Wraz z trzema innymi zbrodniarzami stanął na ławie oskarżonych przed polskim Najwyższym Trybunałem Narodowym w tzw. "procesie wielkorządców Warszawy". Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 marca 1947 roku.
Zbrodniarz z wiolonczelą
Ludwig Fischer przyszedł na świat 16 kwietnia 1905 roku w liczącym 80 tys. mieszkańców Kaiserslautern w Nadrenii. Podobnie, jak wielu późniejszych wyższych urzędników administracji niemieckiej na okupowanych terytoriach, mógł pochwalić się tytułem doktora prawa.
Gdy odbierał dyplom w 1928 roku, już od dwóch lat był członkiem NSDAP. Od 1929 roku Fischer był członkiem SA, a w 1931 roku znalazł zatrudnienie w Urzędzie Prawnym NSDAP. Tam po raz pierwszy zetknął się ze swoim późniejszym protektorem – doktorem Hansem Frankiem. Wkrótce okazało się, że tam, gdzie pojawiał się Frank, zaraz po nim zjawiał się Fischer. Od 1934 roku Frank piastował funkcję prezesa Akademii Prawa Niemieckiego, Fischer został jego współpracownikiem. Cztery lata później kierował sztabem Franka, gdy ten był kierownikiem agend na obszarze Rzeszy Narodowosocjalistycznego Związku Rzeczników Prawa.
Nic dziwnego, że kiedy w 1939 roku Fischer został powołany w stopniu starszego szeregowego do Wehrmachtu, Frank załatwił mu zwolnienie z armii i przydział do administracji cywilnej. 26 października 1939, w dniu, w którym jego protektor został powołany na stanowisko generalnego gubernatora, Fischera mianowano szefem dystryktu warszawskiego.
Fischer lubił życie na wysokim poziomie. W okupowanej Warszawie zamieszkał w pałacu Brüchla, w apartamencie zajmowanym przed wojną przez ministra Józefa Becka. Gubernator często jeździł do Konstancina, gdzie za bazę do polowań służyła mu willa Wartheima. W warszawskim mieszkaniu, bogato udekorowanym skradzionymi polskimi dziełami sztuki, urządzał wieczory muzyczne. Sam grał na wiolonczeli.
Pomysłodawca i eksterminator getta
Podczas procesu przed polskim Trybunałem Narodowym po wojnie Fischer wyróżniał się na tle innych zbrodniarzy ogładą i kulturą. Za tą maską skrywała się prawdziwa twarz – antysemity i zbrodniarza. To on był pomysłodawcą utworzenia getta. Decyzja o wyznaczeniu „żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej” zapadła 3 listopada 1939 roku podczas posiedzenia Fischera z Frankiem.
- Sprawą, którą oskarżony traktował szczególnie twardo i bezwzględnie, i wobec grożącej wymowy dowodów nie mógł niczemu zaprzeczyć, była sprawa wyniszczenia Żydów. Wyznał więc, że getto warszawskie powstało z jego inicjatywy, tłumaczył, że motywem były względy sanitarne, a za wszystko to, co przyszło później, nie może odpowiadać, gdyż była to samowola działalności policji poza jego wolą i świadomością – mówił prof. Mieczysław Siewierski, adwokat, uczestnik procesu.
Przeczy temu odezwa, którą Fischer wydał 14 maja 1943, a w której stwierdzał, że "zamachy na wojskowych i cywilnych Niemców wykonują Żydzi i komuniści ukrywający się w getcie i dlatego getto jako siedlisko oporu zostało zlikwidowane".
Oprawca w białym kołnierzyku
W powojennym procesie Fischer mówił o Warszawie, że "podobało mu się piękno miasta i jego atmosfera". Jeśli kiedykolwiek uważał, że kochał Warszawę, to była to miłość psychopaty, dręczyciela swojej ukochanej-ofiary. Stroop był zbrodniarzem w białym kołnierzyku, zbrodniarzem zza biurka. Nie brudził rąk, od tego byli inni, ale był współodpowiedzialny za zbrodnie popełniane na ludności okupowanego miasta – zarówno polskiej, jak i żydowskiej – za łapanki, rozstrzelania, głód, wywłaszczenia i grabieże.
Bardziej prawdopodobne jest to, że pewne ustępstwa wobec warszawiaków (w Krakowie nazywano go "fanatykiem Warszawy") były spowodowane osobistą ambicją gubernatora. Fischer, wbrew planom zmniejszenia dawnej stolicy i przekształcenia jej w prowincjonalną mieścinę, uczynić z Warszawy najważniejszy ośrodek Generalnego Gubernatorstwa. To z kolei oznaczałoby wzrost roli samego Fischera. Gra, którą prowadził doprowadziła prawdopodobnie do konfliktu między nim i Frankiem, o czym świadczy dwukrotne, demonstracyjne zgłoszenie się Fischera do wojska w 1942 roku.
Wybuch Powstania Warszawskiego 1 sierpnia 1944 zaskoczył Fischera w Pałacu Brüchla. Uwolnienie gubernatora z potrzasku było jednym z celów wojsk niemieckich w pierwszych dniach zrywu. Fischera udało się ewakuować, choć mężczyzna został przy tym ranny w twarz. Po upadku Powstania gubernator kierował akcją grabieży miasta.
Ofensywa Armii Czerwonej zmusiła hitlerowskiego dygnitarza do ucieczki na tereny Niemiec zajęte przez Amerykanów. Fischer został aresztowany 10 maja 1945 i przekazany w ręce Polaków. Wraz z trzema innymi zbrodniarzami stanął na ławie oskarżonych przed polskim Najwyższym Trybunałem Narodowym w tzw. "procesie wielkorządców Warszawy". Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 8 marca 1947 roku.
bm