Z mieszkania znanego marszanda kolekcja zginęła 12 lat temu. Przywłaszczył ją sobie syn guwernantki mężczyzny. Twierdzi, że przechowywał dzieła dla nieślubnej córki marszanda.
Dwunastoletnie poszukiwania kolekcji pozwoliły na odzyskanie tylko jej niewielkiej części, w tym m.in. dwóch obrazów Giotta. Na ślad większości nie udało się trafić, a były tam dzieła takich autorów, jak Simone Martini, Bernardo Daddi, Agnolo Gaddi, a nawet dwa pozłacane posągi autorstwa Donatella. Ich wartość oceniono na ponad sto milionów euro.
Kiedy prowadzący dochodzenie pogodzili się z myślą, że skarby te przepadły bezpowrotnie, na posterunek policji zadzwonił 50-letni dziś syn guwernantki marszanda. Swój czyn wytłumaczył w sposób, który częściowo przekonał policjantów, choć oczywiście kradzież pozostaje kradzieżą.
Otóż zabrał on dzieła sztuki z mieszkania pracodawcy swej matki by nie dopuścić do ich przejęcia przez rodzinę zmarłego. Należały się one bowiem nieślubnej córce marszanda. Złodziej jak gdyby przewidział dalszy bieg wypadków, ponieważ kilka lat temu sąd uznał prawa kobiety do spadku po ojcu i rzeczywiście będzie ona ich właścicielką.