- O katastrofie smoleńskiej wiemy więcej niż 10 kwietnia, ale jesteśmy coraz bardziej przerażeni tym, co wiemy. Narasta w nas również niewiara w rzeczywistą wolę wyjaśnienia przyczyn tego, co się stało – powiedziała Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury, Tomaszu Mercie, w "Salonie Politycznym Trójki".
W rozmowie z Michałem Karnowskim, przyznała, że na razie nie potrafimy rozstrzygnąć, czy samolot spadł, "bo taka była ludzka wola czy dlatego, że był to przypadek". – Widzimy jednak, że wszyscy po katastrofie zachowujemy się tak, jakoby to przypadek nie był - powiedziała Magdalena Merta.
Nikomu nie zależy
- Jesteśmy przerażeni sposobem, w jaki zamiast prowadzi się śledztwo, mataczy się je i sprowadza na manowce. Mamy poczucie, że nikomu poza rodzinami nie zależy na prawdzie – mówiła Magdalena Merta.
Zdaniem wdowy po wiceministrze kultury, przyjęto kłamliwe założenie, że zawinili piloci i śledztwo próbuje się podporządkować tej tezie. - Kiedy jest się na miejscu w Smoleńsku, widać, że komunikaty wieży, że samolot jest na tak zwanej ścieżce, ani przez chwilę nie odpowiadały prawdzie – przyznała Merta. Jak podkreśla, przekłamanie, co do odległości od pasa, nastąpiło już na wysokości 6 tysięcy kilometrów.
- Decyzja o lądowaniu zapadła dlatego, że pilotów okłamywała wieża i zawiodły ich urządzenia naziemne, w tym radiolatarnia. Pogoda sprawiła, że nie mieli widoczności, ale decyzja o lądowaniu została zbudowana na przesłankach, które pochodziły z ziemi, od kontrolerów i z naziemnych urządzeń. Trudno ich winić, za to, że chcieli lądować – mówiła Magdalena Merta.
Odnosząc się do tezy, o rzekomych naciskach na pilotów, Magdalena Merta, powiedziała, że uważa je za absurdalne.
Pytania o Smoleńsk
Magdalena Merta podkreśla, że bardzo ważnym pytaniem, jest to, dlaczego wieża podawała nieprawdziwe informacje i dlaczego zawiodła radiolatarnia. Wdowa podkreśla również, że nie ma odpowiedzi na pytanie dlaczego Polakom nie pozwolono sprawdzić urządzeń na lotnisku, jeszcze 10 kwietnia.
Odnosząc się do projektu raportu MAK, Merta powiedziała, że będzie w nim lansowana teza o winie pilotów i wskazanie braku odpowiednich procedur bezpieczeństwa po stronie polskiej. - Z tego wynika oburzenie premiera – mówiła Merta.
- Ktoś powiedział, że po 10 kwietnia wróciliśmy ekspresem do czasów PRL-u, ja mam wrażenie, że wróciliśmy tam odrzutowcem. Podobnie jak w PRL-u, dobro Rosjan, jest podstawowym celem polskiej prokuratury. Mam bardzo głębokie poczucie, że Polskie instytucje nie działają suwerenie – podkreśliła Marta.
rk