Historia

Brazylianie

Ostatnia aktualizacja: 04.09.2008 14:44
Do wybuchu I Wojny Światowej ok. 100 tys. Polaków znalazło dom w Brazylii.

XIX wiek to okres wielkiej emigracji Polaków. Stały za tym nieudane powstania i represje wobec konspiracji. Pod koniec wieku to się zmieniło. Większość emigrujących wypędzały z kraju bieda i głód ziemi.

Zwłaszcza Galicja doświadczyła masowych wyjazdów za Ocean, za którymi stała przede wszystkim słynna galicyjska nędza. Do dziś tamta emigracja kojarzy się przede wszystkim z Ameryką Północną i Stanami Zjednoczonymi. W rzeczywistości niemal równie ważnym punktem docelowym była Brazylia i jej interior.

Wcześniej do kraju kawy trafiali nieliczni. Szacuje się, że do 1871 roku do Brazylii zawitało niewiele ponad 140 Polaków. Najbardziej znanym z nich był bez wątpienia Krzysztof Arciszewski, który w początkach XVII wieku został w Polsce skazany na banicję i musiał uchodzić z kraju do Holandii. Tam wstąpił do wojska i wraz z holenderską armią toczył na terenie dzisiejszej Brazylii boje z Portugalczykami. Dosłużył się stopnia generała artylerii i admirała holenderskiej floty. W brazylijskiej historii zapisał się także lekarz Piotr Napoleon Luiz Czerniewicz, który miał swój udział w powstaniu Akademii Medycznej w Rio de Janeiro.

Własne hektary

Były to jednak przypadki nieliczne, należące właśnie do emigracji politycznej, która rozsiała po całym świecie wybitnych polskich wojskowych, inżynierów i artystów. Niewiele – choćby ze względu na niewielką liczebność – miała zaś wspólnego z masową emigracją „za chlebem”, której Brazylia doświadczyła w kilkadziesiąt lat po Czerniewiczu. Jej początki to 1867 rok. Wtedy do Brazylii przybył Edmund Woś-Saporski, który w kilkanaście lat później zyskał miano „ojca kolonii polskiej” w tym kraju. W 1869 roku ściągnął do Ameryki Łacińskiej pierwszą grupę imigrantów z Górnego Śląska. W ślad za nimi zaczęli przyjeżdżać kolejni. Do wybuchu I Wojny Światowej ok. 100 tys. Polaków znalazło dom w Brazylii, przede wszystkim w stanie Parana.

Tajemnica tak licznych wyjazdów, kryła się z jednej strony w brazylijskiej ofercie. Z drugiej zaś w biedzie nękanego zaborami kraju. Był to okres, w którym brazylijski rząd prowadził akcję osiedleńczą. Emigranci mogli liczyć na 25 ha zagospodarowaną działkę, obiecywano im także wszelką potrzebną w zadomowieniu pomoc. W Polsce informowali o tym i namawiali do wyjazdu liczni agenci emigracyjni. Wydatnie wspierali ich w tym bliscy i znajomi, którzy już do Brazylii wyjechali. Między innymi za sprawą słanych do Polski listów: „Kochany bracie, donosze cie, że jest w Brazylii dobże i radbym, żebyś przybył do nasz Brazylij, bo biedy u nas nie ma. Przedaj swoju osade i zabieraj pieniuzie ze sobu do Brazylii, bo w Brazylii dobże. Kochany bracie niezawiede cie bo jest dobże. Dostaniesz kolonije darmo, płacił nicz za nim nie będziesz i co się tyczy zasiewu to dostaniesz zboże. I nie obawiajcie się niczego bo biedy znać niebędziecie bo i ja i nie znam.” (pisownia oryginalna)

Brak perspektyw na godne życie w kraju w połączeniu z płomykiem nadziei na horyzoncie powodował, że liczni polscy chłopi pakowali dobytek i wsiadali na statek płynący za Ocean. Decyzję ułatwiało to, że dość długo koszt podróży pokrywał brazylijski rząd zainteresowany tym, by emigranci wybrali Amerykę Łacińską w miejsce USA. Florian Znaniecki tak pisał o motywach wyjeżdżających: „W emigracji brazylijskiej zasadniczą rolę grają względy na przyszłość dalszą, troska o zapewnienie bytu stałego, i to nie tylko sobie, ale i następnym pokoleniom.” Obiecane 25 hektarów dawało taką szansę.

Po przybyciu na miejsce okazywało się, że nie wszystko wygląda tak wspaniale. Przede wszystkim za sprawą fatalnie przeprowadzanej akcji osiedleńczej. Wpierw emigranci trafiali do obozów przejściowych skąd po długim oczekiwaniu wysyłano ich dalej w brazylijski interior. Tam otrzymywali przydział działki, którą dopiero – i na ogół bez większej pomocy ze strony rządu – musieli wykarczować i zagospodarować. W tym pierwszym okresie by związać koniec z końcem często obok pracy przy zagospodarowaniu roli musieli także dorabiać przy budowie dróg i kolei. Była to często praca ponad siły. Dlatego o ile tylko mogli starali się ściągać z kraju kolejnych członków rodziny. To jeszcze bardziej napędzało emigrację. 

 

Życie lepsze jak w Polsce

Mimo tych ciężkich początków i tego, że jak wskazują liczne relacje polonia w Brazylii na ogół nie dochodziła do większej zamożności i wśród licznych grup emigrantów z różnych krajów jej osiągnięcia wyglądały źle to Polacy byli na ogół zadowoleni ze swojego losu. Jeden z nich Gąsiorowski pisał w jednym z listów do kraju: „Naprzykład u nas w Brazylii jest dobrze, ale nie wszystkiem. Rzemiesnik dobri, stolarz, ślusarz może zarobić duże pieniądze i jest mu dobrze.” Przyczynę emigracyjnych niepowodzeń lokował w lenistwie: „jak kto nie zwyczajny roboty albo nie chce robić, to mu bieda ogromna.”

Przyczyną wyrażanego mimo licznych problemów zadowolenia było porównanie sytuacji w nowym kraju z tą jaka panowała pod rządami zaborców w starym. Jeżeli nawet nie wszystko było doskonałe lub nawet nie do końca dobre wciąż sytuacja gospodarza na 25 ha dżungli była nieporównanie lepsza niż parobka w pańskim folwarku. Wskazywali na to sami emigranci. Gąsiorowski pisał: „Życie mam dobre lepse jak w Polsce, wienc abi tylko Bóg dał zdrowie to mogie w niedługim czasie przyjść do ładnych pieniędzy.” Inni z piszących mówili o tym tak: „życie dostajemy dosić dobre, że i żaden pan folwarczny tego nie zi i nie widzi w Polsce, że wina mamy jak wody i wudki”, „Przyjeżdżajcie wszyscy bo jest dobże w Brazylii. Bo ja mam lepi jak dziedzic w Polsce, ktury ma dziesięć folwarków.” Z czasem brazylijska polonia rozpłynęła się wśród miejscowych. Dzieci naszych emigrantów często były już bardziej „brazylianami” niż Polakami. Tak jak to zresztą na ogół bywa. Zwłaszcza, gdy rodzice muszą wyjechać z Ojczyzny, w której nie spotkało ich nic dobrego.

Polska burzliwa historia rozrzuciła rodaków po całym świecie. Nasi rodacy zapisali się w historii każdego z kontynentów. Można pewnie powiedzieć więcej – w historii każdego z krajów. Nie sposób policzyć ilu ich – zwłaszcza - w ciągu XIX i XX wieku wyjechało z Polski. Nie sposób także powiedzieć ile uboższa stała się przez to nasza Ojczyzna. Pewne jest za to jedno. Warto o nich pamiętać. Nie tylko o tych, którzy zdobyli sławę, także o tych, którzy wyjechaliby zapewnić byt swoim rodzinom. A zatem również o 100 tys. polskich „brazylianów”.

Tomasz Borejza