Fani „Hellboya”, zarówno jego komiksowej jak i filmowej wersji, pamiętają złowieszczego Rasputina, który przeżywszy zamach w 1916 roku powraca w czasach III Rzeszy.
Śmiała wizja, prezentująca oddział specjalny SS zajmujący się zjawiskami z pogranicza mistyki i parapsychologii, nie odbiega zbyt daleko od rzeczywistości. Od początku istnienia ruchu, naziści interesowali się tym tematem. Zabiegając o przyszłość tysiącletniej Rzeszy musieli stworzyć jej przeszłość. Nie mogąc w historii odnaleźć zadowalających dowodów wyższości rasy aryjskiej zaczęli szukać ich wśród przodków Atlantów. Najbardziej zaangażowany w te pomysłowe badania był Karl Maria Wiligut (1866-1946), nazywany Rasputinem Himmlera.
Czarujący nazista
Do 1919 roku naczelny okultysta III Rzeszy był aktywny głównie jako wojskowy. Jednak zainteresowanie wiedzą tajemną wykazywał od wczesnej młodości. Pierwsze teksty neopogańskie opublikował dopiero w 1908 roku. Cieszyły się one dużym zainteresowaniem ariozofów, okultystycznego ugrupowania wierzącego w wyższość i przewodnictwo rasy aryjskiej. Jego olbrzymi wpływ na przywódców NSDAP byłby jeszcze większy, gdyby w 1924 roku nie trafił do sanatorium psychiatrycznego. Znalazł się tam na żądanie żony, która nie mogąc znieść jego manii wielkości i porywczego temperamentu doprowadziła do rozwodu w 1927 roku. Kiedy opuścił miejsce odosobnienia, przekonał swoich ariańskich sympatyków, że ma dar gromadzenia w pamięci wiedzy starożytnych, germańskich przodków.
Przełomowy był rok 1933, w którym Wiligut poznał Heinricha Himmlera. Okultysta wywarł wrażenie na dowódcy SS. Badacz wiedzy tajemnej nie dał się długo prosić i w tym samym roku wstąpił w szeregi nazistowskiej formacji przyjmując pseudonim „Weisthor” (imię legendarnego pogańskiego kapłana, króla i maga). Wiligut szybko awansował stając się doradcą do spraw uroczystości. Na podstawie neopogańskiego rytuału wymyślił obrzęd ślubny dla członków SS. Zaprojektował też pierścień z trupią czaszką, wręczany wyróżniającym się esesmanom. Miał niemały wpływ na działania utworzonego w 1937 roku Departamentu Dziedzictwa Przodków – „Ahnenerbe”.
Himmler i Goering.
Mimo, że akcje SS w rzeczywistości były mniej spektakularne, niż te pokazane w „Hellboy'u” i nie miały na celu ściągnięcia na ziemię wysłańców piekieł, w tajemnicze badania inwestowano masę pieniędzy, energii i czasu. Pojawiały się kolejne nawiązania, w filmach z serii „Indiana Jones”, na drodze dzielnego poszukiwacza przygód stanęli nazistowscy archeolodzy. Ślad SS ciągnął się tam, aż do podnóża Himalajów. Znowu był to autentyczny trop. W latach 1938-39 odbyła się, dofinansowana przez Departament Dziedzictwa Przodków, wyprawa SS do Tybetu. Miała cel podobny do podjętej już w 1928 roku ekspedycji do Tiahuanaco (położonego w Boliwii, największego ośrodka kultury andyjskiej), było nim odkrycie pradawnego ośrodka Aryjczyków, którzy schronili się w Himalajach po upadku Atlantydy. Swoje dorzucił Gustav Kirchhoff, głoszący, iż w Lhasie istnieje ośrodek wiedzy, podtrzymujący związki z Europą za pomocą promieni energetycznych.
Słońce i lód
Skąd tak fantastyczne idee zapładniające umysły Wiliguta i jego kolegów? Wszystkiemu winna była teoria Hannsa Hörbigera (1860-1931). Autor „Kosmogonii lodowcowej” opisał, zagubioną w prapoczątkach, złożoną z ognia „wielką macierz”, do której wpadł kawałek lodu powodując kosmiczną eksplozję. Właśnie ten wybuch, według Hörbigera, dał początek Układowi Słonecznemu. Nasza gwiazda powstała z ognia, planety z lodu. Wszystkie zjawiska kosmiczne miały zaś mieć swoje źródło we wzajemnym przenikaniu się tych dwóch żywiołów.
Nazista z Hellboya.
Himmler i jego naukowcy przyjęli za fakt tezę Hörbigera mówiącą o aryjskich embrionach zatopionych w kosmicznej substancji pierwotnej, która spadła później na ziemię w postaci protoplazmy. Teoria ta była rozwijana przez innych, zdolnych myślicieli. Około 1927 roku pojawił się owoc lodowej kosmogonii, opisujący pochodzenie gatunku ludzkiego. Według Raoula-Henri Francé'a na początku miały istnieć dwie rasy. Jedna „szlachetna i piękna”, druga zdegenerowana. Z ich połączenia zrodził się współczesny człowiek. Oczywiście najwięcej cech wspaniałych przodków mieli Aryjczycy, a krzyżowanie gatunków stało się grzechem śmiertelnym ludzkości. Otwarta furtka dla eugeniki. Według niektórych teoretyków połączenie gatunków miało miejsce na Atlantydzie. Po zagładzie wyspy przodkowie atlantów rozpierzchli się po całym świecie budując największe ze starożytnych cywilizacji. Właśnie dlatego olbrzymie fundusze departamentu „Ahnenerbe” szły na badania wpływu kosmicznego lodu na ludy germańskie i odkrywanie pozostałości pradawnych cywilizacji nie tylko w Boliwii czy Tybecie ale też w Peru i Kolumbii.
Lodowa kosmogonia miała przeciwstawiać się racjonalizmowi naukowemu Żydów, uosobionemu przez Alberta Einsteina. W odróżnieniu od teorii wielkiego fizyka, nauka Hörbigera była zrozumiała dla prostych ludzi. Poza tym zadawała kłam teorii ewolucji, mówiącej że wszyscy ludzie, nawet Aryjczycy, pochodzą od małp.
Wracając do himalajskiej ekspedycji, jednym z jej inicjatorów był właśnie Wiligut. Jednak nie wszyscy uczestnicy wyprawy byli w stanie pojąć sens badania śladów germańskich przodków. Jednego ze sceptyków okultysta przekonał oznajmiając w transie, że „nadchodzi nowa era, bo dzieło stworzenia podlega jednemu tylko prawu. Jednym z kluczy dysponuje dalajlama, w którymś z tybetańskich klasztorów”.
Sanktuarium wśród skał
Himmler.
Wizje „Rasputina Himmlera” miały wpływ również na jego rodaków w Rzeszy, szczególny na wybór miejsc kultu nowej ideologii, przesiąkniętej mistycyzmem. Już w latach 20. Wiligut żywo interesował się Externsteine, kompleksem skalnym położonym w lesie Teutoburskim, nieopodal niemieckiego Detmold. Dawne chrześcijańskie miejsce kultu (zbudowano tam replikę Grobu Pańskiego) zamieniło się w świątynie neopogańskiego ruchu nazistowskiego. Wiligut twierdził, że znajdowało się tam sanktuarium wyznawców germańskiego boga Krista. Założone w 1200 roku przed Chrystusem, w 460 p.n.e. przeszło w ręce ich wrogów, czcicieli Wotana (teorii tych nie potwierdziły nawet przeprowadzane w III Rzeszy wykopaliska i badania). Ostatecznie miejsce kultu zostało zniszczone przez Karola Wielkiego podczas jego kampanii antypogańskiej. W tak oryginalny sposób przedstawiając prehistorię ludów germańskich Wiligut przekonał Himmlera o świętości Externsteine. Złowieszcze skały zaczęły być celem pielgrzymek a władze organizowały tam imprezy kulturalne, zarówno dla turystów, jak i członków SS. Szef zbrodniczej formacji planował wybudować w pobliżu dom „strażnika”. Tą honorową funkcją chciał nagradzać zasłużonych członków SS, którzy przed awansem mieli prawo odpocząć w sąsiedztwie nazistowskiego sanktuarium.
Runiczny szyk
Totenkopfring.
Wpływ Wiliguta na Himmlera nie ograniczał się do badania i czczenia śladów przeszłości. Tak jak wielu współczesnych mu Niemców interesował się okultyzmem runicznym. Rozwinął tę fascynację wprowadzając elementy run do nazistowskiej symboliki. Uchodził nawet za eksperta w tej dziedzinie rozpowiadając, że tajemną wiedzę o znakach przekazał mu dziadek Karl. Według teorii Wiliguta runy są zakodowaną historią stworzenia człowieka, która rozpoczęła się na biegunie północnym. Powraca tu temat Atlantydy, a właściwie jej geograficzne umiejscowienie. Żyła tam oświecona rasa, wśród której jedynie wtajemniczeni mogli zdobyć sekretny klucz służący do rozszyfrowania języka run.
Pod wpływem tych nauk Himmler zlecił Wiligutowi zaprojektowanie wspomnianego pierścienia SS. Na „Totenkopfring”, pierścieniu trupiej czaszki, wygrawerowano swastykę, symbolizującą hasło „bądź jednym z Bogiem wieczystym”, trzy znaki runiczne i czwarty, wymyślony przez samego okultystę. W oparciu o ten schemat powstała też drewniana misa stosowana podczas ceremonii zaślubin członków SS. Wiligut przewodniczył temu obrzędowi, w dłoni dzierżąc laskę ozdobioną runami. Jednak najbardziej rozpowszechniona i ciesząca się mroczną sławą była runa Sig. Jej znaczenie jako symbolu „czystej rasy aryjskiej” naziści zawdzięczają - już nie doradcy Himmlera - a Guido von Lista'owi. Podwójny układ tej runy odczytujemy jako „SS”.
Wiligut często spotykał się z krytyką nazistowskich historyków, jednak Himmler liczył się z nim nawet po usunięciu zaufanego współpracownika z szeregów formacji. Do rozstania okultysty z czarnym mundurem doszło w 1939 roku, kiedy jeden z nieprzychylnych mu esesmanów zdobył historię choroby z czasów jego pobytu w sanatorium. Internowany przez Brytyjczyków w 1945 Wiligut doznał paraliżu i zaniemówił. Zwolniony z obozu zmarł w 1946 roku. Był jednym z tych, którzy korzystając z szarlatanerii i wiedzy tajemnej, starali się dać historyczną legitymację idei nie posiadającej namacalnej przeszłości.
Piotr Jezierski
Korzystałem z: „Krytycznego słownika mitów i symboli nazizmu”, Rosy Sali Rose, wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.