W ocenie naukowca występującego na konferencji "Poland First To Fight" ma to duże znaczenie, gdyż na amerykańskie rozumienie świata "w znacznym stopniu wpływa Hollywood".
Jako jeden z przykładów swojej tezy Biskupski podał komedię "Być albo nie być" z 1942 roku, której akcja rozgrywa się w okupowanej Warszawie. "Czy film, którego akcja dzieje się w doznającym krzywd kraju, może być komedią?" - oburzał się.
Jak zaznaczył, w filmie tym polski ruch oporu przedstawiony jest jako "kreacja Anglików". Ani ten film, ani inne hollywoodzkie produkcje z czasów wojny nie informują o polskim rządzie na emigracji - dodał Biskupski.
Przekłamany obraz Polski i Polaków
"Za dużo bardziej niepokojący" profesor uznał jednak film "W naszych czasach" z 1944 roku, którego akcja toczy się pięć lat wcześniej. Zgodnie z nim, jak wskazał Biskupski, przed II wojną światową Polska "była rządzona przez beztroskich arystokratów, którzy przyjmowali wszystko z zadowoleniem", Warszawa z 1939 roku była proniemiecka, wysocy rangą członkowie polskiego rządu byli sojusznikami nazistów, a polska armia została pokonana w jeden dzień.
Biskupski mówił też o filmie "Żołnierze (The Story of G.I. Joe)", opowiadającym o bitwie pod Monte Cassino. Polacy w nim, jak kontynuował profesor, "są całkowicie pominięci, a zasługi przypisane są Amerykanom, którzy w rzeczywistości dwukrotnie zostali pod Monte Cassino pokonani przez Niemców". Jak zauważył Biskupski, wszyscy trzej scenarzyści filmu byli członkami partii komunistycznej.
Według profesora w 1939 roku wielu scenarzystów Hollywood było politycznie skrajnie na lewo i dlatego - jak to ujął - ciążyło ku Sowietom. W przeciwieństwie do tego międzynarodowy wizerunek Polski był tradycyjny, religijny i antykomunistyczny - uznał Biskupski.
Trzydniowa konferencja "First to Fight" organizowana jest w związku z przypadającą w tym roku 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej.
To oddolna polonijna inicjatywa obywatelska przygotowana przy współpracy z polskimi historykami. Odbywa się w położonym w pobliżu Białego Domu prestiżowym Krajowym Klubie Prasy (National Press Club).
Konferencję na żywo można oglądać na stronie internetowej pod tym adresem. Pierwszy dzień tego wydarzenia śledziło w sieci ok. 3. tys. osób.
PAP/dad