Historia

Jan Zygmunt Skrzynecki. Wódz, który nie chciał zwyciężać

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2025 05:45
"Na nieszczęście ojczyzny dostało mu się powołanie, któremu ani w cząstce nie był w stanie podołać" - pisał o nim Ignacy Prądzyński. Jan Zygmunt Skrzynecki, naczelny wódz powstania listopadowego, a także generał belgijskiej armii i człowiek, który (być może) uratował życie Napoleona, zdaniem wielu, swoją nieudolnością zaprzepaścił potencjał polskiej armii w 1831 roku.
Generał Jan Skrzynecki. Obraz anonimowego autora
Generał Jan Skrzynecki. Obraz anonimowego autoraFoto: Wikipedia/domena publiczna

Janowi Zygmuntowi Skrzyneckiemu przyszło żyć w bardzo burzliwych dla Polski czasach. Przyszedł na świat pod koniec istnienia Rzeczypospolitej, w 1787 roku we wsi Żebrak pod Siedlcami, ale dorastał i nauki pobierał w zaborze austriackim. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim, choć w rzeczywistości ciągnęło go do służby wojskowej.

Planował wstąpić do utworzonych na terenie Włoch Legionów Polskich, by móc walczyć o niepodległość Polski. Ostatecznie wystarczyło udać się do nie tak odległej Warszawy, gdzie u boku armii Napoleona, który walczył z Prusami i Rosją, formowały się polskie oddziały. Skrzynecki założył mundur pod koniec 1806 roku i przez lata stopniowo piął się po szczeblach kariery. Brał udział w wojnie z Austrią w 1809 rok, w kampanii przeciw Rosji, bitwie pod Lipskiem.

Pod koniec wojen napoleońskich, w 1814 roku, podczas starcia pod Arcis-sur-Aube niedaleko Paryża, życie Bonapartego uratowali Polacy z Pułku Nadwiślańskiego, którego dwoma batalionami dowodzili Paweł Muchowski i Jan Zygmunt Skrzynecki. Z nieznanych przyczyn opinia publiczna całą zasługę przyznała Skrzyneckiemu, któremu ta nieścisłość wcale nie przeszkadzała.

W Królestwie Polskim

Po kongresie wiedeńskim z 1815 roku, który kończył epokę napoleońską, karierę wojskową kontynuował w armii Królestwa Polskiego, połączonego unią personalną z Rosją. Został dowódcą pułku piechoty, ale nie cieszył się sympatią naczelnego wodza polskiej armii, brata cara, księcia Konstantego. W jego oczach Skrzynecki zaniedbywał sprawy wojskowe, a bardziej niż swoim pułkiem interesował się doniesieniami z zagranicznej prasy czy dysputami filozoficzno-religijnymi. Politycznie związany był z konserwatywnym stronnictwem wpływowego księcia Adama Jerzego Czartoryskiego.

W 1824 roku brał udział w sądzie wojskowym nad Walerianem Łukasińskim, twórcą dążącego do odzyskania przez Polskę niepodległości Towarzystwa Patriotycznego. Jako jedyny sędzia głosował za uniewinnieniem Łukasińskiego i jego towarzyszy, ale pod naciskiem Konstantego zmienił decyzję. By uchodzić za lojalnego wobec władzy oficera, z oburzeniem wypowiadał się o rewolucji lipcowej, która w 1830 roku wybuchła we Francji.

Od niechętnego po naczelnego (wodza)

Także w momencie rozpoczęcia powstania listopadowego w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku nie wykazywał się zapałem rewolucyjnym. Podobnie jak wielu innych oficerów, w tym pierwszy naczelny wódz Józef Chłopicki, który mianował Skrzyneckiego dowódcą dywizji piechoty. Na początku lutego 1831 roku otrzymał awans na generała brygady.

W czasie walnej bitwy pod Olszynką Grochowską w lutym 1831 roku wykazał się dużą odwagą i energicznością działania. W najbardziej krytycznym dla Polaków momencie zdołał szybko przeorganizować kilka rozbitych jednostek i odeprzeć atak nieprzyjaciela, który zapewne rozstrzygnąłby bitwę na rzecz Rosjan. Batalia uznawana jest za nierozstrzygniętą, obie strony poniosły duże straty, ale Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się i zrezygnowania ze zdobycia Warszawy.

Po stronie polskiej zawiodło dowodzenie. Oficjalnie wodzem naczelnym był wówczas Michał Radziwiłł, a Józef Chłopicki, który zrezygnował z dowództwa, pełnił funkcję jego doradcy. W rzeczywistości wytworzył się system dwuwładzy, który w czasie wielkiej bitwy wprowadzał chaos. Zwłaszcza, gdy Chłopicki został ranny i nie był w stanie dowodzić, a Radziwiłła zadanie to przerosło.

Po bitwie na nowego bohatera wyrastał Jan Zygmunt Skrzynecki, który przodował w celnej krytyce dwóch wodzów. Przy poparciu premiera rządu księcia Czartoryskiego 26 lutego generał obrany został nowym wodzem naczelnym.


Jan Zygmunt Skrzynecki. Rysunek aut. Z. Belliarda, 1832-1837 r. Fot. Polona Jan Zygmunt Skrzynecki. Rysunek aut. Z. Belliarda, 1832-1837 r. Fot. Polona

Nieskory do walki

Skrzynecki energicznie przystąpił do reorganizacji armii. Z ważnych funkcji zwalniał mniej zdolnych oficerów, a w ich miejsce powoływał młodszych, utalentowanych, pełnych zapału ludzi. Jednym z docenionych w ten sposób był Ignacy Prądzyński, inżynier i wybitny strateg, który został kwatermistrzem generalnym.

Rychło okazało się jednak, że jeśli chodzi o wiarę w zwycięstwo powstania i podejmowanie działań zbrojnych, nowy wódz naczelny podzielał poglądy swoich poprzedników. Krótko mówiąc, był przeciwnikiem akcji ofensywnych i wciąż liczył na możliwość dogadania się z Rosjanami. Działania zaczepne podejmował z dużym oporem i pod naciskiem otoczenia, zwłaszcza Prądzyńskiego.

Kwatermistrz zdołał namówić naczelnego wodza do ataku na główne siły rosyjskie pod wodzą Iwana Dybicza, które zostały rozlokowane na strategicznej szosie brzeskiej, czyli trakcie łączącym Warszawę z Brześciem. 31 marca 1831 roku Polacy opuścili Warszawę i rozgromili Rosjan w bitwach pod Wawrem i miejscowością Dębe Wielkie. Resztki sił nieprzyjaciela uciekły w stronę Siedlec.

Prądzyński nalegał na natychmiastowy pościg za wrogiem i zaskakujący atak na miasto, w których mieściły się kluczowe dla aprowizacji armii magazyny wojskowe. Jak wynikało z przejętych od wroga dokumentów, sytuacja rosyjskich sił w mieście nie wyglądała najlepiej. Ale Skrzynecki nie zamierzał podejmować nagłych działań. Dopiero po kilku dniach ślamazarnego marszu pozwolił Prądzyńskiemu ruszyć z częścią armii, by dogonił uciekających Rosjan przed dotarciem do Siedlec. Kwatermistrz miał jedynie związać nieprzyjaciela walką i czekać na nadejście głównych sił.

Ostatecznie 10 kwietnia w bitwie pod Iganiami koło Siedlec Prądzyński w kilka godzin pokonał przeważające siły Rosjan, a Skrzynecki dotarł na miejsce, gdy było już po wszystkim. Naczelny wódz, wbrew namowom Prądzyńskiego, nie zdecydował się na atak na Siedlce. Ofensywa została przerwana.

Marazm i Ostrołęka

Wiosenne sukcesy przyniosły Skrzyneckiemu, jako naczelnemu wodzowi, odznaczenia i dużą sławę. Pisano na jego cześć wiersze i poematy, popularnością cieszył się "Mazurek Skrzyneckiego" anonimowego autora grany na melodię naszego hymnu.

- Nastaje okres marazmu w działaniach polskiego wojska - mówił w audycji Polskiego Radia historyk Jerzy Mikke. - Są najwyżej pewne przetasowania, pewne ruchy w kierunku Bugu, w kierunku Narwi i ustawiczne postoje, w czasie których Skrzynecki niemal codziennie wydaje rauty, przyjmuje piękne panie z Warszawy, pozwala malować swoje portrety. Naczelny wódz jest pełen euforii, uważa, że zbawia Polskę i że cały naród powinien korzyć się przed jego talentem.


Posłuchaj
16:08 jan zygmunt skrzynecki___582_93_iv_tr_0-0_103332090d9f2d49[00].mp3 Spór o postać Jana Skrzyneckiego w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "Na historycznej wokandzie" prowadzą historyk Jerzy Mikke i red. Stefan Melak. (PR, 18.12.1993)

 

Dopiero po miesięcznej przerwie pod naciskiem otoczenia i rządu naczelny wódz zdecydował się na kolejną ofensywę. Plan (przygotowany m.in. przez Prądzyńskiego) zakładał atak na gwardie cesarskie, czyli elitarne jednostki dowodzone przez młodzież arystokratyczną lub bogatą szlachtę. Gwardie stacjonowały w okolicy Ostrołęki, ale nie były przeznaczone do walki, a do wkroczenia do pokonanej Warszawy.

Przez opieszałość Skrzyneckiego gwardie zdołały wycofać się przed liczniejszymi Polakami. Być może, jak podejrzewali niektórzy, naczelny wódz zmiażdżeniem arystokratycznych oddziałów nie chciał narażać się na złą opinię wśród rosyjskich elit po zawarciu pokoju. Tak czy inaczej kolejna szansa na zaskoczenie wroga została zmarnowana. Pod Ostrołęką Polacy zmierzyli się natomiast z głównymi siłami Iwana Dybicza, które przybyły na odsiecz gwardiom. Sromotna klęska poniesiona 26 maja była początkiem końca powstania listopadowego. Polacy nie odzyskali już inicjatywy.

Trzeba zaznaczyć, że za porażkę odpowiedzialny był nie tylko Skrzynecki (który na polu bitwy wykazywał się odwagą, a nawet brawurą), ale zawiódł także źle działający wywiad czy plan bitwy przygotowany przez Prądzyńskiego.


"Bitwa pod Ostrołęką" pędzla Karola Malankiewicza, 1838 r. Fot. Wikimedia commons/dp "Bitwa pod Ostrołęką" pędzla Karola Malankiewicza, 1838 r. Fot. Wikimedia commons/dp

Koniec naczelnego wodza

Porażkę pod Ostrołęką starano przedstawić się jako mało znaczący wypadek przy pracy, a Skrzynecki wciąż cieszył się opinią zbawcy narodu. Wódz dokonał również przetasowań w armii, usuwając doświadczonych oficerów, których zastępował swoimi zwolennikami. Odsunął m.in. Ignacego Prądzyńskiego, który doniósł księciu Czartoryskiemu o nieudolności naczelnego wodza.

Dwie kolejne wymuszone na Skrzyneckim akcje ofensywne przeprowadzone w kolejnym miesiącu zakończyły się niepowodzeniem. Na krytykę ze strony prasy naczelny wódz reagował żądaniem wprowadzenia cenzury. Niechętny Skrzyneckiemu polityk Tadeusz Krępowiecki trafił do aresztu za obrazę "dostojeństwa wodza".

Opozycja była jednak coraz silniejsza i w sierpniu zadecydowano o odwołaniu Skrzyneckiego ze stanowiska. Generał potajemnie opuścił wojsko i w przebraniu lokaja uciekł z Warszawy.

"Był leniwy i wygodniś"

Jan Zygmunt Skrzynecki przeszedł do historii jako wódz, który zaprzepaścił potencjał polskiej armii w czasie powstania listopadowego. Współcześni zapamiętali go jako człowieka pysznego, próżnego i zazdrosnego o władzę, który ponadto nie posiadał kompetencji wojskowych do pełnienia funkcji naczelnego wodza.

Krytykowali go m.in. Joachim Lelewel czy Ludwik Mierosławski. Suchej nitki nie pozostawił na nim Ignacy Prądzyński. W pracy "Czterej ostatni wodzowie polscy przed sądem historyi" pisał, że Skrzynecki całe życie chorował na "panka" - "Jest to choroba wynoszenia się nad stan, wydawania więcej nad intratę".

Jako wojskowy nie miał też wątpliwości, że Skrzynecki nie nadawał się do roli dowódcy:

"Wszystkich głównych przymiotów potrzebnych wodzowi odmówiła mu natura [...]. Brakowało mu zupełnie rozsądku wojennego, determinacyi i czynności; i owszem, był leniwy i wygodniś, [...] nie lubił konnej jazdy i największą miał odrazę do zgiełku obozowego, zapachu prochu".

Nie odmówił Prądzyński wodzowi ambicji, ale zaznaczył, że w przypadku Skrzyneckiego ambicja kończyła się na zdobyciu i utrzymaniu władzy. Nie zależało mu na osiągnięciu wielkich rzeczy i wzięcia odpowiedzialności za wyswobodzenie narodu w czasie powstania. Bał się podejmować ryzyko, bo to groziło utratą władzy. "Czuły jedynie na blichtr tego wielkiego dostojeństwa, byłby już chciał tylko trzymać się osiągniętych zaszczytów i intraty" - pisał Prądzyński.

Jak zatem, mimo braku kompetencji, zdołał dojść na sam szczyt struktur wojskowych? Zdaniem Prądzyńskiego stało się tak dzięki starannie i z zamysłem odgrywanej przez lata roli ("było całego życia staraniem ukazywanie się lepszym niż był rzeczywiście"). Z nikim też się nie spoufalał, niewielu zatem znało jego prawdziwe oblicze.

Odwiedzający go widzieli rozłożone na stole zagraniczne gazety i prace dotyczące kampanii wielkich wodzów, przez co sprawiał wrażenie człowieka "trawiącego swoje wolne chwile nad nauką i to nad zgłębianiem Cezara i Napoleona". W dyskusjach nie brał jednak udziału "i bardzo słusznie, bo jego nieświadomość była zupełną". W ostrych opiniach Prądzyńskiego można wyczuć duże rozgoryczenie. Prawdopodobnie jednak wiele z tego, co pisał, było prawdą.


Jan Zygmunt Skrzynecki w czasie służby w armii belgijskiej, litografia Charlesa Baugnieta z 1839 r. Fot. Wikimedia commons/dp Jan Zygmunt Skrzynecki w czasie służby w armii belgijskiej, litografia Charlesa Baugnieta z 1839 r. Fot. Wikimedia commons/dp

***

Skrzynecki po ucieczce z Warszawy dotarł do Wolnego Miasta Krakowa, tworu państwowego kontrolowanego przez zaborców. Gdy w październiku 1831 roku miasto Kraka zajęli Rosjanie, ukrył się na Wawelu wśród starców i kalek. Następnie przedostał się na teren państwa austriackiego. Przez kilka lat mieszał w Pradze pod kontrolą policji, by w 1838 roku uciec na zachód. Ucieczkę pomógł mu zorganizować książę Adam Jerzy Czartoryski.

Na emigracji zaprzyjaźnił się z katolickim działaczem francuskim Charlesem de Montalembertem, przez krótki czas pozostawał pod wpływem idei Andrzeja Towiańskiego.

Skrzynecki wstąpił do belgijskiej armii i służył w niej przez dekadę do momentu przejścia na emeryturę. Do powrotu na ziemie polskie musiał czekać jeszcze niemal kolejne dziesięć lat. W 1857 roku zamieszkał w Krakowie.


Fotografia Jana Zygmunta Skrzyneckiego w podeszłym wieku. Fot. Wikimedia commons/dp Fotografia Jana Zygmunta Skrzyneckiego w podeszłym wieku. Fot. Wikimedia commons/dp

Zmarł tam 12 stycznia 1860 roku. Jego pogrzeb stał się manifestacją patriotyczną dla kilkunastu tysięcy ludzi. Trzydzieści lat od powstania listopadowego i w przeddzień kolejnego zrywu Skrzynecki traktowany był jako symbol walki z zaborcą.

- Bardzo lubimy zmarłych generałów, którzy przelewali swoją krew. Ale to jest kraina mitów i właśnie szacunek dla niego po śmierci do tych mitów należał - oceniał w audycji z 1993 roku historyk Jerzy Mikke. - Skrzynecki w przeciwieństwie do Chłopickiego stale głosił, że po to wziął władzę, aby walczyć i zwyciężać. Tylko ani nie chciał walczyć, ani nie chciał zwyciężać.

th

Korzystałem z:

I. Prądzyński, Czterej ostatni wodzowie polscy przed sądem historyi, Poznań 1865.

W. Zajewski, Powstanie listopadowe, w: "Trzy powstania narodowe", Warszawa 2000.

H. Żaliński, Jan Zygmunt Skrzynecki, PSB, t. XXXVIII, 1997-1998.

Czytaj także

Piotr Wysocki. Inicjator powstania listopadowego

Ostatnia aktualizacja: 10.09.2024 05:40
- Fenomen Piotra Wysockiego był możliwy na tle chyba endemicznie występującego w Polsce problemu: kto ma rządzić krajem? – mówił na antenie Polskiego Radia dr Krzysztof Bauer. Paradoks zrywu podchorążych polegał na tym, że oni sami nie wierzyli, że mogą poprowadzić bunt.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Bitwa pod Stoczkiem - walka o morale

Ostatnia aktualizacja: 14.02.2024 05:55
Zwycięstwo sił polskich w pierwszej regularnej batalii powstania listopadowego nie miało kluczowego znaczenia strategicznego. Miało jednak duże znaczenie symboliczne. Polaków podnosiło na duchu, a Rosjanom, którzy nie doceniali przeciwnika, uświadomiło, że marsz na Warszawę nie będzie spacerem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Generał Józef Dwernicki. Bohater spod Stoczka

Ostatnia aktualizacja: 23.11.2024 05:41
Był utalentowanym wojskowym, który po raz pierwszy wsławił się męstwem podczas wojen napoleońskich. Do jego największych osiągnięć należy jednak zwycięskie starcie podczas powstania listopadowego. Wygrana ta miała wielkie znaczenie symboliczne - nie tylko podniosła Polaków na duchów, lecz także pokazała Rosjanom, że nie należy lekceważyć przeciwnika. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powstanie listopadowe. Klęska na własne życzenie

Ostatnia aktualizacja: 29.11.2024 05:58
Rządy cara Mikołaja I, łamanie przez niego konstytucji z 1815 roku, wprowadzenie cenzury, prześladowania organizacji patriotycznych – to główne przyczyny wybuchu powstania listopadowego. Do ujścia nastrojów rewolucyjnych doszło w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku.
rozwiń zwiń