieograniczone możliwości sterowania pracą szeryfów.
Inaczej wyglądało to w przypadku władzy centralnej, choć także ona nie śpieszyła się, by ukrócić masakrę trwającą latami w Oklahomie. Dopiero w 1925 roku Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę, która zakazywała osobom niezarejestrowanym jako członkowie plemienia Osedżów dziedziczenie praw do majątków pochodzących z licencji na wydobycie ropy.
Zlekceważona zbrodnia
Amerykańska prasa długo żyła tym, co sama ochrzciła mianem "rządów terroru" ("Reign of Terror"). Wobec nieudolności lokalnych stróżów prawa do hrabstwa Osage przybyła grupa agentów niedawno utworzonego Biura Śledczego (BOI), którym od 1924 roku kierował J. Edgar Hoover i które kilka lat później przekształciło się w Federalne Biuro Śledcze, czyli słynne FBI.
Sprawa zabójstw Osedżów była jedną z pierwszych w karierze Hoovera na stanowisku dyrektora Biura. Wysłany przez niego agent Tom White (w filmie grany przez Jessego Plemonsa) zorganizował na miejscu śledztwo, dobierając szpiegów wśród osób, które nie były skorumpowane i którym zależało na ukaraniu sprawców morderstw.
Śledztwo nie trwało długo. Rada Plemienia Osedżów od dawna podejrzewała, że William Hale jest zleceniodawcą przynajmniej części zabójstw. Wystarczyło zebrać dowody, spisać zeznania i przekonać osoby przekupione przez przedsiębiorcę, że lepiej zrobią, obciążając szefa, niż dalej pracując dla niego. Na początku 1926 roku nakaz aresztowania był gotowy. Zatrzymano Williama Hale'a, jego najbliższego wspólnika Johna Ramseya oraz Ernesta i Bryana Burkhartów, a także kilku innych przestępców, w tym osób, które były bezpośrednio zaangażowane w zabijanie.
William Hale i John Ramsey (drugi i trzeci od lewej) po aresztowaniu przez FBI w 1926 roku. Fot. domena publiczna
W procesie grupy Hale'a ławnicy - bez wyjątku biali mężczyźni - obeszli się z nimi stosunkowo łagodnie. Bryan Burkhart w zamian za zeznania otrzymał status świadka koronnego i uniknął więzienia. William Hale, John Ramsey i Ernest Burkhart dostali kary dożywocia, choć prawo Oklahomy za takie zbrodnie przewidywało karę śmierci. Zarówno Hale, jak i Ramsey odsiedzieli 20 lat, po czym zostali wypuszczeni za dobre sprawowanie i z racji podeszłego wieku. Kilkanaście lat później Ernest Burkhart, były mąż Mollie i niedoszły żonobójca, także został warunkowo zwolniony, a potem jeszcze ułaskawiony.
Nic dziwnego, że Osedżowie nie mieli zaufania do państwa, które tak lekko potraktowało tragedię ich narodu. Niesprawiedliwe wyroki i uwolnienie bandytów beztrosko mordujących Indian najlepiej podsumowuje chyba gorzkie słowa wypowiedziane przez jednego z członków plemienia pod adresem władz amerykańskich: "czy dla nich biały człowiek zabijający Indianina z rodu Osedżów popełnia morderstwo, czy tylko znęca się nad zwierzęciem?".
Medialna wrzawa wokół zabójstw Osedżów wkrótce ucichła, a potem sprawa została zapomniana przez ogół obywateli USA. Przez niemal sto lat znali ją wyłącznie historycy i pasjonaci dziejów rdzennych Amerykanów. Pojawienie się w 2015 roku książki "Czas krwawego księżyca" Davida Granna stało się jedną z ważniejszych prób przypomnienia białym Amerykanom, jakie zbrodnie popełniali ich przodkowie w imię chciwości i rasistowskiej pogardy. Być może film Martina Scorsesego ponownie ożywi dyskusję o grzechach głównych Stanów Zjednoczonych.
Grupa Osedżów w towarzystwie białych Amerykanów w Waszyngtonie. Fot. Biblioteka Kongresu USA/domena publiczna
***
Korzystałem z książki Davida Granna "Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI" w tłumaczeniu Piotra Grzegorzewskiego wydanej w 2018 roku przez wydawnictwo W.A.B
mc