Przydacz był pytany, czy podczas szczytu NATO w Wilnie w lipcu podniesiona zostanie sprawa członkostwa Ukrainy, a także być może Gruzji w NATO. – Myślę, że duża część dyskusji na szczycie NATO w Wilnie będzie poświęcona Ukrainie i jej przyszłości. My uważamy, że trzeba wykonać pewne kroki naprzód. Nie jest tajemnicą, że są też tacy sojusznicy, którzy wstrzymują te konie i mówią: spokojnie, nie możemy nic takiego ogłaszać – odpowiedział Przydacz.
– Jest szansa na to, żeby wykonać pozytywne kroki; wcale nie mówię, że na pewno dojdzie do superprzełomu, ale uważam, że krok naprzód należy wykonać, bo inaczej Rosja może odebrać to jako słabość Sojuszu – dodał Przydacz.
Szczyt NATO w Bukareszcie
Dziennikarz zapytał też Przydacza o szczyt NATO, który odbył się w 2008 r. w Bukareszcie. Sojusz nie zaoferował wtedy Planu Działań na rzecz Członkostwa Gruzji i Ukrainie z powodu sprzeciwu Francji i Niemiec (mimo poparcia USA i Polski). – Nasze stanowisko było i jest jasne. Lech Kaczyński reprezentując Polskę na szczycie NATO w Bukareszcie jasno i twardo opowiadał się, że jeżeli chcemy być bezpieczni, musimy mieć na natowskim pokładzie Gruzję i Ukrainę – zaznaczył.
Przypomniał, że na skutek blokady Niemców i Francji do rozszerzenia NATO nie doszło. – Putin wykorzystał to i zaatakował Gruzję, a parę lat później – Ukrainę. Wielu ekspertów mówi, że gdyby nie ta zła decyzja, gdyby posłuchano Lecha Kaczyńskiego i Ukraina dostałaby szansę na wejście do NATO, byłoby wielce prawdopodobne, że Rosja nie odważyłaby się na zaatakowanie tych państw – mówił. Jak ocenił, gdyby się tak stało, "być może dzisiaj żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości, bez obawy wojny".
Źródło: TVP.Info