Wzrost gospodarczy i zamożności oraz otwarte możliwości rozwoju dla Polaków - tak przedstawiciel Polski przy Unii Piotr Serafin podsumowuje korzyści 20-lecia członkostwa we Wspólnocie. W rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia Beatą Płomecką pełniący obowiązki ambasadora przy Unii podkreślił, że rozwój kraju to nie tylko zasługa napływu unijnych funduszy, ale też możliwość ekspansji handlu.
„Dzisiaj jesteśmy gigantem, jeśli chodzi o eksport produktów rolnych. Eksport produktów przemysłowych wzrósł wielokrotnie. Te liczby naprawdę przyprawiają o zawrót głowy. Napłynęło do Polski wiele inwestycji zagranicznych. Członkostwo w Unii Europejskiej, swoboda przepływu pracowników, to była wtedy w tej Polsce, która do Unii przystępowała, szansa na wyjście z bezrobocia, ułożenie sobie życia” - zwrócił uwagę Piotr Serafin.
Jego zdaniem członkostwo Polski w Unii doceniają zwłaszcza ci, którzy, jak on, dorastali za żelazną kurtyną. „Zachodnia Europa, Europa wolności, demokracji, zamożności to był z perspektywy nastolatka, w małej miejscowości gdzieś na zachodzie Polski, niedostępny świat, o którym wszyscy marzyliśmy. Dzisiaj my jesteśmy częścią tego świata. On nie jest aż tak różowy, tak kolorowy, jak sobie to wyobrażaliśmy, ale to jest tak radykalna zmiana na lepsze, że trudno zrozumieć to moim dzieciom. De facto, żeby docenić wejście Polski do Unii, to trzeba mieć chyba 50 lat, żeby pamiętać, jak było kiedyś” - dodał.
Podkreślił, że zwłaszcza teraz Unia Europejska, obok NATO, to także gwarancja bezpieczeństwa Polski. „Kiedy znowu na europejskim kontynencie toczy się wojna, członkostwo w Unii daje nam poczucie bezpieczeństwa. I myślę, że to będzie też to, o czym będziemy myśleli 1 maja 2024 roku, jak to dobrze, że jesteśmy po bezpiecznej stronie granicy” - powiedział pełniący obowiązki ambasadora Polski przy Unii.
Piotr Serafin, o czym niewiele osób już pamięta, był w przeszłości nazywany kalkulatorem. A to za sprawą szczytu w Kopenhadze w 2002 roku, kiedy Polska finalizowała negocjacje z Unią. Piotr Serafin był odpowiedzialny za przeliczanie propozycji Starej Piętnastki dla Polski i sprawdzanie, czy są korzystne, oraz za takie żonglowanie tabelami z unijnymi funduszami, by pieniądze popłynęły do Polski szybciej.
Beata Płomecka poprosiła polskiego dyplomatę o przypomnienie tamtych chwil. „Pamiętam scenę, jak wybieraliśmy się na szczyt w Kopenhadze. Ja jechałem z wielkim kartonem, w którym była drukarka. Ta drukarka okazała się później w trakcie samego szczytu absolutnie kluczowa. Bo dzięki temu, że wziąłem ze sobą drukarkę, mogliśmy w nocy wydrukować ostateczną listę postulatów, które rano premier Leszek Miller przekazał premierowi Rasmussenowi. To była wtedy prezydencja duńska” - wspominał obecny przedstawiciel Polski przy Unii. Dodał, że leciał także na szczyt ze swoim prywatnym laptopem. „W Kopenhadze pewnie byłem w centrum uwagi przez jakieś 10-15 minut, kiedy wypracowywaliśmy postulat przesunięcia płatności z polityki spójności na rzecz Funduszu Ochrony Granic. Chodziło o to, żeby pieniądze z Unii Europejskiej do Polski trafiły wcześniej niż byłoby to w oparciu o obowiązujące reguły. I wtedy pamiętam rzeczywiście taki moment, kiedy wokół tego mojego prywatnego laptopa zgromadziło się kierownictwo rządu i w momencie, kiedy dokonywałem obliczeń, wskazywałem, w jaki sposób powinny zostać dokonane przesunięcia” - powiedział Piotr Serafin.
Jednym z ostatnich postulatów, które negocjowała Polska, były limity produkcji mleka. Rokowania się przedłużały, co wywoływało złość innych delegacji. „Całą resztę szczytu pamiętam raczej jako moment oczekiwania, moment napięcia, dlatego że Polska negocjowała najdłużej, najdłużej była niezadowolona z warunków członkostwa. Pamiętam nawet irytację kolegów z innych państw członkowskich, którzy przychodzili, pytając, no i kiedy kończycie, kolacja czeka. Miała być kolacja, do której ostatecznie nie doszło. Kolacja uroczysta, wydawana przez królową Danii. Tę uroczystość trochę zepsuliśmy” - wspominał pełniący obowiązki ambasadora Polski przy Unii.
Dopytywany o warunki pracy Piotr Serafin przyznał, że wyposażenie techniczne polskiej delegacji nie było na najwyższym poziomie. Podobnie zresztą jak wyposażenie ekipy, która przez kilka lat negocjowała warunki członkostwa Polski. „Moja przygoda z negocjacjami akcesyjnymi rozpoczęła się w 1998 roku. Zostałem wówczas zatrudniony do zespołu, którego zadaniem było zapewnienie wsparcia głównemu negocjatorowi, Janowi Kułakowskiemu. Było nas 16 osób. Dostaliśmy jeden pokój. Było 8 biurek i 8 komputerów i, jak wspomniałem, 16 współpracowników Kułakowskiego. Problem rozwiązaliśmy w taki sposób, że biurka ustawiliśmy pod ścianami, a na środku ustawiliśmy okrągły stół. Wtedy, kiedy jedna osoba siedziała przy komputerze, druga siedziała przy okrągłym stole i czekała na swoją kolej. Takie były początki” - wspominał Piotr Serafin.
W najbliższą środę Polska będzie świętowała 20. rocznicę wejścia do Unii. Wraz z Polską 1 maja 2004 roku do Wspólnoty weszły także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej, czyli Czechy, Słowacja i Węgry, państwa bałtyckie - Estonia, Litwa i Łotwa, oraz Słowenia z byłej Jugosławii, a także Cypr i Malta.
IAR/ks