Redakcja Polska

Bohater, który informował świat o Auschwitz. "Washington Post" o Witoldzie Pileckim

27.01.2020 09:55
W związku z obchodami 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz dziennik "Washington Post" przypomniał postać Witolda Pileckiego. "Polski bohater, ochotnik do Auschwitz, ostrzegał świat o nazistowskiej machinie śmierci" - czytamy.
Audio
  • W 75. rocznicą wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz dziennik "Washington Post" opublikował obszerny artykuł na temat Witolda Pileckiego. Materiał Marka Wałkuskiego (IAR)
Rotmistrz Witold Pilecki tworzył w Auschwitz siatkę konspiracyjną
Rotmistrz Witold Pilecki tworzył w Auschwitz siatkę konspiracyjnąPolskie Radio / Youtube

Swój obszerny artykuł, który ukazał się w niedzielę, Gillian Brockell zaczyna od odnotowania, że córka i syn Pileckiego, Zofia i Andrzej, o bohaterstwie swojego ojca "dowiedzieli się dopiero w latach 90.". "Wcześniej jako nastolatkom w powojennej Polsce mówiono im, że był on zdrajcą i wrogiem kraju" - przypomina "Washington Post".

I dodaje, że Pilecki był żołnierzem polskiego podziemia i jako ochotnik trafił do obozu Auschwitz. "Wysyłając tajne wiadomości do aliantów, był pierwszym, który ostrzegał o prawdziwej naturze największego nazistowskiego niemieckiego obozu koncentracyjnego" - czytamy.

Brockell przytacza liczne fakty z życia bohatera. Jego narodziny w 1901 roku w szlacheckiej rodzinie, udział w wojnie polsko-sowieckiej w 1920 roku, w kampanii wrześniowej w 1939 roku oraz dołączenie do polskiego podziemia.



"Francuski ruch oporu jest bardzo znany, ale w rzeczywistości ponad połowa informacji wywiadowczych, które dochodziły do Londynu z kontynentalnej Europy, pochodziła z polskiego podziemia" - mówi w rozmowie z "Washington Post" Jack Fairweather, autor książki o Pileckim, kilkukrotnie cytowany w artykule.

"Niebezpieczna misja była ochotnicza"

Autorka artykułu odnotowuje, że w Auschwitz "Pilecki miał uzyskać informacje o warunkach (panujących w obozie) i zorganizować komórkę ruchu oporu, być może nawet i powstanie". Jego "niebezpieczna misja była ochotnicza", a w obozie był bity i głodował - dodaje Brockell.

Pilecki "powoli jednak organizował ruch oporu", w którym pod koniec jego działalności "znajdowało się blisko tysiąc osób". "Stworzyli sieć, by kraść i dystrybuować jedzenie oraz ubrania, sabotować nazistowskie plany, ukrywać rannych i chorych więźniów oraz podwyższać morale poczuciem braterstwa i regularnymi wiadomościami ze świata zewnętrznego" - czytamy w tekście.



Fairweather tłumaczy, że "w niezwykłych okolicznościach głodu oraz przemocy" wśród ludzi Pileckiego nie było przypadków zdrady.

Wśród celów ruchu było wysyłanie wiadomości o Auschwitz na zewnątrz, ale Pilecki "nigdy nie wiedział, czy jego raporty dochodzą do aliantów" - zauważa Brockell.

Zbombardować Auschwitz!

"Jego pierwsza wiadomość była dosadna: zbombardować Auschwitz. Nawet jeśli oznacza to zabicie wszystkich w środku, w tym jego, to byłoby to litościwe. Warunki są przerażające, a naziści - jak błagał - muszą zostać powstrzymani" - relacjonuje Fairweather. Brytyjczycy rozważali prośbę Pileckiego w 1941 roku, ale w końcu - jak dowodzi autor książki o polskim bohaterze - nie zdecydowali się na taki krok.

"Przez następne dwa lata Pilecki wciąż wysyłał wiadomości do Londynu, wykorzystując ucieczki swoich ludzi i informacje przekazywane przez polskich chłopów z okolic obozu" - czytamy w "Washington Post". Pilecki informował m.in. o medycznych eksperymentach, masowych egzekucjach i gazowaniu Żydów.

"Pilecki wciąż pytał: czy alianci nie mogą chociaż zbombardować linii kolejowych prowadzących do komór gazowych? Albo odwrócić uwagę, tak by więźniowie mogli spróbować uciec?" - odnotowuje Brockell.

I pisze dalej, że na wiosnę 1943 roku było już wiadomo, że alianci nie pomogą więźniom Auschwitz. "Bez pomocy, powstanie nie powiodłoby się", a Pilecki, któremu "groziła dekonspiracja, zdecydował się, że czas, by wyjść (z obozu)". Dokonał tego "po miesiącach przygotowań", gdy "wraz z dwoma przyjaciółmi uciekł przez piekarnię".

Zespół stresu pourazowego

Poza obozem Pilecki - relacjonuje dalej Brockell - znów współpracował z podziemiem, ale cierpiał na "symptomy tego, co obecnie nazywamy zespołem stresu pourazowego". "Miał problem z kontaktem z przyjaciółmi i rodziną. Pisał całymi dniami i nocami o okropnościach, których był świadkiem. Wrócił nawet do Auschwitz po wojnie, gdzie znalazł innych byłych więźniów żyjących w starych barakach (...)" - wyjaśnia cytowany Fairweather.

W 1944 roku Pilecki walczył w powstaniu warszawskim, które Brockell uznaje za "największe działanie podjęte przez europejski ruch oporu w drugiej wojnie światowej". Pod jego koniec Sowieci "zatrzymali swoją ofensywę, by naziści mogli zmiażdżyć Polaków" - zauważa.

Jak twierdzi Fairweather, "historia Pileckiego to przejmujące przypomnienie, że w Europie Wschodniej alianci dali sowieckiemu przywódcy Józefowi Stalinowi wolną rękę w sprawie okupacji i podporządkowania sobie połowy kontynentalnej Europy". "A wojna dla wielu ludzi się nie skończyła" - dodaje.

Przez kolejne cztery dekady jako "komunistyczne marionetkowe państwo Polska znajdowała się za żelazną kurtyną" - czytamy w artykule. "Pilecki pozostał lojalny wobec idei wolnej polskiej republiki i wciąż wysyłał wiadomości brytyjskiemu wywiadowi. W 1947 roku został aresztowany przez komunistyczne władze, wielokrotnie torturowany, a w następnym roku stracony jako wróg kraju" - pisze Brockell.

Pośmiertny bohater

"Raporty Pileckiego pozostawały w ukryciu w polskich archiwach aż do lat 90. XX wieku. Obecnie jest licznie pośmiertnie nagradzany i uznawany za bohatera, którym był" - zaznacza autorka tekstu Gillian Brockell.

Z kolei Jack Fairweather zwraca uwagę, że Pilecki jest "symbolem tego, jak wielu Polaków przez dekady było zmuszonych ukrywać swoje wojenne doświadczenia".

Syn i córka Pileckiego nie będą na poniedziałkowych obchodach w Auschwitz, gdyż wolą upamiętniać swojego ojca w dniu jego egzekucji - odnotowuje autorka artykułu w "Washington Post". "Przez lata komunizmu Zofia zapalała sama świeczkę przed murami więzienia, gdzie zabito jej ojca. Ostatniego roku dołączyły do niej setki osób" - konkluduje Brockell.

PAP/dad