Beata Płomecka, brukselska korespondentka Polskiego Radia, wskazuje, że rosyjska dezinformacja i manipulacja jest obecna w Unii od wielu lat, ale teraz nasila się przed wyborami do Europarlamentu.
Tłumaczona na wiele języków kampania kłamstw przekazywanych przez Rosję ma na celu podziały w Unii, wywołanie niepokoju, zniechęcenie do głosowania, by potem jeszcze z silniejszym impetem kwestionować legitymizację tych, którzy zostali wybrani. - Promuje takie narracje mówiące, że nie warto oddawać głosu, bo on nie ma żadnego znaczenia. W związku z tym fatygować się na te wybory po prostu nie ma sensu. Ale z drugiej strony coraz więcej jest też narracji mówiących o samym procesie wyborczym. I tutaj Rosja próbuje szafować takim argumentem bezpieczeństwa. To znaczy na wybory może być niebezpiecznie pójść, że coś się może wydarzyć - podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem Martyna Bildziukiewicz, szefowa unijnej grupy do spraw walki z rosyjską dezinformacją.
03:07 13019404_1.mp3 Uwaga na rosyjską dezinformację, zwłaszcza przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które - przypomnijmy - zaczynają się w Unii od czwartku i potrwają do niedzieli. Materiał Beaty Płomeckiej (IAR)
Technik stosowanych przez Rosję jest wiele. Liczymy je w setkach, nie dziesiątkach. O jednej z nich opowiedziała Polskiemu Radiu wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova. - Tworzony jest kanał, który wygląda wiarygodnie, jak na przykład Voice of Europe i przez pewien czas działa normalnie. Nie wzbudza zainteresowania, nie jest zagrożeniem, ale potem zaczyna być wykorzystywany do rozpowszechniania ogromu fałszywych narracji. To nie jest jednorazowa akcja, że niektórzy rosyjscy propagandyści budzą się i wysyłają coś w europejską przestrzeń informacyjną. To tak nie działa. Przygotowują się do tego latami - podkreśliła wiceszefowa Komisji Europejskiej.
Jak chronić się przed dezinformacją?
A jak chronić się przed dezinformacją - odpowiada Jakub Kaleński, ekspert Europejskiego Centrum w Helsinkach, które zajmuje się zwalczaniem zagrożeń hybrydowych. - Myślę, że naprawdę warto pamiętać, że wiarygodne media istnieją nie bez powodu, a jeśli ktoś szuka prawdziwych informacji, to jest mało prawdopodobne, że znajdzie je na anonimowym koncie na portalu X. Należy polegać na informacjach, które są podawane przez znane i szanowane media - powiedział ekspert z Europejskiego Centrum w Helsinkach.
Ale uwaga, może być pułapka, bo jedna z metod to podszywanie się przez rosyjskie kanały dezinformacji pod wiarygodne media, głównie międzynarodowe, jak brytyjski The Guardian, francuski Le Figaro czy Le Monde, niemiecki Bild albo włoska Ansa, mówi Martyna Bildziukiewicz.
- To jest kampania, która się nazywa Doppelganger, czyli sobowtór. Powstają właśnie czy strony internetowe, czy kanały w najróżniejszych mediach społecznościowych, które udają media, które znamy. Strona, która udaje tą prawdziwą może różnić się na przykład jedną literą. Logo będzie takie samo. Wszystko będzie wyglądało tak samo jak w medium, które znamy - powiedziała Martyna Bildziukiewicz.
Dlatego tak ważne jest zachowanie spokoju. Sprawdzanie stron internetowych, w które klikamy rozwaga w korzystaniu z internetu. I pamiętajmy - jeśli jakiś przekaz budzi w nas duże mocje, szczególnie negatywne i jest podawany tylko przez jedno medium, to powinno budzić nasze wątpliwości.
IAR/dad