Redakcja Polska

Kreml lekceważy protesty: wyszło mniej osób, niż głosuje na Putina

24.01.2021 15:02
- Wielu będzie teraz mówić, że na nielegalne akcje wyszło wielu ludzi. Nie, wyszło mało ludzi, a wielu ludzi głosuje na Putina - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Audio
  • Akcja solidarności z Aleksiejem Nawalnym uaktywniła dużą grupę młodych Rosjan - zauważyli rosyjscy socjologowie. Wczoraj w ponad 120 miastach Rosji odbyły się demonstracje w obronie opozycyjnego polityka. Materiał Macieja Jastrzębskiego (IAR)
Protesty w Moskwie
Protesty w MoskwiePAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Dmitrij Pieskow zauważył, że Rosjanie w zeszłym roku poparli w ogólnokrajowym głosowaniu zaproponowane przez Putina poprawki do konstytucji. "Jeśli zestawić cyfry" głosujących i protestujących to - jego zdaniem - można zdać sobie sprawę, "jak niewielu ludzi uczestniczy w protestach".

Polityk przyznał, że protestujący "to także obywatele Rosji" i zapewnił, że szanuje wszystkie punkty widzenia. Wyraził się jednak "kategorycznie przeciwko udziałowi w akcjach sprzecznych z prawem". Nie mogą być one ocenione inaczej niż "naruszenie prawa" - oświadczył.

Przedstawiciel Kremla powiedział, że publikacje na stronie internetowej ambasady USA na temat demonstracji były "w sposób pośredni absolutną ingerencją w sprawy wewnętrzne" Rosji. Stanowiły one "jawne poparcie naruszeń prawa, poparcie akcji odbywających się bez zezwolenia" - ocenił.

Materiał o pałacu Putina - kłamstwem

Rzecznik Putina zaapelował, by widzowie materiałów śledczych ogłaszanych przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego "nie pozwolili robić z siebie idiotów". Komentując materiał o luksusowej rezydencji pod Gelendżykiem, którą Nawalny nazywa "pałacem Putina", Pieskow przekonywał, że taki obiekt "na pewno istnieje" i "jest czyjąś prywatną własnością". - Ale co ma z tym wspólnego prezydent? - dodał. Przekonywał, że przypisywanie pałacu Putinowi jest "kłamstwem" i należy to oceniać w świetle ataków informacyjnych na prezydenta Rosji.

Pieskow zasugerował też, że sformułowania padające w materiale Nawalnego przy opisie pałacu "są w sposób oczywisty błędami przy tłumaczeniu z angielskiego". - To jest pytanie: materiał wyjściowy był zapewne po angielsku? Skąd i dlaczego po angielsku? - pytał rzecznik Kremla.

Kreml "wiedział" o pseudodemaskatorskim filmie

Zapewnił, że władze Rosji wiedziały jeszcze przed ogłoszeniem materiału, iż "przygotowywane były tak zwane materiały demaskatorskie, pseudodemaskatorskie i ataki informacyjne na prezydenta". "Ich celem - podsumował Pieskow - jest zdestabilizowanie sytuacji". Wyraził przekonanie, że sytuacja jest jednak stabilna.

Wcześniej w niedzielę rosyjski parlamentarzysta Andriej Klimow powiedział, że istnieją dane mówiące o tym, iż "zagraniczne służby specjalne miały związek z przeprowadzeniem odbywających się bez zezwolenia akcji", które przebiegły w Rosji w sobotę. Klimow wymienił w tym kontekście publikacje na temat demonstracji na stronie internetowej ambasady USA w Moskwie.

W protestach w obronie Nawalnego wzięły udział w ponad stu miastach Rosji tysiące ludzi. Obrońcy praw człowieka poinformowali o bezprecedensowej liczbie zatrzymanych - ponad 3 tysiącach w całym kraju.


IAR/PAP/dad