"Czartoryscy to wyjątkowa i bardzo ciekawa rodzina na tle polskich rodów arystokratycznych. Wyjątkowa przede wszystkim kobietami. Mnie od dłuższego czasu bardzo interesuje niedoceniana rola kobiet w życiu publicznym – i obecnie i dawniej. A jeżeli chodzi o Czartoryskich to przez wieki były w tej rodzinie absolutnie wyjątkowe kobiety. Moje zainteresowanie tą rodziną od nich się właśnie zaczęło – od Izabeli z Flemingów Czartoryskiej, Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, Izabeli z Morsztynów Czartoryskiej. To kobiety, które tworzyły historię tej rodziny i historię Polski, na równi z mężczyznami" – powiedziała Zofia Wojtkowska.
Przypomniała, że Czartoryscy byli przez wieki wśród największych mecenasów kultury w Polsce. "Zawdzięczamy im szkołę po polsku, ponieważ pierwszą taką szkołę, czyli Korpus Kadetów stworzył jeden z nich. Zawdzięczamy im +przeprowadzenie+, oczywiście trochę w sensie symbolicznym, Polski z epoki baroku do oświecenia, a także najwspanialszą polską kolekcję sztuki, czyli Muzeum Czartoryskich z +Damą z gronostajem+ Leonarda da Vinci, z obrazami malowanymi przez największych mistrzów różnych epok. Zawdzięczamy im jedną z najpoważniejszych polskich bibliotek, czyli Bibliotekę Czartoryskich, która zawiera oryginał Unii w Krewie i dziesiątki tysięcy wspaniałych woluminów. Zawdzięczamy im Puławy, zamek w Łańcucie z jego kolekcją, Gołuchów, nieporównywalne z niczym innym zabytki polskiej kultury"– wyjaśniła.
"Saga rodu Czartoryskich" rozpoczyna się w połowie XV w., kiedy w materiałach pisanych pojawia się po raz pierwszy to nazwisko, choć wtedy są jeszcze nazywani "panami na Czartorysku". "Zamyka ją koniec II wojny, ponieważ to koniec epoki polskiej arystokracji. Arystokracja traci wszystko w Polsce, jednak zyskuje jedną bezcenną rzecz, to znaczy prywatność i anonimowość. W związku z tym uważam, że prowadzenie tej historii dalej, w czasy współczesne, byłoby w pewnym sensie nieuczciwe" – oceniła autorka.
Losy Czartoryskich w opisanym okresie można podzielić na kilka etapów. "Na początku, od połowy XV do wieku XVIII, jest budowanie, czyli cały czas taka droga na szczyt, którą z uporem, konsekwentnie, taką wielką, rodzinną mądrością wydeptują. Potem, od czasów saskich po powstanie listopadowe, jest - można powiedzieć - czas ich wielkości. A potem jest już właściwie tylko równia pochyła. Czas międzywojenny to jeszcze taki okres, kiedy próbują się odbudować. Ale potem następuje koniec" - mówiła.
"To nie jest jednak książka pokazująca jakieś procesy dochodzenia do władzy, budowania majątków, folwarków, toczenia wojen. To książka o ludziach. Każdy rozdział jest poświęcony konkretnym postaciom, ich historiom - osobom, które wybrałam dlatego, że z mojego, subiektywnego oczywiście, punktu widzenia, ich życie to fascynująca historia. Każda z tych historii jest oczywiście osadzona czasowo. Ale przede wszystkim jest historią czyjegoś życia, czyichś potyczek z losem i bardzo często z największymi momentami historycznymi w tle, których oni są nie tylko świadkami, ale i głównymi aktorami" – podkreśliła autorka.
Za najbardziej wyróżniające się postacie uznała kobiety rodu Czartoryskich. "Pierwsza, która moim zdaniem jest matką rodu i jego potęgi to Izabela z Morsztynów, córka Jana Andrzeja Morsztyna. We wczesnych latach, uchodząc z ojcem z kraju, zamieszkała we Francji. Doszła jednak do wniosku, że chce wrócić, że chce odgrywać tutaj kluczową rolę. Wybiera sobie na męża jednego z zupełnie nieciekawych Czartoryskich, Kazimierza, i właściwie to on jest całe życie u jej boku, bo to ona jest osobą, która decyduje, tworzy stronnictwo, które nazwiemy potem Familią. Jej dzieci zaczynają budować najsilniejszą partię polityczną w kraju, dzięki zaaranżowanym przez nią małżeństwom dochodzą do władzy, pieniędzy, trafiają do grona najpotężniejszych arystokratów, nie tylko Polski, ale nawet ówczesnej Europy. I ona to wszystko układa, misternie buduje potęgę rodu. I do końca, dopóki jest świadoma, właściwie decyduje o wszystkim w tej rodzinie" – mówiła Wojtkowska.
"Znacznie później, w połowie XIX w. pojawia się druga wielka kobieca postać w tej rodzinie, którą jednak polska historia zupełnie zapomniała - Izabela z Czartoryskich Działyńska. Wychowana we Francji, wśród największej europejskiej arystokracji, z niebywałym intelektem i duchowością, kolekcjonerka sztuki, która zostaje zmuszona przez rodzinę, żeby wyjść za mąż, czego ona sama nie chce zrobić. Jej życie zostaje złożone w ofierze ojczyzny, która była wtedy pod zabiorami. Ona tworzy nieprawdopodobną kolekcję sztuki, nieprawdopodobne miejsce, jakim jest zamek w Gołuchowie, potem też ordynację gołuchowską. I właściwie wszyscy jej nienawidzą, ponieważ nie pełni zasadniczej roli, jaką jej wytyczono - żony i matki. Nienawidzi roli żony, roli matki odmawia. I najpierw rodzina, a potem historia kompletnie ją wykreśla. Dopiero właściwie w II połowie XX w. dzięki kilku badaczom, zaczyna się ją przypominać" – opowiadała autorka.
Wśród wyróżnionych przez Wojtkowską kobiet rodu Czartoryskich są jeszcze dwie Izabele. "Izabela z Flemingów Czartoryska, czyli ta najsłynniejsza, która stworzyła Puławy, zalążek Muzeum Czartoryskich, która miała każde dziecko z innym mężczyzną i była wielką skandalistką, a potem wielką patriotką. I jej szwagierka, Izabela z Czartoryskich Lubomirska, która z kolei była wielką Europejką i również nieprawdopodobne cuda sprowadziła do kolekcji w Łańcucie. Te dwie kobiety się nienawidziły i o wszystko rywalizowały – o mężczyzn, ze Stanisławem Augustem Poniatowskim na czele, o pieniądze, sztukę, urodę, inteligencję. I ta ich rywalizacja napędzała je, by robić rzeczy wręcz nieprawdopodobne - efekty możemy oglądać do dzisiaj, w postaci zabytków kultury przez nie zgromadzonych" – przypomniała.
"Jeżeli chodzi o ciekawych mężczyzn w tym rodzie, to również było ich wielu i generalnie w książce więcej jest bohaterów męskich. Mam kilku, na których specjalnie zwróciłam uwagę. To August Czartoryski, wyniesiony na ołtarze, który moim zdaniem jest postacią najbardziej tragiczną. Wielkie nadzieje pokładał w nim ojciec Władysław, który przeniósł Muzeum Czartoryskich do Krakowa. Jednak August postanowił zostać salezjaninem, wbrew rodzinie i obowiązkom. Szybko zmarł na gruźlicę, na którą chorował od dziecka. Jest wyniesiony na ołtarze, a jednocześnie w oczach najbliższych był najgorszym członkiem rodziny, bo nie spełnił ich oczekiwań" – zaznaczyła autorka.
"Ale byli też tacy, którzy pewnie byli szczęśliwi i którzy te swoje oczekiwania i oczekiwania bliskich spełniali. Na przykład dwóch wielkich przywódców Familii jako stronnictwa politycznego, czyli Fryderyk i August Czartoryscy. Dwóch wielkich panów, bardzo kochających się i wspierających braci, którzy podzielili się fantastycznie rolami pełnionymi w stronnictwie i w życiu. Jeden buduje zaplecze finansowe, drugi robi wielką politykę. Są w tym skuteczni, bezwzględni i konsekwentni. Dochodzą na szczyt, a następnie, na skutek również własnych błędów politycznych, z tego szczytu zostają zrzuceni. Przychodzą zabory, co jest również ich winą i całe ich życie, działalność publiczna, reformatorska nagle okazuje się nic nie warta, bo popełnili kilka błędów politycznych, którymi przyczynili się też do upadku własnego kraju. I obaj umierają z takim poczuciem" - przypomniała Wojtkowska.
Jej zdaniem rodzina Czartoryskich tworzyła historię naszego kraju. "Są tacy ludzie, rodziny w życiu każdego kraju, że pisząc o nich piszemy nie tylko o świadkach historii, ale o ludziach, którzy przez pokolenia tę historię tworzyli. Taką rolę pomiędzy wiekami XVII a XIX pełnili Czartoryscy" – zauważyła.
"To klasyczna książka popularyzatorska, opatrzona pięknymi fotografiami. Moim marzeniem jest, że ktoś przeczyta nawet nie całą, może jej fragment i to spowoduje, że coś go rozbawi, zaniepokoi, zainteresuje i przestanie bać się czytać o historii. Ja zainteresowałam się historią, bo kochałam +Ogniem i mieczem+ oraz +Kiedy słońce było bogiem+ i teraz podobno np. jest masa ludzi interesujących się historią Wikingów w związku z tym popularnym serialem. I to temu służy - żeby opowiedzieć ludziom o historii, która jest przeciekawa w sposób taki, żeby mieli szansę się nią zainteresować. Nie językiem akademickim, ale raczej beletrystycznym, choć książka oczywiście w 100 proc. jest historią prawdziwą" – dodała autorka.
PAP/ho