Chodzi o wypowiedzi szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa z 12 i 15 lutego. Ławrow powiedział, że Moskwa jest gotowa do zerwania relacji z UE, a potem wyznał, że Unia Europejska konsekwentnie zrywa stosunki z Rosją i że z relacji tych "niemal nic nie pozostało".
PAP poprosił o skomentowanie tych słów przez eksperta, wykładowcę katedry integracji europejskiej Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). - Władze Rosji oczekują od Unii Europejskiej kolejnej rundy sankcji i nie chcą tej rundy. Z tego więc powodu przez Ławrowa przekazano sygnał, że jeśli nastąpią sankcje, to Rosja będzie to oceniać jako zerwanie. I ze swojej strony zdecyduje się na to zerwanie - powiedział Aleksandr Tewdoj-Burmuli.
Jednak wypowiedź ta "dość szybko została zdezawuowana" - przypomina naukowiec. MSZ Rosji oświadczyło krótko później, że szef resortu miał na myśli sytuację, gdy do zerwania relacji "dojdzie z inicjatywy UE". Ta reakcja świadczy, zdaniem eksperta, że deklarację ministra należałoby to traktować przede wszystkim "jako pewne sondowanie, jak mówi się w języku dyplomatycznym".
Mało kto myśli o korzyściach politycznych w relacjach dwustronnych
Jak zauważa Tewdoj-Burmuli, dziś o korzyściach politycznych w relacjach dwustronnych mało kto myśli. Jeśli jednak chodzi o gospodarkę, to dla Rosji reagowanie na jakiekolwiek sankcje zerwaniem relacji miałoby skutki negatywne. - W tym wypadku zerwanie relacji oznacza likwidację bazy prawnej relacji handlowo-gospodarczych. To nie jest dla Rosji korzystne, dlatego że 43-45 proc. w jej handlu przypada na UE. Po stronie UE handel z Rosją stanowi 6 proc. To jest różnica. A więc, tak po prostu zerwać z UE oczywiście można, jeśli się chce, ale będzie to mieć ogromne negatywne skutki gospodarcze - tłumaczy ekspert.
- Ktokolwiek, kto zajmuje się integracją europejską i śledzi relacje międzynarodowe zdaje sobie świetnie sprawę, że Rosję i UE są związane dość licznymi zobowiązaniami prawnymi. I te zobowiązania prawne zapewniają pewne bonusy, w tym dla Rosji. Umowa o Partnerstwie i Współpracy (PCA) zapewnia korzystny reżim taryfowy w handlu produktami rosyjskim na terytorium UE - powiedział naukowiec.
Istnieją też - przypomniał - regulacje tworzące "dość sprzyjające warunki obecności biznesu rosyjskiego w Unii Europejskiej i biznesu europejskiego na terytorium Federacji Rosyjskiej". Jest to faktycznie klauzula największego uprzywilejowania. Jeśli więc - jak mówi politolog - przestaje obowiązywać PCA, to kończy się również klauzula największego uprzywilejowania, zarówno dla biznesu rosyjskiego w UE, jak i dla biznesu europejskiego w Rosji. - A to już są duże pieniądze i realne duże straty dla obu stron - zaznacza rozmówca PAP.
Rosyjski eksport ucierpiałby na zerwaniu porozumień
Gdyby więc wyobrazić sobie, że Rosja nagle rezygnuje z porozumień UE, to oznacza to np., że jej towary przestają być sprzedawane na terenie Unii Europejskiej według dotychczasowych taryf. UE ma jednolitą politykę handlową i wobec tego "Rosja nie może budować osobnej polityki handlowej z Węgrami, osobnej - z Niemcami czy z Polską" - zauważa ekspert.
Hipotetyczny wariant zamiany relacji Rosja-UE na relacje z poszczególnymi krajami "27" to, jak mówi Tewdoj-Burmuli, "zupełny absurd".
Komentator przypomina też, że PCA służy jako podstawa innych umów pomiędzy Moskwą i Brukselą. - Nie jest prawdą, że Rosji i UE nie łączą porozumienia ważne dla obu stron. Do tej pory obie strony współpracują w walce z handlem narkotykami, dziedzinie nauki i edukacji - wskazuje.
Niemniej, kolejna runda sankcji unijnych wobec Rosji najprawdopodobniej nastąpi. Najtrudniejszym pytaniem jest teraz to, jak Rosja zareaguje na te restrykcje.
Zdaniem politologa Moskwa "spróbuje odpowiedzieć kolejną rundą ostrych, ale punktowych sankcji, które wizerunkowo mogą potwierdzić to, co mówił Ławrow".
Niemniej, sankcje te nie będą dotyczyć bazy prawnej, na której opiera się współpraca handlowo-gospodarcza Rosji z UE i współpraca sektorowa w sferach ważnych dla obu stron - prognozuje Tewdoj-Burmuli.
PAP/dad